"Gry wideo to ostatni bastion seksizmu w popkulturze". Czyli Wysokie Obcasy Extra o nas, zwyrodnialcach
"Bijesz kobiety do nieprzytomności, przerabiasz wiarołomną żonę i jej kochanka na karmę dla psów, oglądasz, jak alfons znęca się nad prostytutką, czasem to ty musisz torturować i gwałcić".
19.03.2015 | aktual.: 15.01.2016 15:37
Umówmy się - gry wideo miewają ułomności. Bywa, że epatują seksem i wielkimi biustami, nawet wtedy, gdy gra wcale tego nie potrzebuje. Bywa, że to komuś przeszkadza. Co zabawne, niekiedy nie przeszkadza kobietom, które lubią grać seksownymi postaciami w grach. Tak, gry wideo głównego nurtu są skierowane głównie do facetów i przez facetów tworzone - i z tego względu zazwyczaj kierujemy w nich facetami, a bywa, że kobiety sprowadzone są do roli dam w opałach, które musimy ratować.
Powodów jest sporo - głównym jest marketing. Wystarczy przypomnieć perypetie twórców Remember Me, którym nie chciano wydać gry, której bohaterką była kobieta. Ale są i gry, które tworzy się z myślą o kobietach. Celuje w tym polska firma Artifex Mundi ze swoimi produkcjami "hidden objects". Czy zatem istnieją różne gry skierowane do graczy w różnym wieku i różnej płci? Niewątpliwie. Czy o tych przeznaczonych dla mężczyzn mówi się najwięcej? Owszem.
Ale można zamknąć oczy na tych kilka prostych zdań próbujących ująć zawiłą specyfikę rynku gier. I napisać artykuł o tym, że gry wideo są ostatnim bastionem seksizmu w popkulturze (co jest bzdurą, tak na marginesie, na przykład dlatego). Trzeba wprawdzie posłużyć się podobnym rozumowaniem, jak na przykład w tekście o gwałcicielach, w którym o to przestępstwo automatycznie podejrzani są wszyscy faceci, ale przecież na tym polega artykuł z tezą. Tekst o grach w ostatnim numerze "Wysokich Obcasów Extra" jest właśnie artykułem z tezą, w którym nie dopuszcza się do głosu obiektywnego spojrzenia.
Autor, Grzegorz Giedrys, zdradza pewne braki w wiedzy już na początku tekstu. Pisze tam o kobiecie, która jest poniżana w trakcie gry w sieci. Właśnie z tego powodu, że jest kobietą. Czytamy:
"Szybko zaczęły się wyzwiska. - Do you even tea bag? - zaczął się dopytywać jeden ze Szkotów. - Czy ty teabagujesz? Chodziło o zwyczaj, który się stosuje, gdy chce się upokorzyć pokonanego przeciwnika - staje się nad nim i kuca nad jego głową. To ma przypominać maczanie torebki herbaty w szklance". Drogi autorze... Nie, to nie ma przypominać maczania torebki herbaty w szklance. Ma przypominać pewną czynność seksualną, której przez wstydliwy rumieniec nie będę tu opisywał. I jest faktycznie poniżające, czy dla kobiety, czy dla faceta. Nie znam jednak nikogo, kto nie mógłby przez to spać po nocach, bo tak to już jest w sieciowym graniu - ktoś może Cię poniżyć, ale grasz po to, by go dopaść i pokazać mu, że jesteś lepszy.
Powyższe nie jest oczywiście usprawiedliwieniem dla obrażania kobiet w sieci. Zwłaszcza podczas grania. Seksistowskie uwagi są obrzydliwe, ale sugerowaniu, że jest to normą, również daleko do elegancji. Przy okazji pomija się fakt, że w grach ludzie bywają obrażani z różnych powodów - bo są Polakami, Rosjanami albo Kanadyjczykami, bo kiepsko grają, bo zawalili cel misji. To nie gry są winne obrażaniu - to anonimowość i fakt, że ktoś jest niekulturalnym idiotą. To nie alkohol zabija, lecz pijani kierowcy. To nie spódniczka gwałci, lecz chory psychicznie przestępca. To nie gry sprawiają, że obraża się kobietę w grze online, lecz fakt, że obrażający jest chamem.
