Może i brzmi to niepoważnie czy mało atrakcyjnie, jednak tysiące graczy na całym świecie uznały, że to niesamowity pomysł. Tak właśnie powstała jedna z najsławniejszych serii końca lat osiemdziesiątych, która zdominowała komputery osobiste w tamtym okresie. Mowa oczywiście o Dizzym.
Większość gier z jego udziałem nie różniła się zbytnio od siebie. Mimo to najbardziej urzekła mnie The Fantastic Adventures of Dizzy, w którą miałem przyjemność zagrać wiele lat temu na poczciwym Pegasusie. To jeden z tych tytułów, które bardzo często gościły na ekranie mojego telewizora. Może i gra nie była przepełniona akcją jak Contra, a sterowanie pozostawiało wiele do życzenia, jednak zabawa okazała się przednia i wielokroć sprawiała, że ciśnienie skakało mi do granic możliwości.
Historia w The Fantastic Adventures of Dizzy jest doskonale wszystkim znana. Dawniej do każdego bohatera gry dodawano w pakiecie ukochaną, która oczywiście wpadała w tarapaty. I nie inaczej było tym razem. Dziewczyna Dizzy`ego miała na imię Daisy, a jej porywaczem był niegodziwiec o imieniu Zak. Los sprawił, że stał się on złym czarnoksiężnikiem, który nie dość, że trudnił się porywaniem cudzych kobiet, to na dodatek był solą w oku większości mieszkańców krainy. W ten oto sposób nasz protagonista stanął przed szeregiem zadań, które nie należały do najłatwiejszych. Nie dość, że musiał uratować swoją lubą, to także zmuszony był ponaprawiać szkody wyrządzone przez Zaka.
The Fantastic Adventures of Dizzy to niezwykła platformówka, która łączy elementy zręcznościowe z czysto logicznymi zagadkami rodem z najlepszych gier point and click. Dizzy oprócz zwykłego łażenia i skakania był w stanie nieść do trzech przedmiotów, które znajdowaliśmy w trakcie wędrówki. Służyły one do ratowania najbliższych, jak i do dostawania się w nowe zakątki ogromnej krainy, jaką było dane nam zwiedzać. Dodatkowo byliśmy zmuszeni do zbierania gwiazdek, bez których konfrontacja z Zakiem byłaby niemożliwa. Nietrudno zgadnąć, że były one często porozmieszczane w najbardziej niedostępnych częściach mapy.
Jakby tego było mało, Codemasters dodali do The Fantastic Adventures of Dizzy szereg minigier, które doskonale łamały monotonię podstępnie wkradającą się do tego typu tytułów. Musieliśmy w nich strzelać do trollów oblegających zamek, przepływać rwący potok w beczce, a nawet wydostać się z morskich głębin przy pomocy bąbelków powietrza. Oczywiście za ich przejście dostawaliśmy nowe przedmioty, przenosiliśmy się w niedostępne wcześniej lokacje, jak i byliśmy nagradzani drogocennymi gwiazdkami.
W tym momencie warto wspomnieć o pewnej cesze tej wspaniałej gry – była ona niesamowicie trudna! Wszystko wokół próbowało nas zabić i to z ogromną zawziętością. Dizzy padał ofiarą pająków, małych myszy, kropel wody, a nawet i napotykanych postaci. Na dodatek w niczym nie pomagał nam kształt bohatera. Dizzy`emu zdarzało się przeturlać parę metrów po oddanym wcześniej skoku, co często pakowało go w jakąś przepaść czy wprost w objęcia agresywnego zwierza. Jedynym naszym wybawieniem były owoce zmniejszające pasek naszego uszczerbku na zdrowiu, jak i puzzle, które po ułożeniu ofiarowywały dodatkowe życie. Szkoda tylko, że obie te rzeczy występowały w ograniczonych ilościach i bardzo szybko się kończyły.
W The Fantastic Adventures of Dizzy zawsze zachwycała mnie oprawa, zarówno graficzna, jak i dźwiękowa. Gra prezentowała się przepięknie jak na tamte lata. Wszystko było kolorowe, ślicznie narysowane, a każda nowa lokacja posiadała unikalny wygląd. Całości dopełniała cudowna muzyka, która potrafi wracać do mnie po dziś dzień.
Przyznam się bez bicia, że The Fantastic Adventures of Dizzy nigdy nie przeszedłem, a próbowałem wiele razy. Mój biedny Pegasus bardzo cierpiał z tego powodu, gdyż potrafiłem zostawiać go włączonego przez kilka dni, zaliczając codziennie kolejne sekcje gry. A działo się tak nie raz i nie dwa. Jednak nigdy nie powiem, że był to czas stracony! Jeżeli po tylu porażkach ciągle zawzięcie do niej wracam, to świadczy to tylko o jednym – The Fantastic Adventures of Dizzy to gra wybitna! Z czystym sumieniem polecam wszystkim przygody bohaterskiego jajka.