Nie wiecie jak się przed nimi bronić? Znam ten ból. Też kiedyś byłem w podobnej sytuacji. Ale nie martwcie się! Możliwe, że znam sposób na pozbycie się ich.
Od początku lat 60. aż do połowy 70. amerykańską telewizją rządził program o nazwie RollerGames. Było to wydarzenie sportowe, któremu bliżej było do wrestlingu niż do jakiejkolwiek innej dyscypliny. Dwie drużyny przeciwko sobie uzbrojone w kaski, całą masę ochraniaczy i co ważniejsze - mocarne wrotki. Zadaniem drużyn było zdobywanie punktów za pokonywanie przeszkód, robienie okrążeń i lanie się po mordach. Tak jest! Grupa wściekłych wrotkarzy nie dość, że musiała uważać na liczne utrudnienia na torze to dodatkowo wypychali się poza jego obszar, sprzedawali sobie kuksańce w brzuch i kto wie gdzie jeszcze. Idealny materiał na grę? Jak najbardziej! Musiało jednak minąć sporo czasu zanim pojawił się tytuł warty uwagi. W końcu sam program emitowano w czasach, kiedy domowe granie na konsolach było jeszcze w powijakach. Na szczęście wrócił on na chwilę na ekrany telewizorów w 1989 roku. Konami (a raczej ich amerykański odłam Ultra Games) szybko podłapało temat i tak w 1990 roku dostaliśmy mały prezencik w postaci RollerGames na NES-a.
Gra na szczęście nie jest idealnym odwzorowaniem tego, co można było zobaczyć w telewizji. Oczywiście była arena, na której rozgrywały się zawody, a różne zespoły walczyły o jak najwyższe pozycje, jednak postanowiono pójść troszeczkę dalej. Zespoły stały się teraz gangami, a zawody miejscem do rozwiązywania wszelkich konfliktów między nimi. Wszystko jednak się zmieniło, kiedy trzy złe drużyny porywają szefa RollerGames. A że świat musi być w równowadze, to wcielamy się w członków trzech gangów wrotkarzy, którzy w przeciwieństwie do porywaczy, szerzą miłość i sprawiedliwość.
I tak zamiast jeździć w kółko po tym samym torze i omijać te same przeszkody, akcja gry przenosi się na miasto. Od razu można zauważyć, że RollerGames ma wiele wspólnego z Teenage Muntant Ninja Turtles 2: The Arcade Game, który de facto również został wydany przez Konami i to w tym samym roku. Przemierzamy najróżniejsze lokacje, tłuczemy każdego, kto się nawinie, a na końcu dajemy popalić szefowi gangu. RollerGames wyróżnia się jednak faktem, iż nasi bohaterowie pokonują świat na wrotkach. Troszkę czasu zajmuje im ruszenie się z miejsca, a i zatrzymują się nie od razu. Z początku trzeba się do tego przyzwyczajać i trzeba to zrobić jak najszybciej, gdyż każdy poziom najeżony jest różnego rodzaju dołami, rozpadlinami, toczącymi się beczkami, a nawet i miotaczami ognia. Czasami to właśnie same etapy i związane z tym nasze zdolności manualne to największe wyzwanie w całej grze. Pal licho wszystkich zbójów próbujących nas pobić. Nic nie odbiera nam cennych żyć tak, jak źle wymierzony skok nad przepaścią.
Jednakże nie da się zignorować obecności innych gangów na ulicach. W końcu to oni dobijają nas, kiedy pasek życia jest na wyczerpaniu po nieudanej serii przeskoków przez beczki. System walki jest banalnie prosty i obsługujemy go jednym guzikiem. Wystarczy klepać nim szaleńczo, kiedy tylko widzimy jakiegoś przeciwnika i po sprawie. Czasami wychodzi z tego chwyt z serią ciosów zakończony widowiskowym rzutem, ale na nic więcej nie możemy liczyć. Do tego dochodzi dość skuteczny kop z wyskoku, który nie zawsze wychodzi, kiedy chcemy, jak i specjalny cios o zwiększonej mocy, który możemy wykonać do trzech razy. To nieskomplikowanie walki nie jest bynajmniej żadną wadą. Potyczki są szybkie i dynamiczne, dzięki czemu akcja gry nigdy nie zwalnia.
Warto w tym momencie nadmienić, iż RollerGames daje nam możliwość grania jedną z trzech postaci. Różnią się one diametralnie od siebie, dzięki czemu poszczególne etapy można przechodzić z innymi wrażeniami. Pierwszą z nich jest ogromnych rozmiarów koleżka, który może i prędkością nie grzeszy, a jego skoki przypominają bardziej atak czkawki, jednak nikt inny nie ma takiej pary w łapie jak on. Jego kompletnym przeciwieństwem jest zwinna i niesamowicie szybka wrotkarka, która nie ma żadnych problemów z jakimikolwiek przeszkodami, lecz niestety przeciwnicy mogą sprawiać jej małe problemy. Do tego dochodzi jeszcze jedna postać, która oczywiście jest kompromisem pomiędzy tymi dwoma. Szkoda tylko, że żadna z nich nie posiada jakiegokolwiek imienia czy małego przedstawienia. Ja osobiście lubię wiedzieć, kim gram i jaki charakter ma dany bohater.
Od graficznej strony nie mamy może żadnej rewolucji, jednak to, co widzimy jest bardzo ładne i przyjemne dla oka. Każdy z bohaterów ma swój styl, rodzajów przeciwników jest cała masa, a i same etapy w poszczególnych swoich sekcjach potrafią się zmieniać i przedstawiać nam coś nowego. Jednak to od strony muzycznej RollerGames robi największe wrażenie. Wspaniała mieszanka dynamicznych kawałków, od których aż chce się wskoczyć we wrotki i ruszyć na miasto. Nic tylko słuchać.
RollerGames to jedna z moich ulubionych NES-owych gier. Jest trudna, posiada ciekawe połączenie gry zręcznościowej i beat ‘em upa i nie pozwala się nudzić nawet przez chwilę. Niestety jest to trochę zapomniany i niedoceniany tytuł. A szkoda! Zagrajcie w niego koniecznie. Nie dość, że będziecie się znakomicie bawić to dowiecie się jak pozbyć się nieprzyjemnego gangu wrotkarzy ze swojej dzielnicy, a nawet jak uciec przed atakującym was helikopterem.