Marvel's Spider-Man 2 - recenzja. Spektakularny, pomysłowy, nieprzyzwoicie grywalny
Uniwersum Spider-Mana liczy już trzy filmy, który wyszły spod ręki Sama Raimiego, dwa pod banderą "Amazing Spider-Man" z Andrew Garfieldem w roli głównej i kolejne trzy, dzięki którym świat poznał Toma Hollanda. Przy większości z nich bawiłem się przyzwoicie. Jedne wyszły lepiej, inne nieco gorzej. Ale absolutnie ŻADEN nie może się równać z tym co nas czeka w Marvel's Spider-Man 2.
Marvel's Spider-Man 2 od samego początku wrzuca najwyższy bieg. Dwóch pająków, a więc Peter Parker i Miles Morales pędzą na złamanie karku za rozwścieczonym Sandmanem. Dysponujący mocą panowania nad piaskiem złol sieje spustoszenie po całym Nowym Jorku, a my — ucząc się ponownie podstaw sterowania w grze — robimy, co możemy, żeby wroga zneutralizować. Jest wściekle szybko, diabelnie efektownie i po prostu spektakularnie.
Suche żarty
Ruch i walka w Marvel's Spider-Man 2 to czysta poezja. Sterując Milesem Moralesem, możemy liczyć na bardziej akrobatyczne i żywiołowe ruchy, Peter Parker jest nieco bardziej "dojrzały" w odczuciu, ale nadal wściekle satysfakcjonujący. Walka jest naturalnym rozwinięciem tej z poprzednich odsłon. Zwykłe ciosy, wybicia, wspierane przez gadżety i wszelakie speciale. Szczodrze posypane suchymi żartami. Przykład. Parker do agresywnego Sandmana: - "Myślałeś może o jodze"? Po chwili unika ciosu i dodaje: - "Wygląda bardziej na miłośnika pilatesu". Suche jak piasek Sandmana, ale idealnie oddające ducha superbohaterskiego humoru. Karol Strasburger byłby dumny.
Poziom trudności w Marvel's Spider-Man 2 nie zmienił się przesadnie względem poprzednich odsłon, dlatego weteranom serii od razu sugeruję przełączenie się na najwyższy. Satysfakcja z łączenia kolejnych ciosów w sieć długich combosów gwarantowana. Jak wspomniałem, sama walka nie zmieniła się od 2018 r. To nadal wariacja naparzanki znanej z batmanowskiej serii Arkham, podkręcona w tempie do granic zdrowego rozsądku. Na ekranie dzieje się mnóstwo, pełno tu zabaw slow-motion, zbliżeń na finiszery, i bitewnego chaosu (w dobrym tego słowa znaczeniu). W grze debiutuje parowanie, które okaże się potężnym sprzymierzeńcem przy większych i trudniejszych przeciwnikach, a nawet bossach. Kamera okazjonalnie nie nadąży, ale w natłoku wrażeń, trudno się na to zirytować.
A skoro o nich mowa. W grze pojawia się ich sporo, część znamy z poprzednich odsłon, część zobaczymy po raz pierwszy. Fabuła w Marvel's Spider-Man to spoilerowe pole minowe, więc wybaczcie, ale nie będę ich wszystkich tutaj wymieniał. Część kart Sony oraz Insomniac Games odkryło, więc pozwolę napisać krótko:
- tak, Kraven jest feonemalny, frustrujący i potrafi nastręczyć kłopotów,
- Venom jest przepotężny, wprowadza elementy horroru i jest bezapelacyjnie, najlepszym złolem w superbohaterskich grach od czasów Jokera w serii Arkham.
Po więcej muszę was niestety odesłać do gry. Ale spokojnie. Jest jeszcze wiele rzeczy, o których pisać mogę.
Którym Spider-Manem jesteś
Fabularnie Marvel's Spider-Man 2 rzuca nas między tytułowych dwóch pająków. Za pomocą aplikacji w telefonie, możemy się swobodnie między nimi przełączać. Nie ma natomiast takiej możliwości podczas wspólnych walk. I dobrze. Wprowadziłoby to niepotrzebny chaos. Większość zadań pobocznych możemy wykonywać dowolnym Spider-Manem, niektóre są jednak przypisane wyłącznie jednemu z nich.
Przykładowo zadania związane z eksperymentami naukowymi wykona jedynie Peter Parker, ze względu na jego wykształcenie. Licealne problemy nastolatków, rozwiąże natomiast Miles Morales. Logiczne. W zadaniach związanych z fabułą tego wyboru brakuje, czuć również, że większy nacisk został położony na wątek Petera Parkera. Zwłaszcza pod względem dramaturgii. Sam wątek Milesa Moralesa, choć wciągający, jest jednak dość często spychany na boczny tor. Trudno jednak się temu dziwić. Czarny kombinezon, zwany też symbiontem, a w konsekwencji Venomem, wpływa na umysł poczciwego Petera Parkera, wywołując w nim większą agresję i stopniowo przejmując nad nim kontrolę. Zwiększa też możliwości Spider-Mana, które fantastycznie wpływa na rozgrywkę. No i ten design - ręce same składają do braw.
Wszystko to znamy z komiksów i filmów, na szczęście Insomniac Games, trochę miesza w kanonie, dzięki czemu nawet najwięksi wyjadacze uniosą brew z zaciekawieniem. Nie zapominajmy też, że w tle Nowy Jork terroryzuje Kraven, pojawia się też Jaszczur, a na tym (jak wspomniałem) lista się nie kończy.
