Retro - After Burner Complete

Retro - After Burner Complete

Mateusz Gołębiowski

Nawet gry wydają się jakieś takie spasłe i mało porywające. Rzadko napotyka się teraz na tytuły, od których puls wyskakuje poza skalę, a od prędkości łopocze twarz od wirtualnego podmuchu wiatru. Gdzie się podział ten cały dynamizm i poczucie szybkości? Gdzie ich szukać? To proste! W przeszłości.

Pana Yu Suzuki powinniście już kojarzyć. Swego czasu tworzył największe automatowe hity dla Segi. Ba! Niektóre z nich nawet były w czołówce popularności w polskich salonach gier. Jednym z nich to wspominany już przeze mnie Out Run. Nieskomplikowany, trudny, a przede wszystkim bardzo szybki. I nie był to pierwszy tytuł w jego karierze, który charakteryzował się tymi cechami. Wcześniej Suzuki stworzył dziwaczną strzelaninę z jednookimi mamutami, robotami i smokami – Space Harrier.

W 1986 roku w salonach królował oczywiście automat z Ferrari Testarossa w roli głównej, jednak ta sytuacja miała się niedługo zmienić. Na srebrnych ekranach pojawił się Top Gun, przez co wszyscy nagle zechcieli być pilotami myśliwców, strzelać do MIG-ów i z chwałą lądować na lotniskowcach. Wiadomo, że w takich przypadkach pomagają gry, ale absolutnie żadna produkcja nie była w stanie oddać choćby krztyny emocji walk powietrznych z tego filmu. Co gorsza wszystkie tytuły na licencji Top Gun były parszywe. Na szczęście na pomoc graczom przyszedł nie kto inny jak sam Yu Suzuki. Wziął całą mechanikę ze Space Harriera, dodał do tego dynamizm z Out Run, dodał do tego myśliwce i taki produkt wysłał w świat na dopalaczu.

Tak oto w 1987 roku dostaliśmy automat z After Burner. Z założenia gra miała być prosta w obsłudze i dawać jak najwięcej przyjemności z prowadzenia pojazdu. I tak rzeczywiście było. W After Burner zasiadaliśmy za sterami F-14 Tomcat, amerykańskiego myśliwca, którego pilotem był właśnie Maverick z Top Gun. By uciec od wszelkich skomplikowanych zegarów, kontrolek i tym podobnych gadżetów spotykanych w kabinie pilota, akcję postanowiono poprowadzić na tyłach samolotu. Sterowanie ograniczono do joysticka z dwoma guzikami i wajchy do kontroli ciągu, a żeby było jeszcze łatwiej, naszej maszyny nie szło rozbić o ziemie. Cel był również prosty – nie zginąć.

Po wrzuceniu monety do automatu od razu byliśmy wrzucani w akcję. F-14 startował z lotniskowca Sega Enterprise i zaraz potem zza horyzontu pojawiały się wrogie jednostki. Do walki z nimi służyły dwa rodzaje broni – kompletnie bezużyteczne działka Vulcan i o niebo lepsze rakiety na podczerwień. Tych drugich może i była ograniczona ilość, jednak co jakiś czas uzupełniał nam je w locie samolot transportowy. Co ciekawe oczyszczanie nieba z wrogich MIG-ów nie było koniecznością do przejścia gry. O wiele ważniejsze były nasze zdolności manewrowe.

Jakoby to wszystko nie brzmiało prosto to trzeba wiedzieć, że After Burner jest niesamowicie trudnym tytułem. Wszystkiemu winna jest prędkość, w jakiej jest prowadzona cała akcja. Krajobraz pod nami sunie niesamowicie szybko, wokół lata cała zgraja myśliwców wystrzeliwująca w naszą stronę drugie tyle rakiet, do tego dochodzą wybuchy, dym, a niekiedy i przeszkody terenowe. Żeby tego było mało, w późniejszych poziomach zmuszeni jesteśmy do uciekania przed goniącymi nas pociskami, jak i samymi MIG-ami. After Burner potrafi zmieniać sytuacje na ekranie w ułamku sekundy, co często kończy się naszą śmiercią.

Z reguły nie powinno się mówić, że grafika jest jednym z najważniejszych elementów gry, jednak w tym wypadku odgrywała ona bardzo dużą rolę. After Burner swego czasu odniósł olbrzymi sukces, przez co został przeportowany na niezliczoną ilość konsol i komputerów. Niestety żadne z tych urządzeń nie mogło się równać z możliwościami automatów. Wszystkie sprzęty począwszy od NES-a, Segi Master System i Mega Drive, przez Amigę i Atari ST, a na poczciwych PC-tach skończywszy, nie były w stanie oddać płynności, jak i szczegółów z wersji arcade. Przez to gry były dość mierne w odbiorze, jak i w samej rozgrywce. Dopiero w 1995 roku, kiedy to na Segę 32X wyszedł After Burner Complete, można było poczuć się jak nieustraszony pilot myśliwca we własnym domu. Fakt, był on portem After Burner II, jednak kontynuacja nie różniła się prawie w ogóle od pierwowzoru. Najważniejsze, że wrażenia z grania zgadzały się idealnie z tymi odczuwanymi przy automacie.

After Burner to przeżycie, które nie ma sobie równych. Nie jestem w stanie przytoczyć żadnej gry, która dorównywałaby jej intensywnością i szybkością akcji. Nie może się z nią równać żaden Sonic, Burnout, ani nawet strzelaniny pokroju Vanquisha. Mając na uwadze fakt, że After Burner ma 26 lat na karku to trzeba przyznać, że jest to niesamowite osiągnięcie. Jeżeli w swojej okolicy macie jakiś salon gier to jest dużo prawdopodobieństwo, że uda wam się tam znaleźć automat z After Burner. Gwarantuje, że każde posiedzenie przy tej grze wywoła u was wypieki na twarzy, a wasze ręce będą się trzęsły z ekscytacji.

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne
NIE WYCHODŹ JESZCZE! MAMY COŚ SPECJALNIE DLA CIEBIE 🎯