Piaskownica za drutem kolczastym - trzy problemy z GTA V

Piaskownica za drutem kolczastym - trzy problemy z GTA V

Tomasz Pstrągowski

Aż do GTA: San Andreas, głównymi bohaterami serii Rockstara byli pozbawieni sumienia psychopaci, pnący się po szczeblach kariery w przestępczym syndykacie. Wbrew bzdurom wypisywanym po premierze GTA IV nigdy nie była to seria z zacięciem publicystycznym, proponująca trafną satyrę społeczno-polityczną. To opowieści o mordowaniu. Anarchistyczne arcydzieła wrzucające gracza do otwartego świata pełnego broni, szybkich samochodów i złośliwych policjantów. Pozbawione bohatera i fabuły GTA i GTA 2 nie próbowały nawet udawać epickich hollywoodzkich historii, z którymi dziś kojarzymy serię. Rozdzielane w budkach telefonicznych zadania były pretekstem do krwawych strzelanin i absurdalnych pościgów.

W pierwszych piaskownicach bawiliśmy się rozjeżdżając wyznawców Hare Krishna. Za potrącenie wszystkich czekała specjalna nagroda i bajerancki napis. Wysoko nagradzane było także zabicie człowieka, któremu ukradliśmy samochód. By zdobyć te kilkaset punktów niejednokrotnie goniłem nieszczęśnika chodnikami, masakrując przy okazji pikselowych przechodniów. Dobrym sposobem na zdobycie premii były też Kill Frenzy - pozbawione sensu seanse oczyszczającej nienawiści, inspirowanej prawdziwymi strzelaninami na prawdziwych amerykańskich ulicach.

W pierwszych piaskownicach wykonywaliśmy misje, które dziś budziłyby trwogę obrońców dobrego smaku. Samochody z pasażerami niszczyliśmy w zgniatarkach, ćwiartowaliśmy ludzi piłami mechanicznymi, skazywaliśmy na zagładę autobusy pełne niewinnych, paliliśmy ludzi żywcem, minowaliśmy karetki, kręciliśmy filmy porno… Ba, pierwsza, trójwymiarowa gra serii - osławione GTA III, uznawane dziś za jedną z najwybitniejszych gier wszech czasów - kończyła się obrzydliwym, mizoginistycznym żartem, gdy nasz bohater zabijał swoją dziewczynę. Tylko dlatego, że dużo gadała. To trójwymiarowe GTA jako pierwsze pozwalało graczowi zatłuc kijem bejsobolwym prostytutkę i w ten sposób odzyskać wydane na przyjemność pieniądze.

Nie mam więc problemu z Trevorem, bo w GTA zawsze byłem Trevorem.

Dlatego narzekania Olafa Szewczyka brzmią nie tylko nieskładnie, ale i fałszywie. Trevor był, jest i będzie esencją Grand Theft Auto. Scena tortur nie przekracza żadnej granicy, bo Rockstar nigdy żadnych granic nie respektował. Nawet poważniejsze gry serii (San Andreas i GTA IV) pełne były idiotycznych, krwawych, anarchistycznych dowcipów - scen łamiących tabu tylko dla zabawy.

Szewczyk wyłączył "szkiełko i oko", gdy gra zmusiła go by torturował człowieka. Do rozważenia pozostaje pytanie, dlaczego nie przeszkadzały mu słynne sceny cyfrowego seksu w San Andreas. Albo nieocenzurowany cyfrowy penis z dodatku Episodes from Libery City? Czym zawinili sobie kultyści, że nie protestował, gdy rozjeżdżaliśmy całe ich wycieczki? Czym scena udziału w torturach różni się od tej zmuszającej do zamordowania przyjaciela (GTA IV)? Dlaczego nawet w GTA V wytrzymał aż do tortur, akceptując wcześniej pierwsze wejście Trevora - to w którym miażdży on człowiekowi czaszkę podeszwą ciężkiego buta, by za chwilę rozmawiać z fragmentem jego mózgu? Albo obrzydliwą sugestię dotyczącą zaangażowania nastoletniej córki Michaela w przemysł pornograficzny?

Czytając pełen świętego oburzenia tekst Szewczyka wyczuwam fałsz i próbę zdobycia rozgłosu (zwłaszcza, że ukazał się on w "Polityce"). To artykuł konserwatywnego krytyka uderzającego zupełnie na oślep, pierwszym, co ma pod ręką. Sięgającego po zarzut nie tylko najbardziej oczywisty, ale i spóźniony o 16 lat. Co gorsze, publicysta "Polityki" nie poprzestaje na oczywistościach. Wspiera się również fantazjami, namawiając czytelnika do zabawy w "co by było gdyby" i wmawiając GTA (serii, która i tak wiele ma już na sumieniu) nieistniejącą scenę pedofilską.

W swoim drugim tekście mającym być rozwinięciem recenzji z "Polityki", Szewczyk korzysta z argumentów, jakby wprost zaczerpniętych z serwisów informacyjnych Fox News i konferencji prasowych Hilary Clinton. Powołuje się na internetowe fora, podaje przykład nieletnich graczy, ignorując osiemnastkę na pudełku z grą. Oburza się koniecznością uczestnictwa, nie tłumacząc jednocześnie, co ma wspólnego kręcenie gałką na padzie z prawdziwymi torturami. Arbitralnie przekreśla porównania do innych sztuk, bojąc się najprawdopodobniej Pana Blonde'a - tarantinowskiego psychopaty obcinającego człowiekowi ucho we "Wściekłych psach".

A przecież Trevor depczący po czaszce niewinnego człowieka niczym nie różni się od bohaterów exploitation movies czy horrorowych slasherów. Przede wszystkim jednak Trevor wpadający w mordercze szały i strzelający do wkurzających go wieśniaków niczym nie różni się od gracza sięgającego po GTA. Bo możemy się oszukiwać, że w tej serii chodzi o satyrę na współczesne Stany Zjednoczone, krytykę konsumpcjonizmu i dojrzałą opowieść w stylu "Rodziny Soprano" (takie porównanie poczynił dziennikarz brytyjskiego "Guardiana"), ale to nieprawda. Nie wystarczy wrzucić podstarzałego przestępcy do gabinetu psychoanalityka, żeby dorównać największemu arcydziełu telewizji.

W GTA zawsze chodziło o samotnego gracza w wielkim mieście. Pozostawionego własnej kreatywności. Obładowanego bronią. Poszukującego odpowiedzi na proste pytanie. "Ile pikselowych istnień zdążę zabić, nim pokonają mnie pikselowi policjanci?"

Źródło artykułu:WP Gry

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.