Retro: GoldenEye 007

Retro: GoldenEye 007

Mateusz Gołębiowski
SKOMENTUJ

Kiedyś FPS-y były wyłącznie domeną pecetów. Największy bum przyszedł oczywiście wraz z DOOM-em w 1993 roku. Wtedy każdy próbował mu choć trochę dorównać, a najlepiej wyszło to 3D Realms i ich Duke Nukem 3D z 1996. Jednak niedługo po nim id Software wydało Quake’a i cała gonitwa za ideałem zaczęła się od nowa. Natomiast na konsolach FPS-y znajdowały się dopiero w powijakach. Nawet porty DOOM-a nie były w stanie pomóc przebić się temu gatunkowi. Problemem okazały się nie tyle ograniczenia sprzętowe, co pady, które w żaden sposób nie umilały zabawy. Światełko w tunelu pojawiło się wraz z premierą Nintendo 64, do którego stworzono dość dziwnie wyglądający, lecz rewolucyjny kontroler, posiadający gałeczkę analogową. I to właśnie dzięki niemu i znanej wszystkim firmie Rare dostaliśmy grę, której zawdzięczamy niemało.

GoldenEye 007 z początku nie miało ani być FPS-em, ani ukazać się na 64-bitowej konsoli Nintendo. Za sprawą sukcesów serii Donkey Kong Country planowano zrobić z niego platformówkę na SNES-a. Na szczęście wielkie N szykowało się wtedy do wypuszczenia swojego nowego dzieła, które miało zachwycić możliwościami w zakresie grafiki 3D. Dzięki ówczesnemu szefowi i producentowi Rare szybko zmieniono koncepcję i tak oto powstał pomysł na pełnoprawnego FPS-a.

Jak nietrudno się domyślić, GoldenEye 007 to gra na podstawie jednej z najbardziej znanych kinowych przygód Jamesa Bonda. Postarano się, żeby jej fabuła była jak najbardziej wierna filmowi i nie licząc paru ustępstw, wyszło to twórcom znakomicie. Mieliśmy chociażby możliwość pojeżdżenia czołgiem po Sankt Petersburgu. Może nie było to tak widowiskowe jak na srebrnym ekranie, jednak swego czasu stanowiło niemałe przeżycie. Dodatkowo pracownicy Rare osobiście udawali się na plan zdjęciowy GoldenEye i robili fotografie scenografii, by móc ją jak najdokładniej odwzorować. Dzięki temu otrzymaliśmy dość nieliniowe mapy, na których naprawdę można było się zgubić.

Żeby było wiadomo, że gramy Bondem, oddano nam do dyspozycji całą masę gadżetów. Od różnego rodzaju min i układów scalonych, służących do hakowania komputerów, po magnetyczny zegarek i ukryty w nim laser, który wypalał dziury w metalu. Wszystkich musieliśmy używać tak w misjach kluczowych, jak i w tych pobocznych, dzięki czemu były one zróżnicowane i ciekawe. Oczywiście bezbronny agent to martwy agent, dlatego Rare przygotowało dla Jamesa ogromny arsenał, który potrafił zawstydzić niejednego konkurenta z PC. Bond mógł korzystać ze zwykłych pistoletów, najróżniejszego rodzaju karabinów, snajperek, a nawet i noży do rzucania. Było w czym wybierać. Z bronią wiązała się jeszcze jedna nowość, która w tamtych czasach nie istniała w FPS-ach. GoldenEye 007 to jedna z pierwszych gier tego typu, które pozwalały na ciche zabijanie przeciwników. Był to bardzo przyjemny aspekt rozgrywki, a co ciekawe, był on wynikiem czystego przypadku.

Mówiąc o GoldenEye 007, nie można nie powiedzieć o dwóch istotnych kwestiach, które miały olbrzymi wpływ na świat konsolowych FPS-ów. Pierwsza z nich to sterowanie. Dzięki analogowej gałce w padzie byliśmy w stanie precyzyjnie celować w poszczególne części ciała przeciwników. W końcu możliwe były headshoty, bez których żadna współczesna strzelanka nie ma teraz racji bytu. Drugą i zarazem najważniejszą rzeczą, jaką oferowała gra, był lokalny multiplayer. Możliwe okazywało się pogranie aż w 4 osoby na podzielonym ekranie, co było niesamowitym konsolowym osiągnięciem w tamtych czasach. Do zabawy mieliśmy pięć różnych trybów, które w większości stanowiły wariacje na temat deathmatcha, jednak w każdy z nich grało się zupełnie odmiennie. Może zabrzmi to nieprawdopodobnie, ale multiplayer w GoldenEye 007 jest tak dobry, że nawet dziś ludzie zbierają się, by choć trochę w niego pograć.

Bez GoldenEye 007 świat konsolowych FPS-ów by nie istniał. Nikt by teraz nie grał w żadne Halo czy Call of Duty, a już na pewno nie cieszyłby się ich multiplayerem. GoldenEye 007 zrobiło to samo dla konsol, co kiedyś DOOM dla PC. Przetarło szlaki za pomocą rewolucyjnego sterowania i genialnie skonstruowanego trybu wieloosobowego. GoldenEye 007 to legenda, o której przynajmniej wszyscy konsolowcy powinni pamiętać.

Więcej o starych, kultowych grach przeczytasz w naszym nowym dziale "Retro".

Będziemy w nim publikować artykuły przypominające legendarne tytuły z growej przeszłości. Jeśli macie jakieś sugestie, uwagi, propozycje gier do powspominania, piszcie je w komentarzach na stronie specjalnej cyklu.

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne