Retro - Contra III: The Alien Wars

Retro - Contra III: The Alien Wars

Mateusz Gołębiowski

Tytuł Contra wywołuje u polskich graczy dreszcze ekscytacji. I trudno się dziwić. Była to jedna z najlepszych gier, w jakie mogliśmy zagrać na Pegasusie. Intensywna akcja, wybuchy, dwóch komandosów i armia złych kosmitów. Czego chcieć więcej? Niestety, u nas największą sławę osiągnęła tylko „jedynka”. Super C, czyli oficjalna kontynuacja, nie była już tak dostępna, a żeby wejść w posiadanie Operation C na Game Boya, należało mieć hojną ciocię z Niemiec. Trochę szkoda, bo każda z nich miała swój własny, niepowtarzalny urok i była niesamowicie grywalna. Jednak największy żal powinien wychodzić z nieznajomości odsłony ze SNES-a - Contry III: The Alien Wars. Wyszła dość wcześnie jeżeli chodzi o żywot tej konsoli. Europejczycy dostali ją zaledwie kilka miesięcy po jej premierze! Podkreślam to dlatego, że Konami iście zaszalało tworząc ten tytuł. Wycisnęli z poczciwego SNES-a siódme poty, zupełnie jakby spędzili z nim już ładnych parę lat. Oczywiście po raz kolejny stworzyli grę o bieganiu z pistoletem i strzelaniu do wszystkiego co się rusza, ale tym razem było to napakowane do granic możliwości.

Jest rok 2636, kiedy to spokój na Ziemi zakłóca atak obcych. Dokładnie tych samych, których przyszło nam się pozbywać w Contrze i Super C. Tym razem przybyli trochę bardziej sfrustrowani. Mieli dość zakładania baz na małych wysepkach, które były niszczone w mgnieniu oka. Tym razem była to inwazja na wielką skalę, w której całe miasta obracały się w proch. Normalnie w takich sytuacjach wysyła się całe armie, ale nie zapominajmy, że to jest Contra. Tu wystarczy dwójka napakowanych komandosów w podkoszulkach i solidny arsenał.

To że Contra III to najintensywniejsza gra akcji w jaką można zagrać dowiadujemy się już podczas pierwszego etapu gry. Konami już od pierwszych chwil postanowiło zarzucić nas nowościami, jakie wymyślili, zaczynając od jazdy czołgiem, a na podpaleniu całego poziomu skończywszy. Przy okazji można było się szybko zorientować, że nasza postać zyskała parę, bardzo przydatnych umiejętności. Po pierwsze mogliśmy nosić ze sobą dwa rodzaje broni, które można było zmieniać w dowolnym momencie. Jeżeli ginęliśmy to traciliśmy tą, którą aktualnie strzelaliśmy. Ta druga o dziwo zostawała i od razu była gotowa do użycia. Prosty patent, a mimo to bardzo przyjemny. Po drugie, prócz strzelania, do dyspozycji dostawaliśmy granaty, które pustoszyły wszystko w obrębie wybuchu. Bardzo przydatne podczas walk z bossami, a i przy oczyszczaniu ekranu z gromady przeciwników sprawdzały się znakomicie. Sam arsenał, który wszyscy doskonale znali i kochali, uległ drobnym modyfikacjom. Co ważniejsze doczekaliśmy się paru nowości. Miotacz ognia w końcu działał tak jak powinien, plując przed siebie płomieniami na niewielką odległość. Laser, bodajże pierwszy raz w serii nie był bezużytecznym szmelcem. Ba! Był dewastującym narzędziem przeciwko bossom. Nowością było działo, które wypluwało z siebie wybuchające pociski, i wyrzutnia rakiet samonaprowadzających, której nazwa mówi chyba wszystko. Najważniejsze, że każda z tych broni działała i z każdej strzelało się z przyjemnością. Chociaż i tak daleko im było do legendarnego Spread Guna, którego tutaj oczywiście nie zabrakło. Innymi ciekawymi zdolnościami naszego bohatera było chwytanie się niektórych belek i wspinanie się po ścianach. Konami było tak dumne z tej mechaniki, że jeden z etapów praktycznie w całości polegał na zwisaniu z belek, czy wdrapywaniu się po budynkach. I trudno się dziwić. Była to miła odmiana od zwykłego łażenia po ziemi i wymagało to od gracza małej zmiany nastawienia, co do samej rozgrywki.

Niestety, jednej z nowości nie jestem w stanie przeboleć. Były to etapy widziane z góry, w których nasz komandos był osią do obracającego się wkoło środowiska. Rozumiem, że chciano tu pobawić się możliwościami chipa Mode 7, ale w tak szybkiej i intensywnej grze było to małą przesadą. Od wirującego dookoła świata można było nabawić się zeza i dostać mdłości. Często trudno było w cokolwiek trafić, a miejscami wymagało to niemałej precyzji. Na szczęście w samej grze nie ma ich za wiele, zupełnie jakby ktoś stwierdził w pewnym momencie, że mogą się one nie spodobać. Szkoda, że nie pozbyto się ich w całości.

A wiecie jak wygląda Contra III? Najlepiej! Ciężko jest znaleźć coś równie imponującego na SNES-ie. Wszystko, począwszy od postaci, przez przeciwników, aż po projekty poziomów jest tutaj fantastyczne. Każdy etap ma swój własny styl i klimat i jest dopracowany w najmniejszych szczegółach. Samo patrzenie się na tła sprawia dużo radości. Bossowie również miażdżą wyglądem i ilością animacji. Wszystko to przy niedorzecznie dużej ilości wybuchów i strzałów, które nawet na chwilę nie zwalniają rozgrywki. Szkoda tylko, że od dźwiękowej strony jest trochę słabiej. Odgłosy niektórych wystrzałów czy eksplozji nie posiada odpowiedniego kopa, przez co są trochę nijakie. No i sama muzyka trochę straciła swój pazur.

Ale pal licho poziomy wywołujące mdłości, czy nieciekawą ścieżkę dźwiękową. To jest Conta III: The Alien Wars! Jeden z najlepszych tytułów, jakie można odpalić na SNES-ie. Sama rozgrywka nie ma sobie równych. Intensywna, trudna, a do tego bardzo przyjemna i satysfakcjonująca. Do tego, tak jak w poprzednich częściach, można przechodzić ją z kimś u boku, a każdy weteran Contry wie, że to najlepszy sposób. Jeżeli macie możliwość to kupujcie tą grę w ciemno. Najlepiej z drugim padem, jeżeli nie posiadacie takowego. Tylko miejcie na uwadze, że europejska wersja tej gry widnieje pod nazwą Super Probotector: Alien Rebels, w którym zamiast komandosów i wrogich żołnierzy, dostajemy beznadziejne roboty. Tak, wiem. Mi też to się nie podoba.

Źródło artykułu:WP Gry
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.