Lost Saga - sieciowa bijatyka bije po głowie
Lost Saga - sieciowa bijatyka bije po głowie
Lost Saga jest grą free to play i widać to od samego początku. Menu główne składa się z wielu tabelek, przycisków, statystyk, ekranów ekwipunku, postaci czy lobby. Większość darmowych gier, w których za prawdziwe pieniądze można odblokowywać elementy przejawia właśnie tę wadę – nie ma tu prostego, znanego z tysięcy innych gier wideo widoku. Atakują nas od razu setkami możliwości, jak gdyby twórcy na samym początku chcieli zaprezentować wszystko, co gra ma do zaoferowania. Na całe szczęście po włączeniu pierwszej lepszej rozgrywki sprawy szybko się wyjaśniają. Lost Saga jest prosta w założeniach jak inni jej bracia z tej samej cyfrowej półki, co nie oznacza, że jest łatwa.
Założenia rozgrywki są łatwe do ogarnięcia – mamy swojego bohatera, jednego z ponad 100, wpadamy na trójwymiarową, niewielką mapę i w zależności od wybranego trybu walczymy ramię w ramię z innymi graczami bądź bierzemy udział w radosnej rozwałce każdy na każdego. Schody dla "nowego" zaczynają się jednak szybko. Najzwyczajniej w świecie dostajemy raz po raz w tyłek. Wrodzy bohaterowie wykonują niesamowite akcje, podrzucają nas do góry, zastawiają na nas pułapki lub najzwyczajniej w świecie spuszczają nam łomot. Powrót do samouczka obowiązkowy. W grach sieciowych nie ma tak łatwo.
Trening szybko pokazuje, że sterowanie postacią nie jest takie łatwe. Możemy skakać, blokować i atakować. Do tego dochodzą specjalne umiejętności uzależnione od klasy i wyposażenia. Nie jest jeszcze źle. Specjalne i zwykłe ciosy można jednak łączyć ze sobą w kombosy, a samouczek bardzo szybko zwraca uwagę, że bez opanowania sekwencji ataków nie mamy żadnych szans w starciu. Biegam więc moim rycerzem i się uczę. Zaczynam od bloku, następnie ładuję uderzenie, które ma ogłuszyć przeciwnika. Odczekam te pół sekundy, kiedy wstaję i wtedy wyprowadzam kolejny element kombosa, uderzenie potrójne. Albo próbuję uderzyć z główki, bo dlaczego nie, to gra wieloosobowa i nawet teoretycznie honorowy rycerz musi odłożyć na bok zasady i po prostu próbować przeżyć.
Po przejściu kilku treningów jestem znowu gotowy do gry. Teraz idzie dużo łatwiej. W pojedynkach jeden na jednego jestem nawet w stanie czasami wygrać. Tylko że Lost Saga jest grą wieloosobową, co oznacza, że za rogiem czają się już koledzy pana, z którym się pojedynkuję i nie będą grzecznie czekali, aż skończymy. Mecze są krótkie, intensywne i przepełnione kolorowymi efektami czarów i umiejętności. Gra drużynowa wydaje się tu być podstawą sukcesu. Niektórzy bohaterowie dysponują czarami ogłuszającymi lub dającymi chwilową przewagę, ale nie ma szans na całkowite zdominowanie przeciwnika – zawsze znajdzie się jakiś kozak, który wskoczy w walkę i odwróci przebieg bitwy.
Nawet jeśli przegrywa się większość pojedynków, gra i tak hojnie nagradza nawet najmniejsze sukcesy jak ogłuszenie przeciwnika. Punkty doświadczenia lecą szybko, przybywa nowego ekwipunku i wirtualnej waluty, za którą można odblokować następne postaci. Tak więc do samouczka wraca się często, za każdym razem, gdy chcemy wypróbować nowego bohatera, na przykład maga. Na koniec wracamy jednak do tego samego, przepełnionego menu głównego, które powoli odkrywa przed nami swoje wszystkie tajemnice i po kilkudziesięciu minutach poruszamy się już po tych wszystkich tabelkach i ekranach bez najmniejszego problemu.
Lost Saga wydaje się więc umiejętnie tworzyć mieszankę, która jest celem każdej gry free to play. Jest trudna, elementów do odblokowania lub kupienia są setki, ale ani przez moment nie czułem się, żeby gra zmuszała mnie do użycia karty kredytowej. Wręcz przeciwnie, stabilny strumień nowości i punktów doświadczenia nastraja pozytywnie co do przyszłości w sieciowych pojedynkach. A po trzech godzinach jestem nawet w stanie nie tylko przetrwać, ale i pomóc koleżankom i kolegom z drużyny w wygrywaniu.
Otwarta beta Lost Sagi dostępna jest do pobrania z tej strony.