[Rozpoznanie wzorca] Budzą się potwory

[Rozpoznanie wzorca] Budzą się potwory

Michał R. Wiśniewski

No trudno, kij w oko takiej publiczności, nie będę się tym przejmował, zamiast tego, żeby pozostać dłużej w świecie filmu, kupiłem sobie grę na jego podstawie.

Ostatnimi czasy jeśli chce się zagrać w dość dobrą grę na postawie filmu, trzeba sięgnąć po smartphone'a. Pierwszy powód – wiele gier opartych o kinowe hity (lub porażki) nie wychodzi w ogóle na większe maszyny. Tak było z Batmanem – o ile historia gier o Nietoperzu to kolejne adaptacje filmów, to współczesne tytuły ukazujące się na pecety i konsole są samodzielnymi bytami – gra na podstawie filmu Mroczny Rycerz Powstaje wyszła tylko na iOs i Androida. Taka strategia nie dziwi – do kina chodzą „każuale”, którzy prędzej kupią impulsowo grę na kieszonkowy komunikator, niż pełnoprawny i drogi tytuł na konsolę.

Druga przyczyna – jeśli już wyjdzie na konsolę lub peceta, istnieje duża szansa, że będzie zwyczajnie kiepska – tak było na przykład z Fast & Furious: Showdown, zwaną „najgorszą grą roku”. Ech, gdzie te czasy, kiedy wyszedł Speed Racer Wachowskich i towarzyszyła doskonała gra! Tymczasem iphone'owa gra oparta o film Szybcy i wściekli 6, Fast & Furious 6: The Game okazała się ładnie wykonaną ścigałką typu „odpal nitro”; bez większych ambicji, ale mogła dostarczyć paru miłych chwil w tramwaju.

Zamiast ryzykować wtopienie większej kasy, lepiej wyskoczyć z paru centów i kupić filmowe bawidełko na smartphone'a. Tak też zrobiłem w przypadku Pacific Rim. Gra jest bijatyką – steruje się znanymi z filmy wielkimi robotami, na zasadzie przypominającej nieco klasyczną grę bokserską Punch Out. Sterowanie jest proste i intuicyjne – pod ikonami kryją się uniki i blok (oraz, jeśli sobie dokupimy, rakiety), zaś smyrając palcem wyprowadza się ciosy bronią białą oraz paruje ataki potwornego przeciwnika, zwanego z japońska kaiju. Za wygraną dostajemy kasę – co fabularnie jest wytłumaczone sprzedażą fragmentów zwłok potwora na czarnym rynku, zupełnie jak w filmie – którą możemy inwestować w poprawienie parametrów naszego jaegera lub zakup innego. Czyli – typowe „płać, a wygrasz”.

Gra jest dość ładna, potwory wyglądają jak z filmu, ale po jakimś czasie zacząłem zastanawiać się, dlaczego właściwie nie zagrać potworem. Bycie bohaterem, obrońcą świata i wybrzeży Pacyfiku jest przecież takie nudne, przychodzi kaiju (albo trzech w pakiecie), dostają bęcki (albo ja) i od nowa. Czyż nie przyjemniej było by wcielić się w bezrozumną bestię i posiać trochę zniszczenia?

No pewnie. Na szczęście i takie gry istnieją.

BĘDĘ POTWOREM, BĘDĘ POTWOREM

Ten pomysł nie jest nowy. Już w 1986 firma Bally Midway wypuściła arkadową grę Rampage. Można było wcielić się w jedną z trzech wielkich bestii powstałych ze zmutowanych ludzi – wzorowanego na King-Kongu George'a, godzillowatą Lizzy oraz Ralpha, wielkiego wilkołaka. Zadanie – rozwalanie – element, do którego nawiązywała filmowa gra Wreck-it Ralph.

