Skoro jesteśmy przy ogłaszaniu dat premier oraz podawaniu informacji o okładkach gier koszykarskich, musimy podać i tę wiadomość. Niby było to już mówione jakiś czas temu, ale wczoraj zostało potwierdzone przez szychy z Electronic Arts.
Nie będzie NBA Live 13. NBA Live 14 wyjdzie TYLKO na konsole najnowszej generacji, PS 4 i XBone'a, w przyszłym roku, choć nie rozumiem wydawania gry dla fanów koszyków w środku sezonu zasadniczego. Może ta gra będzie się nazywać NBA Live 15 i skupiać się będzie na sezonie 2014/2015? Działać będzie na nowym silniku sportowym Electronic Arts, czyli Ignite. Wiecie, na tym samym, który jest zbyt potężny, aby działać na komputerach, ale już licencjonowane maszyny Microsoftu i Sony z procesorem AMD i 8 GB RAM-u będą sobie z nim radzić, bo są z przyszłości.
Tak wyglądała ostatnia gra z serii NBA LiveCo ciekawe, EA Sports wraca do zarzuconej w maju 2010 roku nazwy. Nowe gry koszykarskie miały nazywać się NBA Elite, ale zostały skasowane. Tak więc wydawca NBA 2K niespodziewanie chyba nawet dla samego siebie miał monopol dla symulacje najlepszej koszykarskiej ligi na świecie w 2010, 2011, 2012, a teraz, po potwierdzeniu informacji o nowym NBA Live, 2013 roku. Jedna z lepszych firm zajmujących się growym sportem ustąpiła pola konkurencji przez 4 lata z rzędu.
My, gracze, jednak nie mamy się z czego cieszyć. Po wygraniu koszykarskiej wojny (czy istnieje bardziej jednoznaczna forma przyznania się do przegranej niż anulowanie przez 4 lata kolejnych wersji?) 2K wydało w 2010 roku jedną z najlepszych, najgłębszych gier sportowych wszech czasów w formie NBA 2K11. Od tamtego momentu kolejne serie niby trzymają poziom, ale niewielka ilość zmian i dodatków sprawia, że powoli kultowa seria zmienia się po prostu w kolejne edycje tego samego produktu. Z coraz gorszą ścieżką dźwiękową. Z wciąż niepoprawionymi czasami ładowania i skandalicznie kiepskimi menu.
Konkurencja po prostu jest potrzebna, aby seria 2K ruszyła do przodu, a nie zmieniała tylko okładki. Decyzja o wybraniu tylko nowych konsol dla NBA Live 14 nie napawa mnie jednak entuzjazmem.