[Rozpoznanie wzorca] Z ARCHIWUM P.
[Rozpoznanie wzorca] Z ARCHIWUM P.
Pyrkon to poznański konwent, kiedyś fantastyczny – dziś to wielka multifandomowa impreza. Oprócz fantastów, w różnych gatunkach (czytacze i oglądacze), zjeżdżają się tam miłośnicy komiksów (wschodnich i zachodnich), gier (fabularnych, planszowych i komputerowych), całkiem duzi miłośnicy małych kucyków, modelarze, przebierańcy, dorośli fani klocków Lego i temu podobna kolorowa zgraja nerdów, geeków i innych freaków. W tym roku na gościnnych Międzynarodowych Targach Poznańskich zjawiło się 24 tysiące osób.
Jeżdżę na różne konwenty od jakiś szesnastu lat i czegoś takiego jeszcze nie widziałem.
I przyznam się, przytłoczyło mnie to wszystko. Pamiętam konwenty, na których znałem wszystkich uczestników, pamiętam konwenty, który urastały do niebotycznej wówczas liczny 1000 dusz.
I z tego wszystkiego poszukałem schronienia wśród dinozaurów. Poszedłem na przykład na prelekcję pisarza Marka Oramusa, który narzekał na dzisiejszą młodzież i opowiadał, jakie piękne były konwenty 30 lat temu, jak było na nich 60 osób i wszyscy pili wódkę. Prawie jak na weselu. Myślałem, że pójdę się pośmiać z jego nieprzystosowania do tych nowych czasów, ale naraz poczułem, że jedziemy na tym samym wózku.
Poszedłem też na panel Macieja Parowskiego, wieloletniego redaktora (w tym – naczelnego) „Fantastyki” i „Nowej Fantastyki”, obecnie kierującego nieregularnym kwartalnikiem „Czas Fantastyki”, pisma zbierającego poważniejsze teksty krytyczne i publicystyczne. Redaktor Parowski promował swoje ostatnie dzieło – a raczej dzieła, zebrane, w dwa opasłe tomiszcza – „Małpy Pana Boga. Obrazy”. „Obrazy” to kontynuacja wydanego wcześniej tomu z podtytułem „Słowa”, w którym zmieścił Parowski swoje tworzone na przestrzeni lat teksty publicystyczne, eseje, recenzje i wywiady poświęcone literaturze. Tu zaś zebrał, uporządkował i zredagował swoją działalność publicystyczną dotyczącą kina, komiksu (przypomnę – jest współscenarzystą „Funky Kovala” i Polchowego „Wiedźmina”), grafiki i malarstwa i wreszcie multimediów, czyli gier i okolic.
Panel wyglądał tak, że Maciej Parowski opowiadał o książce, a na ekranie projektora pojawiały się zdjęcia znanych i mniej znanych osobistości polskiej fantastyki. Pisarze, filmowcy, tłumacze, działacze, Rafał Zaborowski, który nakręcił „Szmatriksa”, fani i tak dalej, ciężko było opowiadać jednocześnie komentując, kto jest na zdjęciu.
A kiedy na ekranie pojawiła się fotka dwóch tęgich brodaczy o długich włosach, mimowolnie wypaliłem na cały głos – „ależ to było gówno!”
„Ale wywiad czy gra?” zapytał Parowski.
Odpowiedź jest skomplikowana.
GRY DLA DOROSŁYCH
Postaciami, które sprowokowały mnie do takiej reakcji byli bracia Walczewscy (nie mylić z Wachowskimi), autorzy gry Rezerwowe Psy. Przyznam się – nie grałem nigdy w tę grę. Starczył mi wywiad Parowskiego z braćmi W., zrzuty ekranów i recenzje, z których wynikało, że to prosta wariacja na temat strategii turowej Jagged alliance.
Ot, gierka jakich wiele.
Co zrobić, żeby gra jakich wiele została zapamiętana? Trzeba zrobić skandal.
Przemoc. Seks. Prostytucja. Brzydkie wyrazy! Szydera ze wszystkiego! Prawie polski South Park. Billboardy, a na nich zdjęcia penisów i odbytów umieszczone w kontekście parodii nazw ówczesnych polskich partii politycznych. Coś niemiłego dla każdego! I z lewa, i z prawa. Rozkraczona naga „zakonnica” na plakacie Radia (M)Aryjka. Kupa śmiechu, z przewagą kupy.
