Popełniłam już jakiś czas temu felieton na temat medycyny w grach. Temat ten pozostaje wciąż żywy i tworzone są gry, które bardziej lub mniej dosłownie biorą na warsztat tę tematykę. Chciałabym skupić się tu na tytule z tegorocznego Global Game Jam, który w 48 godzin stworzyło czterech wizjonerów: Jack Good, Tom Jackson, Luke Williams i James Broadley. W styczniu tego roku wydali oni grę, która stała się darmową wersją demonstracyjną większego projektu, ukończonego trzy miesiące później. Projektem tym był właśnie Surgeon Simulator 2013, za który odpowiedzialne jest niezależne studio Bossa.
Surgeon Simulator 2013 pozwala nam wcielić się w Nigela Burke – człowieka, który zatrzymał się gdzieś w latach 90, kiedy monitory były większe od komputerów i używało się jeszcze dyskietek. Poza tym rzecz jasna jest chirurgiem. Chirurgiem (i człowiekiem) dość specyficznym, gdyż do wykonywania wszystkich czynności używa tylko jednej ręki. Czy jest to spowodowane jakąś deformacją jego ciała, czy też prawa dłoń bezwzględnie znajdować musi się w kieszeni jego wyblakłych jeansów, gdyż wtedy mężczyzna wygląda jego zdaniem spektakularnie – tego z gry się nie dowiemy. Dość, że sterujemy tylko i wyłącznie lewą ręką Nigela. Surgeon Simulator 2013 robi tu rzecz fantastyczną. Czynność, która w prawdziwym życiu jest dla nas intuicyjna i prosta – bo co jest prostszego od ruchów częściami zdrowego ciała – staje się tu czymś wymagającym całkowitego skupienia. Gra rozdziela dwa ruchy, które odbywają się w codziennym życiu symultanicznie – sterujemy osobno ruchem każdego z palców i ogólnym umiejscowieniem całej ręki oraz skrętami dłoni. Działa to na tych samych zasadach, na których funkcjonuje QWOP - i z tego samego powodu jest dla nas tak śmieszne.
new WP.player({ width:610, height:343, autostart:false, url: 'http://get-2.wpapi.wp.pl/a,61764431,f,thumb/66/1d/20/fecf4bbe7a15e3253140f65c03820e85/surgeon_simulator_ql_gotowy.mov', });Gramy i komentujemy! Wersję wideo w wyższej rozdzielczości znajdziecie pod Twórcom udało się za sprawą tego mechanizmu uzyskać efekt bardzo humorystyczny. Po rozpoczęciu operacji obserwujemy na ekranie istny teatr makabry. A najgorsze i najlepsze w nim jest to, że wszystko dzieje się za sprawą naszej własnej nieporadności. Każda gra, w którą doskonale nie potrafią grać sami twórcy, jest automatycznie grą zabawną – a jestem pewna, że w Surgeon Simulator 2013 nikt nie potrafi wykonywać ruchów z gracją. Dodatkowo, wprowadzając ową mechanikę w kontekst medyczny, a jeszcze ściślej rzecz ujmując: operacji chirurgicznej, stworzyli oni ogromny kontrast pomiędzy tym, jak powinny wyglądać owe procedury, a tym, jak wyglądają one w naszym wykonaniu. Wreszcie ważne jest tu to, że stawiając nas w pozycji chirurga rzucono przed nami zadanie uratowanie komuś życia. Gra skończy się wszak, jeśli nasz pacjent umrze. Jesteśmy więc zmuszeni wykonywać szereg operacji, które wymagają zręcznych i precyzyjnych ruchów, z tym że nasze ruchy nie mogą być ani precyzyjne, ani zręczne – do tych pojęć mogą się co najwyżej zbliżać.