Czasami zdarzy się sytuacja, gdy będziemy mieć do czynienia z kimś, kto odeśle grającą dziewczynę do kuchni, bądź zarzuci jakimś niewybrednym komentarzem. Są to nieprzyjemne incydenty i trzeba je piętnować i tępić. Na szczęście większość moich growych przygód online opiera się na równej, partnerskiej relacji. Tego życzę wszystkim grającym dziewczynom. Thx! np. Dzięki, że poczekałeś. Koniec rozmowy na czacie - Czasami zdarzy się sytuacja, gdy będziemy mieć do czynienia z kimś, kto odeśle grającą dziewczynę do kuchni, bądź zarzuci jakimś niewybrednym komentarzem - mówi mi Marta Matyjewicz, administratorka fanpage'a Grające Kobiety. - Są to nieprzyjemne incydenty i trzeba je piętnować i tępić. Na szczęście większość moich growych przygód online opiera się na równej, partnerskiej relacji. Tego życzę wszystkim grającym dziewczynom.
"Mężczyźni kipią z nienawiści, grożą gwałtem i śmiercią, ale z jakiego powodu? Co powoduje ich wściekłość? Strach. Wielu z nich się boi, że feminizm może zmienić ich gry w emancypacyjne propagandówki bez przemocy, wspierające równość, tolerancję i prawa mniejszości" Owszem, dyskusja o GamerGate pokazuje, że pewni gracze tego właśnie się boją. Dlaczego jednak w takim razie samce alfa gwałtem i śmiercią grożą również sobie? Ileż to się nasłuchałem, co mi z dupskiem zrobi przeciwnik w grze... Czy również bał się, że zrobię "emancypacyjną propagandówkę bez przemocy"? To projekcja naciągana, próbująca nadać filozofię zwyczajnej ludzkiej głupocie i poczuciu anonimowej bezkarności w sieci.
"Niemal wszystkie najpopularniejsze gry sprawiają wrażenie, jakby ich adresatem byli napaleni gimnazjaliści". Czy ja wspominałem coś o artykule z tezą? Pozwólcie, że nie będę przytaczał przykładów gier pokazujących, że to zdanie nie trzyma się kupy.
"W wielu grach można zatrudnić prostytutkę - w "Assassin's Creed 2" w której wcielamy się w rolę zabójcy walczącego ze złem w skorumpowanej Florencji, bohater płaci paniom lekkich obyczajów, aby odciągnęły uwagę straży od jego działań". Autor zapewne tylko z uwagi na brak miejsca nie wspomina, że inną grupą wynajmowaną w tym samym celu są np. złodzieje, a wśród nich rzecz jasna sami mężczyźni. Seksizm!
„W grze "Hitman" możemy podłożyć ciało martwej tancerki, aby zainteresować nim strażników” Można też podłożyć ciała martwego: 1) kucharza; 2) kelnera; 3) ogrodnika; 4) sprzedawcy hot-dogów. I kilkadziesięciu innych, męskich i żeńskich. I co w związku z tym?
"Opowiadająca o przestępcach pnących się w kryminalnej hierarchii seria "Grand Theft Auto" pozwala nam zostać seryjnym mordercą prostytutek" Ale możemy też zostać seryjnym zabójcą staruszek, osobników płci męskiej, ludzi w dresach, sprzedawców kurczaków, blondynów i cholera wie kogo jeszcze. Nie wiem, czy każda grupa poszkodowanych może liczyć na słówko kończące się na "-izm", które pozwoli zrobić aferę.
"Postaci kobiece w tych grach nie mają żadnych szczególnych właściwości - są wymienne i jednorazowe. Można je unicestwiać na różne sposoby. I dostać za to nagrodę" Między innymi. Ale nie tylko. Trzeba dużo złej woli, by widzieć w tych grach wyłącznie to. Autorowi nie przeszkadza, że wszyscy mężczyźni w GTA IV to zabójcy, złodzieje, kłamcy, psychopaci i ogólnie rzecz biorąc plugawe typy. W wielu grach jest dokładnie tak samo. Wrażliwcy? Hodowcy gołębi? Romantyczni randkowicze? Rzadko. Jak facet w grze, musi zabijać. Na szczęście to "rzadko" oznacza i tak na tyle dużo tytułów, by mi to nie przeszkadzało.