New York, New York
Nie ukrywam, że jednej rzeczy bałem się najbardziej - mapy. Na papierze Insomniac Games i Sony serwuje nam po raz trzeci to samo. Manhattan, choć przepastny i napakowany aktywnościami po brzegi, jest wciąż tym samym Manhattanem, co przy dwóch poprzednich odsłonach. Na szczęście dodanie Brooklynu, Queens, Wiliamsburga, Astorii i przede wszystkim Coney Island było strzałem w dziesiątkę.
Nowa konsola, pozwoliła twórcom gęściej zaludnić miasto. Na ulicach panuje większy ruch, mieszkańcy chodzą do pracy, spotykają się przed kawiarniami, niektórych widać nawet za oknami wieżowców. Zwiększył się też ruch lotniczy nad miastem, a na rzece co rusz przepływa statek lub prom.
Wielkość mapy początkowo potrafi przytłoczyć, tym bardziej że odblokowanie szybkiej podróży, chwilę zajmuje, trzeba zatem pokonywać spore odległości. Dla mnie nie stanowi to jednak problemu. Jak bowiem pisałem przy okazji recenzji Marvel's Spider-Man: Miles Morales:
"Bujanie między wieżowcami Nowego Jorku. Coś wspaniałego. Nadal sprawia tyle frajdy ile w poprzedniej odsłonie i nadal jest zabawą samą w sobie. Proste, intuicyjne i piekielnie satysfakcjonujące".
I zdania nie zmienię. Tym bardziej, że zarówno Peter Parker, jak i Miles Morales otrzymali nową umiejętność - szybowanie. Dzięki pajęczym skrzydłom, możemy szybko przemieszczać się pomiędzy kolejnymi dzielnicami. Twórcy zapewnili też kilka korytarzy powietrznych, gdzie Spider-Man osiąga naprawdę zawrotne prędkości. Wspomniane tunele szczególnie przydatne są podczas pokonywania East River, która oddziela Manhattan od reszty mapy.
Na osobne, ale za to gromkie brawa zasługuje Coney Island. Absolutna perła w koronie Insomniac Games. Wesołe miasteczko hipnotyzuje feerią barw, wyglądając przy tym jak obszar z zupełnie innej bajki. Ale taki właśnie jest Nowy Jork. Różnorodny, czasem dziwaczny, ale niezmiennie fascynujący. To również udało się w grze przedstawić.
Spider-Man na rowerze
Nie wszystko się jednak Insomniac Games udało. Twórcy zdają się być całkowicie głusi na narzekania graczy. A ci dość głośno kręcili nosem na sekwencje, w których jesteśmy zmuszani do sterowania poczynaniami Mary Jane. Zła wiadomość jest taka, że znów nie będziemy mieli innego wyjścia. W grze pojawia się też bodaj najbardziej zbędna i wadliwa mechanika w historii serii - jazda na rowerze. O ile początkowo jest to jedynie narzędzie narracyjne, pokazujące młodość Petera Parkera, o tyle jedno z pobocznych zadań wymaga testowania elektrycznego jednośladu. I nie jest to doświadczenie przyjemne ani szczególnie potrzebne.
Trzeba też powiedzieć głośno - część zadań pobocznych to bardzo powtarzalne i w efekcie dość nudne zadania. Służą jedynie zdobywaniu kolejnych poziomów i tokenów niezbędnych do rozwoju obu Spider-Manów. Na szczęście część z nich przynosi miłe zaskoczenia oraz nieoczekiwane występy gościnne postaci z przepastnej stajni Marvela.
Mało tego. Niektóre dotykają bardzo aktualnych problemów. Życia z niepełnosprawnościami w wielkim mieście, postpandemicznej rzeczywistości (zwróćcie uwagę na określenie "nowa normalność" na pewnym etapie rozgrywki), starości, a nawet bardzo subtelnych wątków LGBT+. Twórcy, podobnie jak przed laty Stan Lee i Steve Ditko umiejętnie wykorzystują w ten sposób siłę i charakterystykę, jaką Spider-Man miał zawsze - bohatera, z którym łatwo się utożsamić, bohatera będącego zwierciadłem codzienności.
Wymienione bolączki wpływ na końcową ocenę będą miały znikomy. Insomniac Games stworzyło bowiem grę kompletną. Marvel's Spider-Man 2 to tytuł spektakularny, pomysłowy, nieprzyzwoicie wręcz grywalny, olbrzymi i spójny zarazem. W dodatku najlepszy z dotychczasowych odsłon. Udało się też nie przesadzić z długością rozgrywki (cała fabuła i 90 procent aktywności pobocznych zajęły mi nieco poniżej 30 godzin), zostawiając przy okazji furtki do potencjalnych dodatków czy kontynuacji. No i nie obyło się bez scen po napisach. I to dwóch.
- jeszcze większy i jeszcze bardziej tętniący życiem Nowy Jork
- Kraven!
- VENOM!!!
- zaskakujące epizody gości z uniwersum Marvela,
- oprawa graficzna,
- bujanie się i szybowanie między wieżowcami Manhattanu,
- skrzętnie poukrywane easter eggi dla fanów uniwersum.
- Spider-Man na rowerze? Serio?!
- niektóre zadania poboczne,
- zmuszanie do grania Mary Jane.
Paweł Hekman, współpracownik Polygamii