Bossie nie wystarczyło jednak obserwowanie tego, jak podłoga sali operacyjnej zapełnia się specjalistycznymi narzędziami, które to raz po raz wypadają nam z ręki. O nie. Umieszczają nas oni potem w karetce, która z wielką prędkością przejeżdża chyba przez każdą możliwą dziurę w jezdni. W tym nieporadnym danse macabre wraz z każdym, wyważonym ruchem naszej dłoni, w powietrze unoszą się narzędzia chirurgiczne, organy naszych pacjentów, zegarek, który raz po raz spada nam z dłoni, i wszelka inna aparatura, która znajduje się z tyłu pojazdu. Za głową pacjenta wciąż na oścież otwierają się drzwi, przez które wypaść może potrzebny nam skalpel, strzykawki z drogocennymi specyfikami, czy chociażby nerki, które powinny znaleźć swe miejsce wewnątrz naszego nieprzytomnego współtowarzysza podróży. Może zdarzyć się również tak, że nieopatrznie ruszając ręką nabijemy się na igłę jednej z dostępnych strzykawek. Środki znajdujące się w niej natychmiast zaczynają działać, Nigelowi dwoi się i troi w oczach, a całość wizji przesłonięta jest przez najpiękniejsze spośród kolorów. Jeśli uda nam się uniknąć takiej ewentualności, powinniśmy przygotowani być na to, że przez przypadek możemy porazić się prądem z defibrylatora. Tak – praca lekarza nie jest prosta.
To jeszcze nie wszystko. Wydawać by się mogło, że ekipa z Bossy przekrzykiwała się pomysłami, a co bardziej absurdalne i ekstremalne z nich zapisywała na karteczce. Za każdym razem, kiedy na owej karteczce pojawiła się następna notatka, wszyscy nawzajem przybijali sobie piątki. Kiedy już więc uratujemy pacjentów w szpitalu, kiedy trzymać będziemy wszystkie narzędzia i organy pacjentów w karetce i doprowadzimy tam do szczęśliwego zakończenia zabiegu, kiedy wykażemy się ogromną zaradnością i zręcznością lewej dłoni, wtedy Bossa rzuca nam jeszcze jedno wyzwanie. Wyzwanie to nie byle jakie, bo najpierw wymaga od nas umieszczenia wewnątrz stacji jednej z dyskietek. Zrzucamy więc w pośpiechu wszystko z biurka i dowiadujemy się, że czeka nas misja nie z tej ziemi. Dosłownie. Ostatnia z operacji przeprowadzana jest na stacji kosmicznej. O ile w karetce chaos spowodowany był nagłymi wyskokami sprzętu gdziekolwiek bądź, o tyle w kosmosie wszystko – łącznie z organami pacjenta – unosi się w powietrzu. Nigel Burke powinien zostać odznaczony wybitną nagrodą od specjalistów medycyny, która powinna zostać stworzona na jego cześć i podpisana jego nazwiskiem.
Ostatnio Surgeon Simulator uzyskał jeszcze jedną, dodatkową misję. Burge już w niej nie występuje. Dano nam się w niej wcielić w Medyka z Team Fortress, który przeprowadza operację na Heavym. Jest to tryb, który używa narzędzi trochę lepiej przystosowanych do uniwersum TF, i który nieznacznie wydłuża i tak już wynagradzającą i niezapomnianą rozgrywkę.
Surgeon Simulator 2013 jest grą w każdym aspekcie wyjątkową. Każdy z was powinien rzucić okiem chociaż na jej darmowy prototyp, który powstał na styczniowym Global Game Jam. Jeśli przypadnie wam do gustu – gra znajduje się na Steamie. Jest dobra na wszelkie okazje – do szybkiej rozgrywki pomiędzy obowiązkami, do dłuższej sesji w celu pobicia własnego rekordu i zdobyciu osiągnięcia, czy też do tego, by przysiąść przed nią z przyjaciółmi i komentować ruchy każdego z nich osobno, dając sobie serdeczne kuksańce i śmiejąc się z naszych doskonałych umiejętności chirurgicznych.