Retro - Star Wars: Tie Fighter

Retro - Star Wars: Tie Fighter

Mateusz Gołębiowski

Jakby się dobrze zastanowić to LucasArts od wielu lat nie zrobiło żadnej gry wartej uwagi. MMO w świecie Gwiezdnych wojen straciło graczy tak szybko jak ich zyskało, obie części The Force Unleashed były żenująco krótkie i wypuszczone na siłę, nie wspominając już o pewnej grze na Kinecta, która nie spełniła marzeń o konsolowych potyczkach na miecze świetlne. Jedynie tytuły spod znaku Lego i odświeżone przygody pana Guybrusha trzymają się bardzo dobrze, ale samo LucasArts praktycznie nie tykało się tych projektów. My jednak wrócimy do czasów, kiedy to studio wypuszczało hit za hitem, a Gwiezdne wojny były naprawdę fajne. I nie dość, że wybierzemy się do bardzo, bardzo odległej galaktyki, to przejdziemy na ciemną stronę mocy.

W 1993 roku za sprawą Totally Games wyszedł symulator jednego z najbardziej rozpoznawalnych myśliwców w historii kina – X-winga. Gra była świetna i zyskała rzesze fanów. I tak po pewnym czasie ludzie myśleć, że równie fajnie byłoby się bawić po drugiej stronie konfliktu. I tak półtora roku później dostaliśmy Star Wars: TIE Fighter.

Może i ciężko w to uwierzyć, ale fabuła w tej grze praktycznie nie istnieje. Wcielamy się w początkującego pilota Imperium, a naszym celem jest po prostu przejść od przysłowiowego zera do bohatera. Niektóre źródła mówią, że ów żółtodziób nazywa się Maarek Stele, jednak sama gra nigdy o tym nie wspomina. Mimo braku jakiejś konkretniejszej historii wplecionej w nasze poczynania, Star Wars: TIE Fighter nie jest typowym, surowym symulatorem. Każda misja, jaką dostaje nasz pilot, ma bardzo szczegółową odprawę. Oprócz podstawowych danych, gdzie lecimy i co mamy robić, dowiadujemy się też o ważkości naszych działań dla Imperium, a nawet dostajemy dodatkowe wieści o rzekomych szpiegach w szwadronach czy planowanych zasadzkach. Dzięki temu bardziej można się wczuć w wykonywane zadanie, a i daje to wrażenie uczestniczenia w czymś więcej niż w zwykłej kosmicznej strzelaninie.

Sama gra jak na symulator przystało jest bardzo rozbudowana. Nie tykając ani jednej misji można spędzić z grą dobrą godzinę nieźle się bawiąc. Do dyspozycji dostajemy kilka pokoi, które mają nam pomóc w zapoznaniu się z samą grą, jak i jej uniwersum. W jednym z nich możemy się oswoić ze wszelkimi pojazdami fruwającymi po tamtejszym kosmosie, w innym przejść trening szkoleniowy dowolnym myśliwcem Imperium, a gdzie indziej porozmawiać z postaciami w celu zasięgnięcia informacji o aktualnej sytuacji w galaktyce. Same zadania są bardzo zróżnicowane i nie polegają tylko na lataniu z punktu do punktu i strzelaniu do wszystkiego, co się rusza. Czekają nas misje, w których przyjdzie nam skanować konwoje transportowe, eskortować ważne osobistości czy bronić portów lotniczych. Dodatkowo prócz zadań głównych czeka na nas cały szereg pobocznych celów. Za wykonywanie wszystkiego należycie dostajemy dodatkowe odznaczenia i rangi, a co za tym idzie, większe uznanie u samego Imperatora.

Co do samego sprzętu jakim przyjdzie nam się poruszać po kosmosie, to również nie będziemy zawiedzeni. Zasiądziemy za sterami praktycznie każdego modelu TIE o jakim można usłyszeć. Zaczynając od standardowego Fightera, przez Bombera, Interceptora, Defendera, aż na Advance Dartha Vadera skończywszy. Każdy z nich oferuje różne zdolności bojowe, a i lata się nimi inaczej. Trochę szkoda, że wybór jednostki nie jest zależny od nas, a są one dopisane do poszczególnych misji, jednak to tylko niewielki szkopuł.

Oprawa Star Wars: TIE Fighter również robiła wrażenie, pomimo, że większość czasu gapimy się w czarną pustkę kosmosu. Wszelkie statki, pojazdy transportowe, bazy i inne latające sprzęty są bezproblemowo rozpoznawalne nawet z dużych odległości. Do dziś pamiętam moją radość, kiedy pierwszy raz zobaczyłem jednostkę przypominającą Sokoła Millenium Hana Solo. Wszelkie sekwencje filmowe też zostały znakomicie wykonane mimo sporych ograniczeń. Do tego dochodziło wspaniałe udźwiękowienie całej produkcji. Te strzały laserów, świsty przelatujących TIE Fighterów i wspaniała muzyka wprost z plików MIDI. Aż ma się ochotę jak najszybciej włączyć grę i chłonąć tę całą atmosferę raz jeszcze.

Przyznam się bez bicia, że Star Wars: TIE Fighter to najlepsza gra z tego uniwersum, w jaką w życiu grałem. Zepsułem na niej dwie myszki i doprowadziłem do stanu agonalnego jednego pada przechodząc ją w kółko. Doskonała oprawa, bardzo ciekawe misje i niesamowity klimat to największe atuty tego tytułu. Do tego jest niesamowicie długa, zwłaszcza, jeśli zaopatrzymy się w dodatek o podtytule Defender of the Empire. Star Wars: TIE Fighter pokazuje też, że nie potrzebujemy LucasArts byśmy dostawali dobre gry o Gwiezdnych wojnach. I nie ma co się rozczulać nad śmiercią tego studia, które i tak ostatnio nie wyglądało najlepiej. Lepiej zapamiętajmy ich za niedoścignione po dziś dzień przygodówki point ‘n click.

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne
ZANIM WYJDZIESZ... NIE PRZEGAP TEGO, CO CZYTAJĄ INNI! 👇