Jakub Zagalski, gry.wp.pl: Kim jest Mateusz „MaQ” Czech na co dzień? Czy twoje twórcze pasje są w jakikolwiek sposób realizowane w życiu zawodowym?
Mateusz Czech: Dwa lata temu ukończyłem Akademię Sztuk Pięknych w Katowicach, a obecnie pracuję jako grafik, gdzie jestem odpowiedzialny za tworzenie różnego rodzaju kreacji graficznych. Mam przyjemność pracować w zawodzie i z wspaniałymi osobami, więc nie śmiałbym narzekać na życie zawodowe, które jak najbardziej mi odpowiada. Najważniejsze, żeby lubić to, co się robi.
Mateusz przy pracy (fot. Kamil Holwek)JZ: Jak znalazłeś się w muzyce chiptune? Kiedyś mówiłeś, że nie miałeś wcześniej styczności z komponowaniem, więc co skłoniło cię do sięgnięcia po tę formę wyrazu?
MC: To było takie zakochanie od pierwszego spojrzenia, ale oczywiście nie było kontaktu wzrokowego, a sympatia do dźwięków wydobywających się ze starej konsoli do gier. O gatunku muzycznym nazywanym "chiptune" dowiedziałem się w sumie przez przypadek. Przeszukiwałem czeluści Internetu w poszukiwaniu nowych ciekawych brzmień i wpadłem na kilku wykonawców, którzy należeli do grupy 8bitpeoples. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że można robić muzykę na Game Boyu, ale i nie tylko. W głowie zapaliła mi się lampka, że warto spróbować i tak zacząłem zbierać potrzebne informacje, które coraz bardziej mnie pobudzały do działania. Tak jak wspomniałeś, z muzyką nigdy nie miałem bliskiej styczności, ale pomimo tego czułem, że warto poznać nowe doświadczenie, które jak się później okazało, przerodziło się również w fajną zabawę.
JZ: Powiedz szerzej, czym właściwie jest chiptune.
MC: Jest to muzyka generowana przez układy dźwiękowe konsol, ale również komputerów. Głównie w celu wydobycia takich melodii używa się specjalnych programów określanych mianem trackerów, które pozwalają tworzyć instrumenty, a także melodie w oparciu o możliwości danego sprzętu. Oczywiście taki rodzaj muzyki niesie ze sobą ograniczenia, które wynikają z parametrów danego układu. Chciałbym powiedzieć coś więcej z punktu czysto technicznego, ale niestety nie posiadam aż tak technicznej wiedzy na ten temat.
JZ: Twój projekt muzyczny I Set My Pixels On Fire opiera się, z tego co mi wiadomo, w stu procentach na możliwościach pierwszego Game Boya. Dlaczego akurat ta platforma i czy nie kusi cię, by sięgnąć po inne komputery i konsole? A może już eksperymentowałeś z DS-em, Atari czy Amigą?
MC: Tak, obecnie skupiam się tylko na Game Boyu. W przyszłości chciałbym zacząć używać dwóch za pomocą kabelka do połączenia między nimi. Dzięki takiemu zabiegowi można uzyskać jeszcze większe możliwości, chociażby takich jak większa ilość kanałów dźwięków oraz instrumentów. Jednak póki co na moje potrzeby wystarcza jeden. Mam nadzieję, że wraz z nowymi piosenkami i postępem, który chciałbym dzięki nim uzyskać, uda mi się osiągnąć założony cel. W przyszłych planach mam też kooperację z przyjacielem, który tworzy muzykę elektroniczną w klimatach d'n'b. Słyszałem takie próby łączenia gatunków muzycznych i ciekawie się to prezentowało. Chętnie spróbowałbym zobaczyć, jak nasza współpraca prezentowałaby się na takim polu. Pytałeś jeszcze dlaczego Game Boy. Tu odpowiedź jest bardzo prosta, preferuję go za generowanie specyficznego dźwięku, który bardzo dobrze mi się kojarzy z czasów, gdy często obcowałem z tą konsolą.
