Po pierwsze nikt z nas nie będzie posiadał już gier na własność. Będziemy z nich korzystać tylko na prawie licencji (tak jak w tej chwili na serwisie Steam). „Ha ha!” - pomyślą być może niektórzy z was - „tu cię mam Microsofcie! I tak kupuje zawsze gry na płytach prosto ze sklepu!”. Nie działa to jednak tak prosto. Kupując płytę jesteście co prawda właścicielem pudełka i samego krążka – ale tylko tego. Gra po zainstalowaniu wciąż będzie przez was użytkowana tylko dzięki jej licencjonowaniu.
Kiedy już zainstalujecie grę na swojej konsoli, każdy, będzie w stanie pograć w wasze tytuły. Czy słyszę gdzieś: „nie, nie będzie, bo zwykle jestem wylogowany”? To nie będzie już problem. Bez względu na to, czy jesteście zalogowani na własnym profilu, każdy będzie w stanie pograć we wszystkie zainstalowane przez was tytuły. Będziecie też w stanie wyznaczyć dziesięć osób, które korzystać będą mogły z gier, do których dostęp będą mieć z zewnątrz – np. członkowie waszej rodziny, współlokatorzy, bądź najlepsi przyjaciele. Nie będą mogli czynić tego jednak symultanicznie – tylko jedna osoba będzie w stanie grać w konkretny tytuł w danym momencie. Wasze konto pozwoli wam grać w gry, które posiadacie na każdym Xboksie One. Jednak by być w stanie w nie grać, konsola będzie musiała być podłączona do Internetu przynajmniej raz na dobę. Jeśli zdecydujecie się jednak grać na innej konsoli niż ta, którą posiadacie w domu, nakaz ten się zmienia – wtedy będziecie musieli łączyć się z siecią raz na godzinę. Nie tyczy się to oglądania telewizji i filmów na DVD i Blu-ray.
A co jeśli idzie o wtórny rynek kupna i sprzedaży gier? Istnieje możliwość wymiany tytułów, które posiadamy u samych producentów. Mogą oni jednak sami wpływać na warunki tej wymiany i żądać od nas zapłaty jej tytułem. Sami mogą zadecydować o tym, czy możemy oddać grę, którą kupiliśmy komuś innemu za darmo, a stać się tak może tylko i wyłącznie wtedy, jeśli ta osoba jest na liście naszych znajomych od co najmniej 30 dni (wyobraźcie sobie swoich wszystkich „przyjaciół” z allegro). Pożyczanie i wypożyczanie gier nie będzie możliwe zaraz po premierze Xboksa One. Jednak, jak mówi Microsoft, firma badać będzie stosowne ku temu opcje.
A żeby wszystko to jeszcze skomplikować, Microsoft zastrzega sobie możliwość zmiany tych zasad. Wiadomo już też, że każdy tytuł od Microsoft Studios będzie możliwy do odsprzedaży bądź wymiany za darmo.
A co z Kinectem, który wzbudził wiele szumu odnośnie prywatności użytkowników? Wiadomo już, że będziemy w stanie go wyłączać. Nasze dane nie będą również opuszczać naszej konsoli, jeśli tylko nie damy im takiej możliwości.
Co możemy z tego wywnioskować? Wszystkie te zasady i reguły na pewno nie powstały tylko po to, by wyeliminować piractwo na nowej zabawce od Microsoftu. Wygląda to raczej na zmianę modelu biznesowego na ten, który możecie kojarzyć np. z iTunes. Widać również, że firma stara się zrezygnować ze sprzedaży detalicznej gier i odsuwa się od zawartości wypalanej na płytach i wsadzanej w plastikowe pudełka. Czy to źle? I tak, i nie. Serwisy takie jak Xbox Live są oczywiście wygodne i pozwalają na zróżnicowanie rynku pod względem jego ofert i zawartości – to rzecz jasna nie jest nic złego, a właściwie wręcz przeciwnie. Jednak ograniczanie naszego wyboru jako konsumentów, zmuszając nas do korzystania zaledwie z jednej formy kupna i sprzedaży to już coś, co jako dobre nie może być kwalifikowane.
Tych, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej, gdyż mój skrót im nie wystarczy, odsyłam w to miejsce. Ostrzegam jednak, że są to informacje, które płynął od samej firmy – nie znajdziecie więc tam słów krytyki na temat zaproponowanego systemu, a same argumenty „za”.