Czy rzeczywiście Sacred odesłało osławione Diablo do lamusa – jak głosi hasło na pudełku gry? Chyba jednak nie. Zrobił to czas i rozwijająca się w zawrotnym tempie technologia. Czyli krótko mówiąc, ów przebrzmiały, kultowy RPG nie jest w stanie zaspokoić graczy przywykłych już do wszelakich bajerów i postępującego komplikowania rozgrywki. Jednak fakt, że Sacred przechodzi się co najwyżej jednokrotnie każdym z bohaterów, mówi sam za siebie. Od premiery minęło sporo czasu i powiedzcie szczerze, czy ktoś z Was nie odstawił jeszcze owej gry na półkę? Wątpię! No właśnie. Sacred dostanie jednak drugą szansę, żeby pokazać się jako gra dorównująca żywotnością swojemu starszemu koledze. Oto bowiem nadchodzi Underworld przewyższający ogromem zła wszystko, cokolwiek paskudnego spotkaliśmy w Ankarii...
Tak przynajmniej twierdzą autorzy, firma Ascaron, i choć zazwyczaj na połowę z tego co obiecują należy porozumiewawczo mrugnąć okiem, to jednak w tym konkretnym przypadku wszystko wskazuje na to, że faktycznie obietnice się w większości sprawdzą. Bo patrząc na Sacred, które mam nadzieję właśnie odkurzacie i pakujecie do CD-Romu – odruchowo chylimy czoła przed kunsztem twórców, którzy stworzyli tak ogromny świat, taką ilość poplątanych, a jednocześnie jasnych wątków fabularnych – głównych i pobocznych, i tak mroczny klimat.
W add-on’ie Sacred: Underworld klimat ów ma nas po prostu wgnieść w ziemię. Oto bowiem nekromanta Shaddar zadomowił się w piekle i ma się tam wcale nieźle. Kiedy my świętowaliśmy zwycięstwo – czy nie sądzicie, że było ździebko mało widowiskowe? – on szykował już kolejną niespodziankę. Teraz jego słudzy, a nasi przeciwnicy, wypełzną z najgłębszych otchłani piekielnych. Oczywiście sam Shaddar zostanie tam gdzie go posłaliśmy, więc będziemy musieli przespacerować się do piekła, żeby mu solidnie i na amen tę elfią mordkę obić.
Aby jednak tam wejść i nie zginąć tuż za bramą, nasz heros musi być naprawdę potężny, jeśli więc zachowaliście save’y z podstawki, teraz będą jak znalazł. Dodatek oferuje wprawdzie możliwość stworzenia postaci na odpowiednio wysokim poziomie, ale to chyba żadna przyjemność zrobić w pięć minut takiego pakera – to raczej opcja awaryjna. Kto więc skasował save’y, a chce bardziej wczuć się w mroczny klimat dodatku, niech odpala podstawkę i buduje nowego bohatera. W tej kwestii Underworld też zaoferuje nam coś nowego – kobietę-demona i krasnoluda. Ta pierwsza posiadać ma najbardziej widoczne atrybuty swojej rasy – rogi i skrzydła mianowicie, a jej umiejętności zbliżone będą do tych, którymi dysponował mag bojowy (czary) i wampirzyca (transformacja fizyczna). Oczywiście równie doskonale władać ma różnymi rodzajami broni. Krasnolud to już inna klasa postaci – to prawdziwa maszyna do zabijania, wspomagana przez masę zaawansowanych technologicznie broni, w szczególności strzeleckich (m.in. muszkiet), dostępnych tylko dla niego. Przechodzenie więc jeszcze raz całości nowymi i „starymi” bohaterami zaskoczy nas na pewno... i to nie tylko ze względu na nowe umiejętności postaci. Oczywiście dodatek także do podstawki wniesie inne bronie i przedmioty, a te już znane pozwoli z pomocą kowala usprawniać i przerabiać w dużo większym stopniu niż dotychczas. Podobnie rzecz ma się z miksturami, które samodzielnie da się mieszać. Większą rolę mają odgrywać wierzchowce – nie trzeba będzie zsiadać, aby wyprowadzić jakąś sekwencję ciosów. No ale najważniejszy jest dalszy ciąg opowieści, gdzie - podobnie jak w add-on’ie do Diablo II - zstąpimy do Piekieł. Zanim jednak to uczynimy, czekają nas jeszcze dwie nowe lokacje, czyli Podziemia i Wyspy Piratów. W sumie przemierzymy więc lochy, pustynie, zasiedlone przez zmutowanych mieszkańców wysepki na grzbietach dziwnych stworów, pokręcone drogi obok cmentarzysk pełnych wszelakich potworności w postaci trującej i wynaturzonej roślinności, ciasne siedziby owadzich stworów, a także olbrzymie jaskinie, w których zaczają się na nas inne bestie. I jeśli tu klimat ma być lepszy niż w wersji podstawowej, to aż strach pomyśleć, jaką mroczną siłę przyciągania będzie posiadać Underworld.
Gra zapowiada się też dobrze jeśli chodzi o żywotność. Nie tylko dzięki temu, że wrócimy do podstawki, aby wypróbować nowe postacie... już bowiem sam rozmiar podziemi, tylko o połowę mniejszy od całej Ankarii, obiecuje wiele godzin dobrej zabawy. Choć ostatecznie wypowiadać się nie można, gdyż w tej kwestii decydujący będzie stopień trudności gry, jaki nam autorzy zaserwują. Sacred nie był za trudny, a najnowsze patche w jakiś cudowny sposób sprawiły, że gra się o niebo łatwiej, a więc i szybciej. Wypada więc tylko mieć nadzieję, że owe bestie z piekła rodem i bossowie nie będą „na dwa ciosy”, a zapowiadany tytanowy poziom odpalić się odważą tylko prawdziwi twardziele.
I co o tym sądzicie? Ja czekam na Underworld równie mocno, jak na wiosnę.