Tak właśnie powinna się kończyć dobra sesja RPG. I coś mi mówi, że niejedno z was przeżyło powyższą historię i to nie raz. Niestety im więcej lat na karku, tym coraz częściej wychodzą największe wady tych książkowych systemów. Kumple powoli się wysypują, wolny czas kurczy się w zastraszającym tempie, a i organizm zaczyna już przysypiać w okolicach północy. Na szczęście jest sposób na przypomnienie sobie tych dobrych czasów czasy bez zważania na powyższe niedogodności. W końcu od czego mamy komputery i konsole?
Rynek gier jest pełen niesamowitych pozycji na podstawie książkowych RPG. Większość z nich to długa lista tytułów AD&D z Baldur’s Gate na czele, ale i konkurencja ma się czym pochwalić. Warhammer szczyci się całą masą strategii na swoim koncie, Wampir: Maskarada ma bardzo dobre Redemption i Bloodlines, a CD Project RED już za jakiś czas wypuści na świat swojego Cyberpunka 2077. Niestety w tym wszystkim jest jeden system, który nie najlepiej czuje się w wirtualnym świecie. Mówię tu o jednym z najlepszych RPG łączącym w sobie postapokaliptyczny świat przyszłości, w którym zarówno technologia, jak i magia istnieją obok siebie - Shadowrun. Przez dwadzieścia cztery lata jego istnienia tylko raz udało się stworzyć grę, która jest warta jego nazwy. Powstała w 1993 roku, a wyszła na poczciwego SNES-a.
Wiadomo, że najważniejsza w RPG jest historia. Bez niej nawet najlepszy system walki, najpiękniejsza grafika czy muzyka nie mają znaczenia. Shadowrun zaczyna się dość ciekawie jak na czasy, w których wyszedł, bo od morderstwa głównego bohatera. Budzi się on w kostnicy oczywiście bez jakiejkolwiek pamięci. Kim jest? Jak ma na imię? Czemu ktoś go zabił? I dlaczego wszyscy starają się to zrobić ponownie? Nasze w tym zadanie, by się tego wszystkiego dowiedzieć. Tak, zdaję sobie sprawę, że podobnie zaczyna się chociażby Planescape: Torment, ale to nie zmienia faktu, że dowiadywanie się podczas gry kim jest nasz bohater jest bardzo interesujące. Zawsze jest szansa, że okaże się być prawdziwym burakiem, który chce zniszczyć świat. Nigdy nie wiadomo.
Shadowrun zaś to mieszanka dość niespotykana. Łączy on w sobie elementy RPG z… point ‘n clickiem! I o dziwo działa to znakomicie. Większość czasu spędzamy podróżując z miejsca na miejsce i zdobywając najróżniejsze informacje zarówno o nas samych, jak i o świecie, w którym idzie nam się poruszać. Najważniejsze w grze jest prowadzenie rozmów z napotykanymi postaciami. Tylko w ten sposób uczymy się kluczowych wyrazów, które powiększają nasze zdolności konwersacyjne, a co za tym idzie zdobywamy kolejne elementy układanki. Do tego dochodzi oczywiście standardowe przeszukiwanie pomieszczeń w celu znajdowania potrzebnych przedmiotów. Krótko mówiąc - najprawdziwszy standard w świecie point ‘n click. W to wszystko starannie wmieszano okienka ze statystykami, zdobywanie doświadczenia i rozwój postaci. Prócz zwykłej detektywistycznej roboty, nieraz przyjdzie nam się zmierzyć z zakapiorami próbującymi nas sprzątnąć. Za ich zabijanie dostajemy punkty karmy, które rozdzielamy na poszczególne zdolności bohatera. Do tego dochodzi możliwość zdobywania coraz lepszego uzbrojenia, wszczepiania sobie cybernetycznych wspomagaczy, a nawet najmowania ludzi do wsparcia. Nie jest to może najbardziej skomplikowany system RPG w dziejach, jednak wystarcza w zupełności.
Samo sterowanie też jest dość nietypowe i przez to też mało intuicyjne. Postacią poruszamy standardowo d-padem, jednak żeby coś zbadać, musimy pokazać to osobnym wskaźnikiem. System ten sprawdza się bardzo dobrze, jednak spowalnia on i tak dość ślamazarną akcję. Walki ze zbirami również są prowadzone za pomocą wskaźnika, który na czas bitwy zamienia się w celownik. Wygląda to tak, że namierzamy nim cel i stojąc w miejscu czekamy aż padnie. Jeżeli chcecie podnieść sobie poziom adrenaliny i poczuć dreszczyk emocji, to nie szukajcie tego tutaj.
Od graficznej strony Shadowrun jest poprawny. Nie ma tu się czym zachwycać, nie ma też na co psioczyć. Wszystko jest szare i bure, dość przygnębiające, postacie wyglądają smutno i od wszystkiego bije beznadziejnością. I w sumie mi to pasuje! To wraz z niesamowitą muzyką tworzy bardzo dobry postapokaliptyczny klimat, który jest ważną częścią Shadowruna. Co ważniejsze każda lokacja jest pełna małych szczegółów, które cieszą oczy. Na ulicach walają się śmieci, w klubie koncertuje zespół, a bar jest pełen zmarnowanych i zmęczonych klientów. Zupełnie jakby przyszłość była już teraz.
Shadowrun to dość wyjątkowa gra, którą ciężko z czymkolwiek porównać. Najważniejsze, że doskonale przedstawia świat swojego książkowego odpowiednika. Ma intrygującą historię, fajny klimat i parę ciekawych rozwiązań. Jedyne czego można się w nim przyczepić to długość. Shadowruna można tak naprawdę przejść podczas jednego wieczornego posiedzenia. Jest jednak na tyle wciągający, że bez mrugnięcia okiem na zegarku znowu pojawi się czwarta nad ranem, a podkrążone oczy i dawny uśmiech na twarzy powrócą.