Najlepiej zapowiadająca się gra nowej generacji? Kilka słów o No Man's Sky
Najlepiej zapowiadająca się gra nowej generacji? Kilka słów o No Man's Sky
No i większymi mapami w Battlefieldzie 4, ale też nowość to żadna, bo te pojawiły się przecież w komputerowej wersji Battlefielda 3. W pewnym sensie Hello Games, czteroosobowa studio z brytyjskiego Guildford, zrobiło lepszą reklamę konsolom nowych generacji niż wielomilionowe kampanie promocyjne. Podczas rozdania śmiesznie nazwanych w tym roku nagród VGX zwiastun gry, zmontowany samodzielnie przez jednego z twórców ze scen z działającej wersji No Man’s Sky, robił większe wrażenie niż konkurencyjne tytuły zasilane dolarami inwestorów.
Materiał prezentuje, jak sterowana przez gracza postać wychodzi z morza na obcej planecie, przechadza się plażą, aż w końcu wsiada do statku kosmicznego i wylatuje w kosmos. Wszystko to następuje w jednym ujęciu, trwa zaledwie kilkadziesiąt sekund. Sama możliwość takiego poruszania się po świecie gry robi ogromne wrażenie, ale nie to jest głównym powodem, dla którego No Man’s Sky prezentuje się już na tym etapie prac jak Minecraft nowej generacji. Jest nim świat, który sam się tworzy i reguluje.
Podczas wywiadów z prowadzącymi VGX celebrytami skromny Sean Murray, trochę za mocno zwieszając bez przerwy głowę, nieprzyzwyczajony do gadania przed kamerą, opowiada o swoich inspiracjach. Dla niego science fiction to nie kosmiczni marines, to nie postapokalipsa, tylko samotne światy, rozbite na nich okręty, nieznane ekosystemy. To przede wszystkim odkrywanie nowych miejsc w kosmosie, walka o przetrwanie i walka z innymi, którzy próbują przetrwać. Science fiction to dla Hello Games Asimov, Clarke i Heinlein, a nie Webber, nadludzie w zbrojach wspomaganych i coraz niedorzeczniej uciekający przed wybuchami Tom Cruise.
new WP.player({ width:610, height:343, autostart:false, url: 'http://get-2.wpapi.wp.pl/a,61764431,f,thumb/23/19/5f/fecf4bbe7a15e3253140f65c03820e85/52a4daf62bcac_No_Man_s_Sky.mov', });Zwiastun gry. Wersję wideo w wyższej rozdzielczości znajdziecie pod tym adresemMa więc być wszechświat No Man’s Sky prawdziwym niebem możliwości, otwartym do zwiedzania, nie do podbijania. Gracze wcielają się w postaci pilotów, którzy przebijają się do środka galaktyki, poprawiając wyposażenie statku, zbierając zasoby, odkrywając nowe planety. Element wieloosobowy, o który tak bardzo się boję w przypadku nowej generacji konsol, z jej obietnicami stałych światów online, przenikaniem się fabuły z misjami multiplayerowymi, nastawieniem na współpracę, ma przypominać raczej rozwiązaniami Dark Souls i Podróż. Pewnie, w galaktyce są inni gracze i mają oni wpływ na świat gry, ale Hello Games nie chce zrobić z No Man’s Sky kolejnego Eve Online. Chce, abyśmy eksplorując planety widzieli wpływ innych graczy, być może starli się z nimi od czasu do czasu w kosmosie czy na powierzchni, ale nie na tym koncentrować się ma rozgrywka.
Skyrim miał góry, na które można było wchodzić, a No Man’s Sky będzie mieć planety, które będzie można odwiedzać. Twórcy obiecują, że gwiazdy widoczne na niebie będą rzeczywiście słońcami, wokół których krążą czekające na odkrycie światy. Jak raportuje Rock, Paper, Shotgun , kiedy już dolecimy do nowego globu, możemy podjąć decyzję, czy podzielić się jego współrzędnymi z resztą graczy.
I tu dochodzimy do najważniejszej cechy, która wyróżnia No Man’s Sky - galaktyka ma tworzyć się sama na podstawie zbioru reguł. Nie uświadczycie tu dopracowanych przez grafików i animatorów zaskryptowanych lokacji i właśnie w tym elemencie czuć największy powiew świeżości. Istnieją co prawda inne ambitne produkcje tego typu, takie jakTerraria czy Starbound, ale nie wierzcie krytykom, którzy twierdzą, że oprawa nie jest ważna. Jest ważna. Jest kluczowa jak różnica między światami dwuwymiarowymi a trójwymiarowymi. Czy tak małej firmie z tak wielkimi ambicjami może udać się tak skomplikowany projekt?
Rozpatrując odpowiedź na to pytanie trzeba zejść z kosmosu na ziemię. Czy Hello Games pójdą śladami Adhesive Games, twórców równie entuzjastycznie przyjętego na początku Hawkena, zamienionego w World of Tanks z mechami przez chętnych do współpracy inwestorów o głębokich portfelach? Moja domyślnie pesymistyczna natura zachęca do przewidywań raczej mrocznych, setki różnych mikrotransakcji na nowe skórki dla statków i inne niezbędne dodatki wydają się bardziej niż prawdopodobne. Na razie twórcy nic nie mówili o jednak o sklepach z cyfrowymi dobrami, a do tego nie zamierzają na tym etapie prosić graczy o pieniądze. Kiedy tworzyli swoją pierwszą grę, Joe Danger, jeden z nich musiał sprzedać dom, żeby starczyło na produkcję. Teraz mają swoje pieniądze i nie potrzebują dofinansowania wielkich firm czy sięgania do kieszeni internautów. Być może da się tak zrobić grę. Być może na naszych oczach powstaje Minecraft nowej generacji, tylko że w kosmosie. A jak wszyscy wiemy, wszystko jest lepsze w kosmosie.