Potem robi się gorąco, bo autor kolejne dwie strony poświęca Anicie Sarkeesian, feministce badającej seksizm w grach. Kiepska to reprezentantka w dyskusji o grach, bo już złapana na manipulacjach w swoich materiałach i generalnie niewielkiej wiedzy o grach. Mówiąc o Hitmanie, skupiała się wyłącznie na tym, że można w nim zabijać prostytutki. Można, ale nie trzeba. Można też zabijać dziesiątki innych ludzi. To już więcej sensu byłoby w argumentach ludzi walczących z brutalnością w grach. Najwyraźniej w pierwszej kolejności złe jest to, że giną prostytutki, a dopiero w dalszej to, że zginąć mogą wszyscy. Nic dziwnego, że autor tekstu wykłada się tutaj kompletnie:
"Sarkeesian wychowała się na Nintendo i uzasadniając to, co się dzieje w świecie gier, przywołuje historię gry "Dinosaur Planet". Pracowało nad nią w 1999 roku studio Rare, bohaterką była 16-letnia Krystal, która podróżowała w czasie, aby pokonać prehistoryczne potwory i tym samym uratować świat. Ale ta gra nigdy nie ukazała się w tej formie. Autorzy przed jej wypuszczeniem na rynek całkowicie zmienili scenariusz - głównym bohaterem został Fox McLoud, a wojowniczej Krystal przypadła rola księżniczki zamkniętej w kryształowym więzieniu i ubranej w skąpe seksowne ciuszki". Autor odrobił tylko część zadania domowego - obejrzał "Damsel in Distress" na kanale Sarkeesian.
Nie dotarł niestety choćby do tego artykułu sprzed roku, w którym wskazano, jak bardzo Sarkeesian mija się z prawdą.
Po pierwsze, bohaterami Dinosaur Planet miały być dwie postaci - obok Krystal również niejaki Sabre. Samiec. Po drugie, Dinosaur Planet miało być nową marką, niezwiązaną ze znaną serią Star Fox, a do zmiany doszło ze względów marketingowych.
A teraz uwaga, bo poniżej zobaczycie jak wygląda Krystal, o której autor pisze, że jest ubrana w "skąpe seksowne ciuszki".
Krystal, Star Fox Adventures
Fakt, że zamiast lisiczki graczowi przyszło sterować lisem, jest raczej materiałem do analizy przez magazyn "Twój leśniczy", niż "Wysokie Obcasy Extra".
W osobnej tabelce czytamy o seksistowskich toposach wskazywanych przez Sarkeesian. Jest więc o damie w opałach na przykładzie Peach, którą porywano w 13 z 14 gier z Mario. Ani słowa o tym, że w wielu innych grach z hydraulikiem Peach jest pełnoprawnym członkiem drużyny, kierowcą, golfistką lub tenisistką, a nawet doczekała się własnej gry, Super Princess Peach, w której to ona ratuje Mario i Luigiego z rąk Bowsera. Jest też o biednej Zeldzie, którą z opresji zawsze ratuje Link - tu również pomija się jej alternatywną postać Sheik, która jest dla Linka raczej wsparciem.
"Twórcy regularnie wykorzystują brutalność wobec kobiet, aby pokazać, jak dalece ciężki, okrutny i bezwzględny jest świat gry. Kobiety pojawiają się na scenie, aby na oczach gracza stać się ofiarami. A później ich okaleczone ciała są zamiecione, znikają ukryte za kotarą. Nikt więcej o nich nie mówi". Dziwne, ja zastanawiam się zazwyczaj, dlaczego te wszystkie złowrogie organizacje w grach zatrudniają samych mężczyzn, których przychodzi nam zabić i "schować za kotarą".
"Lara Croft, bohaterka gier przygodowych z serii "Tomb Raider", sama rozprawia się z dziesiątkami przeciwników, ale jeden rzut oka na jej nieprawdopodobnej wielkości biust przekonuje, że stworzono ją nie z myślą o kobietach". Lara z nieprawdopodobnej wielkości biustem to wspomnienie w stylu "dawno i nieprawda". Aktualna Lara Croft ma mniejszy biust, którym nie epatuje na ekranie, a szorty zamieniła na spodnie. I nie wydaje mi się, by komukolwiek to przeszkadzało - jeśli ktoś narzekał na ostatnią część Tomb Raidera, to dlatego, że przeważało w nim strzelanie zamiast łamigłówek. I to jest dla graczy realny problem.
Kuriozalna jest też obecność gry Day Z w ramce z "grami do myślenia", obok This War of Mine, To the Moon czy Dear Esther. Gra z toksyczną społecznością, w której łatwo o traktowanie innych graczy w sposób krytykowany na początku artykule, rekomendowana w takim miejscu? To nie trzyma się kupy.
To mógł być ciekawy tekst, gdyby autor zadał sobie trud i zapytał o zdanie na przykład panie z fanpage'a Grające Kobiety, zamiast przytaczać przykłady z Zachodu i powoływać się na Anitę Sarkeesian. Która zresztą pasuje do tekstu jak ulał - w końcu w obu przypadkach chodzi o tezę i gorzej dla faktów, że do tezy nie pasują. Nie, gry nie są pozbawione problemów. Ale przytaczanie kłamliwych, jednostronnych obserwacji to najgorszy sposób, w jaki można o nich mówić.
Marcin Kosman