[Rozpoznanie wzorca] Równe szanse

[Rozpoznanie wzorca] Równe szanse

Michał R. Wiśniewski

Sama gra jest sequelem flashowego Radical Fishing, który był brzydki jak noc; druga część jest ładna, nawet bardzo ładna – tak, że zdobyła nawet nagrodę Apple Design Award. Głośno stało się o niej również dlatego, że przed powstaniem wersji mobilnej pomysł z flashówki został dość bezczelnie sklonowany przez autorów gry Ninja Fishing, która zdobyła sporą popularność.

Cóż jest takiego „radykalnego” czy „absurdalnego” w tytułowym wędkowaniu? Otóż gra składa się z trzech faz, będących praktycznie rzec biorąc minigrami – siedzący w łódce bohater łowi ryby, najpierw zarzucając wędkę (tu trzeba omijać haczykiem pływające morskie stworzenia, żeby dotrzeć jak najgłębiej), potem, po zaczepieniu, ciągnie haczyk starając się nadziać na niego jak najwięcej ryb. I tu gra mogłaby się skończyć, jak inne podobne do niej (parę lat temu spędziłem trochę czasu wydobywając złote samorodki we flashówce opartej na podobnym mechanizmie, tylko innej oprawie), ale wtedy nie byłoby rzeczonego radykalnego absurdu: złowione ryby lecą w górę, a gracz dobywa broni palnej i strzela, a ryby i inne żyjątka zamieniają się w dolary.

I jest to moment, w którym wysiadam. Jakim cudem tyle uwagi poświęcono psychopatycznym wątkom w GTA V, a prawdziwie poryta (tak naprawdę chciałem tu użyć inne słowa) gra przemknęła pod radarem wrażliwych recenzentów?

Ale o co chodzi, spytacie, przecież to normalne, że w grach się strzela, strzela się do ludzi (zwłaszcza, kiedy wyglądają jak ludzie, walczy się z kosmitami, z zombiakami, z robotami (dużymi i małymi), z potworami i czym tam jeszcze chcesz, więc co takiego jest w głupim strzelaniu do głupich ryb, że warto się tym przejmować?

Kiedyś bym pewnie na to nie zwrócił uwagi, gdybym nie zagrał na enerdowskim automacie do gier, który jest jednym z najciekawszych eksponatów berlińskiego muzeum gier komputerowych. Maszyna nazywa się Poly Play (firmy VEB Polytechnik), powstała w połowie lat osiemdziesiątych i oferowała graczom z socjalistycznych Niemiec kilka prostych gier, będących wariacjami na temat praktycznie wszystkich podstawowych gatunków. Można tam zagrać między innymi w Hase und Wolf, czyli „Wilka i zająca”, klon Pac-mana, Abfahrslauf, grę sportową o slalomie narciarskim czy Autorenner, czyli wyścigi samochodowe widziane z góry.

Jest wreszcie i Hirschjagd, czyli polowanie na jelenia. Zasady są proste: „należy dogonić i złowić uciekającego jelenia, ale dostępnych jest tylko 10 strzałów. Strzał, który trafi w jelenia nie jest odejmowany. Trzeba oddać strzał co 15 sekund albo przepadnie”.I dokładnie to tak wygląda – dwuwymiarowa plansza, pikselowy myśliwy i takiż jeleń, kilka drzew. Strzelaj, albo tracisz naboje, to jedyne zagrożenie czyhające na gracza, jeleń jest niegroźny, przy bezpośrednim kontakcie nie robi graczowi żadnej krzywdy, jak uczyniłby to jakiś niezdeptany na czas Gumba.

PRAWO DŻUNGLI

I to był właśnie moment, w którym stwierdziłem, że tak nie można, że sytuacja, w której stawia mnie ta gra w ogóle mi się nie podoba. Symboliczna grafika wcale nie pomagała w nabraniu dystansu, wręcz przeciwnie, czyniła rzecz gorszą. Bo właśnie w tej prostej, szczątkowej niemal grafice, w tych regułach podstawowych, wszystko wtedy widać jak na dłoni, cały mechanizm, który nie zostaje ukryty pod pięknem designu: gry o polowaniach są nienormalne.

