Ninja Blade - recenzja

Ninja Blade - recenzja

Ninja Blade - recenzja
marcindmjqtx
24.03.2009 00:01, aktualizacja: 30.12.2015 14:13

Ninja Blade to gra, której nie towarzyszył nakręcany powoli szum medialny, a informacje były dozowane oszczędnie. Ot, pojawiło się parę zrzutów ekranu, kilka trailerów i zapisów rozgrywki. W sumie nic wielkiego. Potem pokazało się demo, które wzbudziło raczej mieszane odczucia. Muszę jednak stwierdzić, że dość dokładnie oddaje ono charakter samej gry.

Dragon's Lair wrócił. W sumie ciężko nie odwoływać się do tego tytuły przy pisaniu o Ninja Blade. Niby jest to pozycja bardzo podobna do takich gier, jak Ninja Gaiden, czy Devil May Cry, ale to tak naprawdę jeden wielki Quick Time Event przetykany walką i kicaniem po dachach lub zrujnowanych budynkach Tokio roku 2015. Co to QTE chyba nikomu tłumaczyć nie trzeba. Ot, widzimy sobie scenkę i w danym momencie musimy wcisnąć odpowiedni przycisk lub wykonać sekwencję ruchów. W ten właśnie sposób spędzimy większą część gry, zakończymy każdy pojedynek z bossem, jak również zmienimy lokalizację.

Na szczęście pomyłka nie powoduje automatycznie wyświetlenia napisu "Game Over", a jedynie cofa nas do poprzedniego punktu kontrolnego. Ekran robi się czarno-biały, czas zaczyna płynąć wstecz, po prostu istny Prince of Persia. Gra również w miły sposób informuje nas, kiedy należy się przygotować do QTE pokazując czujne oczy naszego protagonisty.

Magia i miecz Oczywiście oprócz wspomnianych wyżej QTE nasz Ninja używa tradycyjnych atrybutów swego fachu, czyli magii  i skojarzonych z nią shurikenów, jak również mieczy (czarne ciuszki na razie pominę). Wszystkiego mamy po 3 rodzaje - od najwolniejszych i najsilniejszych do szybkich i słabych. Przy okazji, każdy z mieczy ma też swoje specjalne umiejętności. Jeden posłuży do rozwalania ścian, innym będziemy odbijać pociski itd. Analogicznie sprawa się ma z shurikenami, które przy okazji służą do wykorzystywania sił natury, takich jak ogień, wiatr i elektryczność.

Oczywiście służy to również do urozmaicenia rozgrywki. Różni przeciwnicy i bossowie wymagają użycia różnych kombinacji broni i magii. Korzystając z mocy żywiołów często będziemy odblokowywać sobie przejścia do dalszych elementów danego poziomu.

Rzecz jasna wszystkie te rzeczy, jak również pasek życia i magii postaci, możemy rozwijać. Wykorzystujemy do tego kryształki krwi, które zbieramy od pokonanych wrogów. Wraz z kolejnymi poziomami mieczy i shurikenów zwiększają się ich umiejętności i garnitur ciosów. Walka wygląda bardziej efektownie, jest efektywniejsza, zaś nasz arsenał staje się coraz bardziej czadowy, co widać szczególnie w nazwach poszczególnych mieczy.

Walka No właśnie - te kryształki nie biorą się znikąd. Mimo iż gra jest orgią QTE, to jednak czasami zdarzy nam się pomachać własnoręcznie orężem. Generalnie polega to wszystko na tym, żeby dojść do kolejnego bossa prostym korytarzykiem, nie zaprzątając sobie szczególnie niczym głowy. Gra jest bardzo relaksacyjna i nie wymaga od nas za dużo myślenia. Również poszczególne kombosy nie zaliczają się do przesadnie trudnych, co w moim przypadku należy im zapisać na plus, choć gracze bardziej hardcorowi raczej nie będą z tego powodu szczęśliwi. Mamy parę rodzajów przeciwników, choć po jakimś czasie bossowie zaczynają się powtarzać.

Jak to z bossami bywa - na każdego należy znaleźć metodę. Jeżeli już wiemy, jak mu zrobić krzywdę, to dalej idzie jak z płatka. Coup de grace wykonujemy rzecz jasna za pomocą QTE, choć jeżeli nie zdążymy do powalonego bydlaka w danym czasie dobiec i odpalić przerywnika, to niestety trzeba będzie się z nim pookładać nieco dłużej.

Wzrok Ninja W razie problemów, przeważającej siły wroga bądź braku pomysłu, co dalej - do naszej dyspozycji oddano też wzrok ninja. Pokazuje nam słabe punkty wrogów, pasek wytrzymałości poszczególnych części ich ciała, które elementy otoczenia możemy wykorzystać do naszych akrobacji rodem z Mirror's Edge, jak również spowalnia czas, by dało się przetrwać nawałnicę wrogów. Czasami też jest to niezbędne do pokonania danego przeciwnika. Żeby nie było za dobrze, nie możemy w kółko biegać w tym trybie. Pasek mocy kończy się bardzo szybko, co uniemożliwia nam chociażby rzucanie czarów, jak również zwiększa przyjmowane przez nas obrażenia.