JZ: Załóżmy, że chcę zacząć ustawiać nutki na ekranie Game Boya i załóżmy, że nie wiem czym jest LSDJ. Od czego powinienem zacząć, w co zainwestować i, chyba najważniejsze, jak się tego nauczyć?
MC: Najlepszym sposobem, by wszystko zrozumieć, jest po prostu obcowanie z programem. Osobiście używam programu LSDJ (Little Sound DJ), ale nie jest to jedyny program na Game Boya, który oferuje tworzenie muzyki. Innym słynnym programem jest Nanoloop. Według mnie LSDJ ma większe możliwości i jego interfejs jest bardziej przystępny dla odbiorcy, więc staram się go zawsze polecać. Jego twórca wydał świetną instrukcję, którą można pobrać chociażby z oficjalnej strony. Wyjaśnia i uświadamia ona wiele ważnych kwestii, od takich zagadnień jak poruszanie się po interfejsie, aż po tworzenie instrumentów, korzystanie ze skrótów i innych rzeczy przydatnych w tworzeniu własnych melodii. Innym aspektem oprócz samego oprogramowania jest sprzęt, czyli dwie najważniejsze rzeczy: konsola Game Boy (może być także Game Boy Pocket, Game Boy Color) oraz specjalny kartridż z pamięcią flash, umożliwiający wgranie programu. Przyznam szczerze, że kiedy snuły mi się myśli o tworzeniu takiej muzyki, to z tym pierwszym nie było problemu, ale ze zdobyciem kartridża już tak. Był to wtedy dość trudno dostępny towar, więc swoją przygodę tak naprawdę zaczynałem od emulatora Game Boya, który pomimo niezbyt specjalnej jakości dźwięku, dał mi możliwość poznania interfejsu programu, jego działania. Nie długo trzeba było jednak czekać, aż na rynku pojawiły się kartridże z USB, które znacznie ułatwiły wgrywanie softu. Wcześniejsze modele potrzebowały specjalnej bazy transferowej, którą ciężko było zdobyć. Teraz jest kilka specjalistycznych sklepów, które oferują potrzebne rzeczy, a także różne modyfikacje Game Boya, lub zestawy DIY pozwalające zrobić to we własnym zakresie.
Rayban X Namco, Adidas X Nintendo, czyli część reklamowych wizji MateuszaJZ: Jak wygląda scena chiptune w Polsce? Artyści, występy. Wiadomo, że żaden lokalny koncert nie dorasta do pięt tokijskiemu/nowojorskiemu Blip Festival, więc czy polski fan tego typu dźwięków jest skazany na szukanie doznań live za granicą?
MC: Niestety w Polsce mało jest takich imprez, w sumie to w ogóle nie ma imprez stricte tematycznych dla takiej muzyki jak Blip Festival. Podobnie jest z artystami. Jest nas dosłownie kilku i myślę, że można nas policzyć na palcach jednej ręki. Mówię oczywiście o scenie używającej Game Boye, bo demoscena, która zrzesza wielu miłośników komputerów, a co się z tym wiąże kompozytorów na nich tworzących chiptune jest znacznie większa. Nie mniej nie mam takiej wiedzy o polskiej demoscenie, by wypowiadać się na jej temat. Przypuszczam, że jest duża i nie brakuje na nich świetnych artystów. Jeszcze nigdy nie miałem okazji być za granicą na imprezach chiptunowych, choć ubolewałem, gdy będąc w Tokio dowiedziałem się, że przegapiłem koncert artysty o nicku Sabrepulse. Wracając do polskiej sceny to pomimo, że jest ona niewielka, to zdarzają się imprezy, na które dostaję zaproszenia. I choć zawsze boję się występów, gdyż scena jest dla mnie przerażająca i dość stresująca, to pomimo tego spotykam się z miłym odbiorem i zainteresowanie ze strony odbiorców. Co jest dowodem na to, że w Polsce jest miejsce dla takiej muzyki, jak i występów na różnego rodzaju imprezach (wydarzenia o tematyce retro, imprezy klubowe w klimatach 8-bit, konwenty, eventy artystyczne).