Retro - Strider

Retro - Strider

Mateusz Gołębiowski

Przez to, że już za parę dni wychodzi nowy Strider od Double Helix, postanowiłem przypomnieć sobie wcześniejsze odsłony tej serii. Wszystko zaczęło się od automatu stworzonego przez Capcom na początku 1989 roku. Gra oczywiście nazywała się Strider i trzeba przyznać, że w rozgrywce nie przypominała niczego innego. Szybki, napakowany akcją side-scroller, w którym wcielaliśmy się w ninję z przyszłości. Tytuł był niesamowicie grywalny i wciągający, a sam sprzęt zarabiał krocie. Nic dziwnego, że każdy chciał mieć go na swojej konsoli w domu. Jednym z najdoskonalszych portów tego automatowego hitu, wyszedł na Segę Mega Drive. A że miałem zająć się czymś nienajlepszym, swoje kroki skierowałem w stronę NES-a. Strider na tę konsolę wyszedł niewiele później od wersji automatowej, bo zaledwie po czterech miesiącach. Jak wielki tytuł z cudowną grafiką, dziesiątkami przeciwników na ekranie i spektakularnymi bossami tłumaczył się na ten o wiele słabszy sprzęt? Okazuje się, że nijak. Ten Strider diametralnie różnił się od oryginału. Wymyślono go praktycznie od podstaw zmieniając nawet jego fabułę. Przez to mówi się, że jest to bardziej kontynuacja, niż port z automatu.

Akcja gry toczy się w 2048 roku. Ziemia stała się najgorszym miejscem do mieszkania. Korupcja, wysoki wskaźnik przestępczości, bieda. Wokół planety orbituje baza tajnej organizacji Striderów – ludzi, którzy zajmują się brudną robotą. Jeżeli chodzi o infiltracje, wybuchy i uprowadzenia, nie mają sobie równych. Wcielamy się w najmłodszego jej członka o imieniu Hiryu. Pewnego dnia, zostaje on przyzwany przez wicedyrektora Matica, który każe mu zlokalizować i zabić porwanego niejakiego Kaina, który jest jednym z nich. A że jesteśmy bohaterem, zamiast mordować, ratujemy kolegę po fachu, co niestety przemienia się w łańcuch niefortunnych zdarzeń. Okazuje się, że sama organizacja Striderów skrywa mroczne tajemnice, a wszystko nie jest tak różowe, jakby mogłoby się wydawać. Trzeba przyznać, że jak na gierkę na NES-a, mamy do czynienia z całkiem ciekawą, szpiegowską historią pełną zwrotów akcji i szemranych przyjaciół. W końcu nie musimy ratować świata. Jemu i tak już nic nie pomoże. Najważniejsze jest dojście do prawdy dla kogo pracujemy i czy to w ogóle nam pasuje.

Co do rozgrywki, dostajemy też dość oryginalną grę. Niby jest to kolejna platformówka z ninją w roli głównej, ale tym razem nie biegamy z lewa na prawą by przejść poziom. Świat Stridera jest otwarty i pozwala nam wybrać dowolne miejsce naszej podróży. Same etapy również nie są liniowe i musimy kombinować, w które miejsce musimy się udać, by osiągnąć jakiś progres. Przypomina to trochę Metroida, ale w porównaniu jest bardziej hermetyczne. Hiryu, jako postać, dysponuje kilkoma ciekawymi zdolnościami. Jak na prawdziwego ninję przystało potrafi szybko biegać, skakać i odbijać się od ścian. Do atakowania służy mu miecz o dość małym zasięgu i dziwny szpikulec, który podnosi nad głową. Tak, brzmi to dość głupio, ale w samej grze bardzo się przydaje. By było ciekawiej, do gry zaimplementowano mały element RPG. Po wykonaniu jakiejś misji (zabicie bossa, uratowanie jakiejś postaci) dostajemy poziom, który prócz zwiększenia naszych statystyk, daje nam dostęp do różnych czarów. Niestety prócz leczenia, są one totalnie bezużyteczne, ale miło wiedzieć, że coś takiego istnieje. Dodatkowo podczas podróży znajdujemy różnego rodzaju obuwie, które pomagają nam w przechodzeniu niektórych przeszkód, karty otwierające poszczególne sekcje poziomów i dyskietki zawierające różnorakie informacje dotyczące naszej misji. Wszystko to brzmi bardzo ciekawie i trzeba przyznać, że takie jest. Niestety kryje się tu jedno, za to bardzo duże „ale”.

Strider na NES-a jest koszmarem, jeżeli chodzi o stronę techniczną. Dawno nie spotkałem się z tak niedopracowanym, nieprzetestowanym kawałkiem utworu. Sterowanie w tej grze to tragedia. Hiryu skacze jak chce. Czasem zależy to od powierzchni, na której stoi, innym razem od odległości górnej krawędzi ekranu. Po prostu nie można tego przewidzieć. Do tego po skoku postać spada momentalnie jak kamień. Samo odbijanie się od ścian odkryłem przez przypadek błąkając się po etapach nie wiedząc gdzie iść. Jego wykonanie graniczy z cudem, a bywają i takie sekcje, gdzie musimy je wykonać dwa razy pod rząd. Istny horror. Ale nie tylko sterowanie tu nie działa. To by było za proste. Detekcja kolizji często nie istnieje, ekran poziomu przeskakuje co kilka pikseli, a niektóre postacie pojawiają się w pokojach po kilku sekundach od wejścia do nich. I nawet nie każcie mi wspominać o łamanej angielszczyźnie, która pojawia się od czasu do czasu. Co gorsza, tego kuriozum był winny sam Capcom. Ludzie, którzy wcześniej stworzyli Mega Mana2, Bionic Commando, czy chociażby Ghosts ‘n Goblins! Co się więc stało? Dlaczego?

Nie dziwi mnie, że nikt o tym tytule nie pamięta. Sam z miłą chęcią wrzuciłbym go do jakiejś bezdennej dziury albo wulkanu i zapomniałbym o nim na zawsze. Najgorszym jest fakt, że samo założenie gry było znakomite i mogło się udać, ale niestety jej obsługa zabija wszystko. Lepiej znajdźcie sobie automat z oryginalnym Striderem albo zagrajcie w remake na PSX-ie. A ja poczekam sobie na nową odsłonę tej wspaniałej serii. Przecież gorzej od wersji NES-owej być nie może.

Źródło artykułu:WP Gry
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.