Ninja vs Robaki Skoro mechanikę i rozgrywkę mamy już w miarę opisaną, czas na fabułę. O dziwo, miło mnie zaskoczyła. Po demie spodziewałem się festiwalu absurdu i bezsensu, jak to miało miejsce w przypadku Ninja Gaiden, a dostałem coś, co może nie jest szczytem moich marzeń, ale ma ręce i nogi. Otóż na ziemi pojawiają się robale, które wnikają do ludzkich ciał, przejmują je i mutują podług własnych potrzeb. W trakcie gry poznamy gorzki smak zdrady, parę tajemnic na temat naszej przeszłości i tajne plany robali z kosmosu. Generalnie, jak na ten gatunek to wszystko brzmi całkiem ok. W tym przypadku nie przeszkadzają mi ewolucje na wystrzelonej rakiecie, jazda motorem po lecącym do góry autobusie itd. Wpisuje się to w postać twardego ninja, który jest w końcu narzędziem zniszczenia szkolonym specjalnie na takie okazje. Przynajmniej nie ma tu agentek CIA ubierających się w sex shopie, by nie zwracać na siebie uwagi, podczas poszukiwania legendarnych wojowników (jak to ma miejsce w Ninja Gaiden). W zasadzie drażniły mnie tylko zmutowane ciężarówki, helikoptery czy pociągi. Oczywiście przez cały czas walczymy samotnie, zaś na naszych barkach leży przyszłość ludzkości. No ale chyba nikt nie spodziewał się niczego innego.

Co mi się podoba? Gra jest ładna. Co prawda walczymy cały czas na małych przestrzeniach, dachach, w rozwalonych budynkach, ale wygląda to fajnie. O fabule już pisałem, że jest w miarę ok, jak na taką produkcję. Miła jest też struktura misji. Przejście każdej z nich na poziomie normalnym zajmowało mi około 40-60 minut, co w moim przypadku jest idealną długością.   Co ciekawe, każdy element rozgrywki jest oceniany w szkolnej skali, czyli czas przejścia, ilość zadanych obrażeń itd. Oczywiście swoje wyniki możemy wysyłać do Xbox LIVE. Do tego należy dodać dobrze rozłożone punkty kontrolne, które nie każą nam za każdym razem powtarzać danej misji od początku.

Liniowa konstrukcja poziomów powoduje, że nie gubimy się i nie łazimy w kółko szukając tego jedynego wyjścia. Być może byłoby ciekawiej, gdyby autorzy przewidzieli parę sposobów na przejście danego poziomu, ale dzięki temu unikamy frustrujących momentów.

Postać możemy też dopasowywać do naszych potrzeb, zmieniać jej stroje, naklejać emblematy itd. Ubrania i inne akcesoria znajdziemy oczywiście grając. Nie jest to może jakaś kluczowa funkcjonalność, ale z przebierania bohatera w idiotyczne stroje klauna można czerpać perwersyjną przyjemność.

Muzyka nie przeszkadza, co oznacza, że jest zrobiona po prostu dobrze. Podkreśla odpowiednio rozgrywkę i nie irytuje, powiedzmy, że jest to plus.

Oczywiście należy tu podkreślić iż tytuł jest w całości po polsku. Mamy pełną lokalizację kinową. Mam nadzieję, że stanie się to standardem przy tytułach wydawanych przez MGS.

A co nawala? Tak, jak już pisałem na początku - Ninja Blade to tak naprawdę jeden wielki QTE. Mimo, iż normalnie nie jestem przeciwnikiem tego rodzaju wstawek, to tu jest ich po prostu za dużo. Zresztą - w znacznym stopniu zabijają one chęć przechodzenia ponownie danego poziomu, by osiągnąć lepszy wynik. Gra jest też prosta. Nieco nawet za prosta, rozgrywka może i jest relaksująca, ale na dłuższą metę pusta. Misje są bliźniaczo do siebie podobne. zaś otoczenia zaczynają się powtarzać. Prawie zawsze zaczynają się od "celowniczka na szynach", by potem podrzucić nam paru bossów przetykanych walkami z mniejszymi przeciwnikami, którzy pomimo faktu, iż występują w kilku rodzajach, wyglądają identycznie. Gra potrafi też przyciąć, a kamera czasami wyraźnie się gubi. Poza tym, tak naprawdę Ninja Blade niczym pozytywnym się nie wyróżnia. To dobra, rzemieślnicza robota z za dużą ilością interaktywnych przerywników.

Podsumowując. Na pewno nie jest to gra zła. Nie jest niestety też za dobra, ot to taki tytuł na przetrwanie. Co prawda miło mi się w niego grało i miałem ochotę dowiedzieć się, co będzie dalej, ale sama rozgrywka jakoś strasznie mnie nie porwała. Tytuł prezentuje się ładnie, ale biorąc pod uwagę, że w dużej mierze są to przerywniki i małe lokacje z nie za dużą ilością przeciwników, to nie ma się czemu dziwić. Ot, mocny średniak. Łazimy, zabijamy potwory, zbieramy kryształy, elementy stroju  i rozwijamy naszą postać. Standard. Proszę podchodzić bez szczególnych nadziei. Zawsze lepiej dać się miło zaskoczyć niż rozczarować.

Piotr Gnyp

Ninja Blade (X360)

  • Gatunek: akcja
  • Kategoria wiekowa: od 18 lat
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)