Na początek należy odrzucić obawy, że nowa odsłona to kalka formuły zaprezentowanej w Rayman: Origins sprzed dwóch lat. Mimo że twórcy trzymają się sprawdzonego schematu mistrzowskiego platformera 2D, który moim skromnym zdaniem bije na głowę wszystkie występy Raymana w trzech wymiarach, to jednak zawarli w Legendach tyle nowych pomysłów, że momentami nie mogłem wyjść z podziwu. Od czego tu zacząć?
Pierwsza nowość, jaka rzuciła mi się w oczy po uruchomieniu wersji preview Rayman: Legends, to istotny drobiazg w postaci menu z wyborem poziomów. Twórcy odrzucili zamysł biegania po gałęziach drzewa z Origins na rzecz bardziej przejrzystej i wygodniejszej galerii obrazów. Teraz każdy świat jest reprezentowany osobnym namiotem, w którym czeka na nas rząd sztalug z początkowo zakrytymi płótnami. Idea obrazów jest powiązana z fabułą, której przybliżanie nie jest istotne, ale najważniejsze, że nowe menu spełnia swoją rolę należycie.
Pod względem rozgrywki Rayman: Legends jest zaś niemal 100-procentowym konserwatystą. Sympatyczny bohater w dalszym ciągu biega, skacze, robi śmigło uszami, posyła kopniaki i zachęca do jak najszybszego pokonywania etapów. Podobnie jak w Origins, kluczem do sukcesu i satysfakcji jest raczej wyczucie czasu, aniżeli dokładne planowanie kolejnych posunięć czy czekanie na nadjeżdżającą platformę. W Rayman: Legends bez dwóch zdań powinno się grać z przyciskiem R2 (szybki bieg) wciśniętym na stałe. Raymanowi co prawda trochę brakuje do niebieskiego jeża Segi, ale płynne pokonywanie przeszkód bez robienia przystanków to coś, co sprawiało mi największą przyjemność w grze Ubisoftu. Szczególnie w nowych poziomach muzycznych.
new WP.player({ width:610, height:343, autostart:false, url: 'http://get-2.wpapi.wp.pl/a,61764431,f,thumb/47/56/cf/fecf4bbe7a15e3253140f65c03820e85/5192ae4bee370_Rayman_Legends_20_000_Lums_Under_The_Sea_US_.mov', });Zwiastun gry! Wersję wideo w wyższej rozdzielczości znajdziecie pod tym adresemW Rayman: Legends powracają klasyczne poziomy z bieganiem w prawo, zbieraniem Lumsów i ratowaniem Małaków, ale to nie jedyne atrakcje dla samotnego gracza. Jedną z nowością są właśnie poziomy muzyczne, których nie sposób ukończyć na zwolnionych obrotach. Kiedy odpalimy taki etap i usłyszymy pierwsze takty melodii (na przykład Eye of the Tiger w wersji Mariachi), musimy biec ile sił w nogach, skakać tylko w wyznaczonych momentach, uderzać pojawiających się przeciwników bez chwili zawahania. Mieszanka platformera z elementami gry rytmicznej to hipnotyzujące i energetyczne doświadczenie. I szkoda, że na każdy świat przypadnie prawdopodobnie tylko jeden taki etap.
Druga nowość to współpraca z Murfym, pamiętanym z debiutu w Rayman 2. Latająca żaba, tudzież zielona mucha z szerokim uśmiechem pojawia się w niektórych poziomach jako częściowo grywalny pomocnik. Murfy porusza się bowiem automatycznie i nie mamy wpływu na jego tor lotu, a jedyne akcje, jakie wykonuje z naszego polecenia, odpala się kółeczkiem na Dual Shocku. Niepozorny pomocnik może połaskotać olbrzyma, który tym samym staje się podatny na kopniaki Raymana. Może przesuwać platformy, przecinać liny, kręcić kołowrotem – wszystko po to, aby pomóc głównemu bohaterowi w dotarciu do celu. Taka współpraca to miła odmiana od ciągłego biegania i skakania. Rozgrywka może jest przez to bardziej stonowana, chociaż przy odrobinie wprawy i znajomości terenu, poziomy z Murfym nie muszą być wcale wolniejsze od innych.
I to jest najpiękniejsze w Rayman: Legends, że można grać po swojemu. Biec na złamanie karku lub zwolnić przed ruszającą się rozpadliną i poczekać na odpowiedni moment do skoku. Można próbować zebrać wszystkie śpiewające Lumsy lub olać kolekcjonerstwo i... biec na złamanie karku. Samotnie lub z kolegami w pełnej śmiechu i/lub frustracji zabawie wieloosobowej. A kiedy znudzi się pokonywanie platformowych poziomów, warto zajrzeć na boisko do Kung-Futbolu. Zręcznościowej minigry, w której na jednym ekranie widzimy dwie bramki, piłkę i znanych bohaterów, potrafiących posyłać gałę do siatki swoimi standardowymi ruchami.
Z dostępnej wersji preview wnioskuję, że Rayman: Legends to prześliczna i zabawna platformówka, której żaden fan gatunku nie będzie mógł zignorować. Szykuje się godny następca dwuletniego Origins i najważniejszy platformer 2D tego roku. Z góry przepraszam trzech posiadaczy Wii U czytających tę zapowiedź, ale cieszę się ogromnie, że Rayman: Legends przestało być tytułem na wyłączność dla konsoli Nintendo. Takie perełki trzeba pokazywać wszędzie, gdzie się da.Goodgame Empire - udowodnij, że jesteś prawdziwym strategiem