Podczas pokazu przedstawiciele Microsoftu raz po razie demonstrowali możliwości nowej wersji swojego kontrolera-kamery. W tym wykorzystanie do obsługi konsoli gestów i komend głosowych. Komend wygłaszanych według ustalonej składni, zaczynającej się na „Xbox”, a kończącej na tym, co Xbox akurat ma zrobić. Haczyk polega na tym, że ta metoda obsługi urządzenia nie jest do końca nowa. W gruncie rzeczy w ogóle nie jest nowa, bo dokładnie w ten sposób działa pierwszy Kinect, chociaż z pewnością nie tak wszechstronnie i sprawnie.
Stąd kiedy ze sceny padały słowa, dajmy na to, „Xbox go home” (XBOX GO HOME!), powodujące wyświetlenie menu głównego, Kinecty graczy oglądających konferencje odpowiadały na wezwanie. Często nie rozumiejąc go do końca, rozpoznając tylko pierwszą część – Xbox – wskazującą na to, że zaraz nastąpi jakieś polecenie, i interpretując dalszy fragment wypowiedzi na rozmaite sposoby. Uruchamiały się gry. Losowe aplikacje. Wyszukiwarka. I przerywało się odtwarzanie konferencji. Do śmiechu zapewne im nie było, chociaż obiektywnie jest to dość śmieszne (hahaha).
I w tym miejscu pojawia się ciekawy problem z nowym pomysłem Microsoftu. W przypadku opisywanej sytuacji rozwiązaniem mogło być po prostu wyłączenie Kinecta na czas konferencji. Ale na nowej konsoli nie będzie to możliwe – kamera i mikrofon podłączone mają być do urządzenia cały czas, rejestrując obraz i dźwięk non stop. Co stanie na przeszkodzie złośliwcom, którzy wpadną na pomysł, by wparować nam do pokoju podczas sesji w ulubioną grę i zakrzyknąć „Xbox OFF”?
Nic. Nic nie stanie.