Wywiad ukazał się w 1998 roku. Rok po premierze pierwszego GTA, ale sześć lat przed skandalem z modem „Hot Coffee” do Grand Theft Auto: San Andreas, szokującą (głównie dziennikarzy) minigrą ze stosunkiem seksualnym. Ale znowu – cztery lata po wydaniu Franko: The Crazy Revenge, nędznej chodzonej bijatyki, który przeszła do historii za sprawą namalowanych w Deluxe Paint szczecińskich ulic i blokowisk, krwawych pikseli oraz masy wulgaryzmów. Idealna gra dla piętnastolatków.
I takie samo wrażenie zrobiły na mnie Rezerwowe Psy. Że to gra dla gówniarzy. Ja już byłem dorosły, miałem przecież 19 lat i zakazany owoc właśnie przestał kusić. Zaglądam do wywiadu po latach. Bracia W. mówią, że Carmageddon (opisany, nie nazwany) jest sterylny ideowo i… adresowany do dzieci. A tu tacy dorośli! To dopiero jest śmieszne.
W wywiadzie bracia W. sprawiają wrażenie, jakby zrobili coś, czego nie zrobił nikt przed nimi. Grę, w której jak się zabija, to się zabija dla pieniędzy, a nie żeby ocalić świat (rok po GTA). I przytaczają mnóstwo żartobliwych nawiązań, jakie umieścili w grze. Poczynając od bohaterów: killer Vic Mega i ex-ubek Sztos, w których Parowski szybko odnajduje parodię Vincenta Vegi z „Pulp Fiction” i Grossa z „Psów” Pasikowskiego. Jako wrogowie pojawią się agenci Srally i Bulder, a także „Cichodajki z Księżyca”. Te ostatnie to efekt „prywatnej wojny z mangą” twórców gry. Taki hejt z lat 90. „Z archiwum X” też zresztą hejcą. Widzicie, co robili hejterzy jak nie mieli Facebooka? Gry! Hahaha.
ZASADA WIELKODUSZNOŚCI
Ale najciekawsza w tym wszystkim jest postawa przeprowadzającego wywiad Macieja Parowskiego. Człowieka wyrosłego z literatury, doceniającego rolę i możliwości kina – i otwartego na nowe media. Czytając wywiad mam wrażenie, jakby kierował się zasadą wielkoduszności, która każe interpretować wypowiedzi na korzyść rozmówcy. I tam, gdzie w wypowiedziach braci widzę „gówno”, Parowski dostrzega coś więcej. Zamiast głupich żartów na poziomie gimnazjum – postmodernistyczne igraszki. W politycznych aluzjach na poziomie słabego polskiego kabaretu doszukuje się związków z fantastyką socjologiczną z czasów PRL. Zupełnie się tu z Parowskim nie zgadzam, ale klękam przed metodą: entuzjazm wobec nowego.
Entuzjazm biorący się pewnie obcowania z tak odmiennym medium, grą, która chce być czymś więcej niż grą (nawet jeśli to nieprawda). Urokliwie po latach brzmią fragmenty z podziwianiem (topornych z dzisiejszego punktu widzenia) prerenderowanych animacji.
Aż żałuję, że nie trafiło na jakąś porządniejszą grę; na tle ówczesnej polskiej szkoły pisania o grach jest to bowiem tekst niezwykły. Dociekliwy, sięgający dalej niż proste skojarzenia, poza horyzont medium growego. Z szacunkiem, jaki prasa niezwiązana z grami miała nabrać dekadę później. Dlatego warto przeczytać ten tekst, nawet jeśli słuch o Rezerwowych Psach dawno zaginął.
Drugim smakołykiem związanym z grami jest wywiad z Grzegorzem Onichimowskim (b. dyrektorem IPS Computer Group) z 1992 roku, z którym rozmawia Parowski i Dorota Malinowska. Tu widać jeszcze (jakże fantastyczno-naukowy!) nieufność i sceptycyzm, ale i ciekawość. Onichimowski wyjaśnia różnicę między grami i starymi mediami, opowiada o ekscytujących symulatorach i grach RPG, które zaraz, za chwileczkę, zostaną podpięte do technologii virtual reality. Tu następuje troska rozmówców, s.f. od dawna przewidywała problemy związane z taką technologią. „Można tu sobie wyobrazić eskalację przerażających rzeczy” - straszy rozmówca, który nie ma pojęcia, że za 22 lata Facebook kupi Oculus Rift.