Potwór nie ma łatwego życia – w radosnej demolce kolejnych wieżowców, taksówek i tramwajów przeszkadza wojsko. Na szczęście od czasu do czasu można posilić się jakimś człowiekiem. Gra doczekała się kilku kontynuacji, ostatnia – Rampage: Total Destruction ukazała się na PS2, GameCube i Wii w roku 2006 w odświeżonej, trójwymiarowej grafice (plansze zyskały głębie) i z rozbudowanym wątkiem fabularnym przedstawianym jako prerenderowane filmiki. Zwiększono także ilość dostępnych potworów (zwłaszcza w wersji na Wii).

A jeśli ktoś miałby ochotę dla odmiany podeptać Tokio i okolice, czekała na niego wydana w 1991 bijatyka King of Monsters na automaty Neo-Geo. Mechaniką przypominała gry wrestlingowe, ale zamiast sportowej areny wypuszczała graczy na ulice japońskich miast. Podobnie jak w Rampage można było grać potworami wzorowanymi na King-Kongu i Godzilli, do tego dochodziło kilka postaci nawiązujących do innych japońskich filmów o potworach oraz kosmicznego superherosa Ultramana. Destrukcja nie jest tu celem, odbywa się przypadkiem – chłopcy się biją i rozrabiają przy okazji.

Ale te gry przykrywają piaski czasu. Dziś, żeby zostać potworem, należy nabyć grę Eat them! z PSN. Na pierwszy rzut oka łączy ona w sobie wątki destrukcji i tytułowego pożerania znane z Rampage z trójwymiarowym miastem podobnym do tego z King of Monsters, ale jest do tego dużo ładniejsza i oczywiście zaawansowana technicznie.

To, co zwraca uwagę, to piękna grafika w technice cell-shading. Wyraźne kontury i „płaskie” kolory naśladują komiks, cała narracja prowadzona jest zresztą w komiksowym medium: kolejne pakiety misji przedstawiane są jako komiksowe zeszyty. Opowiadają historię szalonego naukowca, który tworzy wielkie potwory i wypuszcza je w miasto, by siały zniszczenie i służyły jego różnym celom, takim jak uwolnienie przyjaciela z więzienia lub napad na bank.

Tego typu misje zdarzają się rzadko, główna działalność potworów to MAKSYMALNA DESTRUKCJA! Tak nazywa się tryb gry, w której w określonym czasie trzeba po prostu rozwalić jak najwięcej budynków i narobić jak najrozleglejszych szkód. Można skakać, kopać, walić pięściami, strzelać z rakiet i laserów – wszystko zależy od tego, jakim potworem sterujemy. Jedno jest pewne – będzie robił się głodny. Trzeba wtedy się schylić i schrupać staruszkę, albo zagubionego biznesmena, albo pana policjanta, albo oddział wojska, najlepiej tych ostatnich, bo strzelają i przeszkadzają. Najbardziej pożywna jest krowa, ale nie zawsze się przypałęta.

Można wybrać jednego z kilku potworów, różniących się właściwościami i wyglądem, ale najfajniejsza część zabawy (poza rozwałką) to tworzenie własnego monstrum. Za dobre wyniki gracz dostaje nowe elementy – bardziej przerażające głowy, ręce o różnych funkcjach, broń, przecudne nogi i korpusy. Złożyć razem takiego frankensteina, pokolorować, nazwać i wio, na miasto, niech drżą maluczcy.

Żeby nie było nudno, niektóre misje wprowadzają nieco urozmaiceń – trzeba np. zrównać z ziemią wszystkie wskazane budynki, albo zrobić trzy okrążenia po mieście zaliczając punkty kontrolne (i mieszcząc się w określonym czasie), dla odmiany zważając, żeby za dużo nie poniszczyć (to grozi dyskwalifikacją i failem). Po prostu – dużo zabawy w kolorowym świecie ŚMIERCI I ZAGŁADY, do którego można zaprosić do czterech graczy na jednej konsoli. Nic tak nie odpręża po pełnym stresów tygodniu, jak taka (nie)kontrolowana demolka.

Potwory górą!Na Ryby - sprawdź, czy da zrobić się dobrą grę o wędkowaniu

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne
ZANIM WYJDZIESZ... NIE PRZEGAP TEGO, CO CZYTAJĄ INNI! 👇