Pecetowy powrót po latach - wrażenia z użytkowania gamingowego laptopa

Pecetowy powrót po latach - wrażenia z użytkowania gamingowego laptopa

Dominik Gąska

Ostatni raz peceta składałem prawie 10 lat temu, w 2004 roku, mniej więcej na premierę Half-Life’a 2. Pierwszym elementem, jaki kupiłem, był wentylator na procesor, bo tylko na to było mnie początkowo stać. I leżał ten wiatrak ze dwa miesiące na półce jako zwiastun potężnej maszyny, która czeka na mnie już tuż, tuż, zaraz, za chwilę i która pozwoli mi zaznać elektronicznej rozrywki na zupełnie nowy sposób. To był kawał wiatraka! Te lata później wspominam całą tę sytuację z lekkim rozrzewnieniem, ale bez szczególnej tęsknoty. Jest w życiu czas i miejsce na wielkie plany, wielkie marzenia i składanie komputerów z części. Z wiekiem przychodzi, podobno, mądrość, ale też lekka niechęć do szaleństw młodości. OK, moja młodość nie była zbyt szalona.

Entuzjaści pecetowego grania powiedzą wam, że laptop się do niego nie nadaje. I faktycznie, jest w tym sporo racji, zapewne. Prawdziwy entuzjasta ma swoje własne mroczne zakątki Internetu, w którym wiedzę swoją przyswaja i dzieli się nią z innymi. Padają tam różne tajemniczo brzmiące skróty i oznaczenia, których człowiek, mający już własne życie i inne problemy, zgłębiać nie ma ochoty. A jednak jesteśmy w takim miejscu w branży gier, że jednocześnie trudno całkowicie zignorować granie na PC. Nie tylko dlatego, że aktualna generacja konsol nie stanowi takiego skoku technicznego jak poprzednia i gry nawet na komputerach o średniej specyfikacji mogą wyglądać równie dobrze jak na Playstation 4 czy Xboksie One. Również z powodu prężnie rozwijającej się sceny produkcji niezależnych, które często nie ukazują się poza pecetami. Więc – PC i ja.

Komputer, który mam przyjemność od jakiegoś czasu testować, to gamingowy laptop MSI z serii GE70 (konkretnie 0ND). Ta wersja nie poraża specyfikacją techniczną. Na pokładzie ma GeForce’a GTX 660M, 8 GB RAM-u i czterordzeniowy procesor Intel Core i7. Mamy tu więc do czynienia ze średnią półką, przynajmniej w tym momencie – sprzęt ma już na karku dobry rok z okładem. Plus jest tego taki, że można go kupić w relatywnie rozsądnej cenie około 3 tysięcy złotych. Nie jest to wydatek mały, ale w zamian otrzymujemy maszynę, która spokojnie wytrzymuje wydajnościową rywalizację ze stacjonarnymi potworami, zachowując wszystkie zalety laptopa. Coś takiego może się okazać lepszym pomysłem niż szukanie najnowocześniejszych gamingowych komputerów przenośnych, których ceny potrafią dochodzić do wartości absurdalnych. W przypadku takiego, nieco starszego komputera, różnica cenowa między nim a złożeniem odpowiednika stacjonarnego nie jest aż tak porażająca.

Dla człowieka takiego jak ja, szukającego sposobu na powrót do grania na PC bez przesadnych inwestycji i zaprzątania sobie głowy aktualnymi trendami na rynku kart graficznych i procesorów, tego typu rozwiązanie jest idealne. Przede wszystkim, wbrew temu, co starają się nam wmówić producenci najnowszych komponentów, tego rodzaju urządzenie, może nieco starsze, ale od początku pomyślane do gier, może się cały czas świetnie sprawdzać w najnowszych produkcjach. W The Elder Scrolls Online grałem na praktycznie najwyższych możliwych ustawieniach grafiki. Battlefield 4 działał jak marzenie. Nawet Wasteland 2 w wersji beta, zjadający na śniadanie największe sprzętowe potwory, działał zupełnie przyzwoicie (chociaż, dla porządku, jedynie w 720p – najwyższa rozdzielczość dla tego tytułu była nieosiągalna). Z punktu widzenia zwykłego gracza istotna jest przede wszystkim jedna informacja – czy na tym komputerze uruchomię bez problemu wszystkie nowe gry. Odpowiedź to w tym przypadku „tak, jeżeli jesteś czasami gotów na niewielkie kompromisy”.

Moja satysfakcja z używania tego laptopa wynika też w dużej mierze z faktu podłączania go do telewizora, obsługującego rozdzielczość 720p (1366 x 768 konkretnie). Wbudowana matryca pozwala oczywiście wyświetlić pełne 1080p (1920 x 1080) i w takiej rozdzielczości może już nie być tak różowo. Komputer ciągle jest w zupełności wydajny, ze Starcraftem 2 na przykład radził sobie śpiewająco ze wszystkimi bajerami, ale trzeba liczyć się z tym, że nie ze wszystkimi grami tak będzie, szczególnie w przyszłości. Pocieszające jest to, że matryca świetnie radzi sobie ze skalowaniem obrazu i nawet w niższej rozdzielczości wygląda on na niej zupełnie dobrze. Do tego jest matowa, co w zależności od osobistych preferencji można uznać za wadę lub zaletę. Ja akurat lubię te połyskliwe, ale jestem tu chyba w mniejszości.

Koniec końców moje kilka tygodni z tym laptopem uświadomiło mi, że być może nie jestem jeszcze całkowicie stracony dla grania pecetowego. Możliwy jest powrót do niego za spore, ale przynajmniej nieprzerażające pieniądze, trzeba tylko z głową poszukać sprzętu, zaprojektowanego konkretnie do grania, zamiast rzucać się na to co najnowsze i najdroższe.

Źródło artykułu:WP Gry
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.