I nie mówię już o tych symulatorach myślistwa, ale nawet takich klasykach jak nintendowski Duck Hunt czy Safari Hunt, które próbują ukrywać prawdę o istocie gry za poczuciem humoru (postrzelony króliczek ucieka z ekranu).

Jest coś głęboko niestosownego w grze, w której jedna strona traci życia, a drugie jedynie kończy się amunicja i jest narażona najwyżej na wyśmianie przez kreskówkowego psa. Myśliwy jest bezpieczny jak operator drona [ http://gry.wp.pl/artykul/felieton,rozpoznanie-wzorca-wszyscy-jestesmy-enderami,6873,1.html ]. Duck Hunt nieco ratuje tryb gry, w którym strzela się do glinianych rzutek.

Jakoś mniej przeszkadzają mi takie gry, gdy są jedynie częścią większej całości. Gdy na ryby idzie bohater gry takiej jak Zelda, rzecz znajduje uzasadnienie w ciągu fabularnym, nie jest to zabijanie dla samej przyjemności zabijania, czy wręcz, wobec wspomnianej asymetryczności, mordowania.

Jeśli już miałbym się bawić w polowanie, to w grze Tokyo Jungle. Z wielu zwierząt, w jakie można się wcielić przemierzając postapokaliptyczne Tokio, można wybrać mięsożernego jaskiniowca lub pracownika biurowego, który wprawdzie jest jaroszem, ale również musi zabijać, żeby nie zostać zabitym. To nieprzyjazny świat, w którym nie ma miejsca na sentymenty, ale i nie zabija się dla zabawy, dolarów czy sławy – o ile jeszcze grając innymi zwierzętami pokonując przeciwników zarabiamy punktu lansu potrzebne do zdobycia samicy, to w przypadku gry człowiekiem opcja rozmnażania jest z raczej zrozumiałych względów niedostępna. Ta gra wydaje się znacznie brutalniejsza od Ridiculous Fishing czy Duck Hunt, ale jest w tej brutalności uczciwsza – gracz ma taką samą szansę stać się ofiarą, co każdy inny mieszkaniec tokijskiej dżungli. Tak samo jest w innym symulatorze drapieżnika, jaki jest flOw, pierwsza gra studia thatgamecompany, które przed pacyfistycznymi Flower i Journey zabrało nas w brutalny świat wodnych żyjątek, które pożerają się i ewoluują w bardziej złożone organizmy. Śmierć jest tam elementem życia.

Kiedy więc patrzę na Ridiculous Fishing to nachodzą mnie same ponure myśli. Dlaczego ktoś w ogóle uznał, że strzelanie do złowionych ryb jak do rzutek to pomysł na dobrą zabawę? To już nie łowienie dla jedzenia, nawet nie dla trofeum, to masakra dla samej masakry (już ten nieszczęsny klon Ninja Fishing wydaje się mniej poryty, bo przynajmniej przywodzi na myśl scenę łowienia ryby przez Goku z pierwszego odcinka „Dragon Balla”). I dlaczego aż tylu ludzi uznało, że faktycznie, strzelanie do złowionych ryb jak do rzutek to dobra zabawa?

Może przesadzam, może to tylko głupia gierka na telefon. Ale mam wrażenie, że ze swoją całą brutalną przemocą seria Grand Theft Auto angażuje i skłania do refleksji. Głupia gierka na telefon sprawia, że przemoc przechodzi niezauważona. A może ludzie po prostu lubią bawić się w strzelanie do zwierząt? I może mówi to więcej o ludzkości niż wszystkie tortury z GTA.

Źródło artykułu:WP Gry
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.