Sam przyznaję, że ten niebieski jeż przeżył wiele złego przez ostatnią dekadę – kazali mu biegać z wielkim mieczem, zamieniali w wilkołaka, a nawet próbowano go związać z ludzką dziewczyną. Na szczęście te mroczne czasu odchodzą w zapomnienie, a Sonic co rusz dostaje coraz lepsze tytuły. Byle tak dalej!
Może i rzadko się o tym mówi, ale ta maskotka Segi miała dość ciekawe początki. Pierwsze jej projekty w niczym nie przypominały znanego nam jeża w czerwonych butach. A pomysłów było wiele – pies, pancernik, królik o rozciągliwych uszach, Theodore Roosevelt w piżamie. I jakby te twory nie brzmiały dziwnie, to i tak pojawiały się w jakiejś formie właśnie w serii o Sonicu. Wystarczy popatrzeć na doktora Robotnika. Pewnie jesteście ciekawi, po co robię taki wstęp o postaci, która nawet nie pojawia się w dzisiejszej grze. Otóż okazuje się, że nie jest to tylko przeszłość Sonica. Schowany na półce z pomysłami królik o nadzwyczajnych uszach odrodził się po latach pod postacią gwiazdki o imieniu Ristar.
I tak w 1995 roku na Segę Mega Drive dostaliśmy platformówkę, która z jednej strony zalatywała innymi tytułami z tejże konsoli, a z drugiej dawała niespotykane nigdzie indziej doświadczenia. Wcielając się w głównego bohatera musieliśmy uratować galaktykę Valdi przed nikczemnym Kaiserem Greedy. Zmusza on jej mieszkańców do niewolniczej pracy, a na domiar złego więzi jedyną nadzieję ich wszystkich – tajemniczego Legendarnego Bohatera. Całe szczęście Ristar to postać nie w ciemię bita i swoje zdolności ma. Może i nie wygląda na typowego wyzwalacza galaktyk z opresji, jednak to tylko pozory.
Jego głównym atutem są rozciągliwe ręce. Chwyta on nimi czego tylko się da – drabinek, pałąków, prętów, skrzynek. To samo robi z przeciwnikami. A co się dzieje z nimi później? Wykańcza ich swoją własną twarzą! Taki z niego sympatyczny twardziel. Najważniejsze, że mamy możliwość „celowania” rękoma w ośmiu różnych kierunkach. Dzięki temu Ristar jest bardzo zwinną postacią, zarówno jeżeli chodzi o poruszanie się, jak i o pozbywanie się wszystkiego co się rusza. Warto też nadmienić, iż jest on jedną z niewielu postaci, których nie zabija woda. Nie dość, że Ristar jest znakomitym pływakiem, to na dodatek nie potrzebuje nabierać co chwila powietrza. Cóż się dziwić. W końcu pochodzi z kosmosu.
Samych poziomów jest całkiem sporo, a każdy z nich podzielony jest na trzy części. Etapy są bardzo ciekawie zaprojektowane i można je przechodzić kilkoma różnymi ścieżkami. Zupełnie jak w Sonic the Hedgehog. Każdy z nich oferuje nam nowe rodzaje przeszkód, jak i zmusza nas do innego podejścia. Raz musimy pozbyć się wszystkich przeciwników z okolicy, innym razem konieczne jest podróżowanie z metronomem w łapkach, a jeszcze kiedy indziej trzeba wykazać się refleksem przy szybko zmieniającym się otoczeniu. Ristar nie pozwala się nudzić i jest świeżutki od samego początki, aż po sam koniec. Do tego dochodzi cała masa sekretów, które pod koniec gry dają nam małą nagrodę.
Prócz niesamowitej rozgrywki Ristar ma coś jeszcze do zaoferowania – obłędna oprawę audiowizualną. Ciężko jest znaleźć coś ładniejszego na Segę Mega Drive. Wszystko od intra, przez wygląd poziomów, a na postaciach skończywszy jest dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Sama animacja Ristara robi ogromne wrażenie. Aż ma się ochotę przytulić telewizor za to co nam pokazuje. I nie można zapomnieć o ścieżce dźwiękowej, która jest prawdziwą wisienką na tym smakowitym torcie. Majstersztyk!
Jeżeli jeszcze się nie zorientowaliście to Ristar jest jedną z najlepszych gier w jakie można zagrać na Mega Drive i jedna z najlepszych platformówek w ogóle. Może i na odległość czuć od niego Soniciem, część rozwiązań rozgrywki pochodzi chociażby z Rocket Knight Adventure czy Dynamite Headdy to i tak jest to bardzo oryginalna i niesamowicie dopracowana gra. Jest doskonała pod każdym względem i naprawdę nie ma do czego się przyczepić. Bardzo polecam!