Sophia, jak nazywa się gra, używająca owego urządzenia, pozwala nam zwiedzić mroczne zakamarki starego zamku i jego podziemi. Oprócz nas znajdują się tam również dusze ludzi, którzy niedawno opuścili ten świat oraz inne, mroczne postaci.
Za sprawą licznych testów naukowcom udało się odkryć, iż gracze, w zależności od swego stanu emocjonalnego, patrzą na inne części ekranu. Jeśli użytkownik zainteresowany jest wyglądem pomieszczenia i stara się szybko zbadać je wzrokiem, jego spojrzenie nigdy nie kieruje się na skrajne obszary ekranu. Pozostaje ono w centrum, gdzie wzrok ma szansę zbadać układ przestrzeni. Jeżeli gracz jest wystraszony i chce opuścić owo pomieszczenie, patrzeć będzie dokładnie tam, gdzie będzie za chwilę uciekał. Jeśli natomiast ucieczka się powiodła, a użytkownikowi udało się ukryć, będzie on obserwował miejsce, skąd może nadejść niebezpieczeństwo. Chociaż wszystkie z tych odkryć wydają się logiczne, Eye Tracker jest w stanie zrobić z nich użytek.
Pomyślcie tylko – jeśli gra wie, gdzie dokładnie chcemy uciec, jest w stanie na to zareagować w najmniej dla nas odpowiednim momencie. Jeśli obserwujemy jakiś przedmiot, może on zmienić się w sposób, jakiego się nie spodziewamy. Przeciwnikom prościej będzie nas oszukać, jeśli wiedzą, czego dokładnie się po nich spodziewamy.
Prace nad projektem trwają już od kilku lat. Zbieranie danych potrzebnych do użycia ich w grach zajęło naukowcom najwięcej czasu i było niezwykle kosztowne. Czy możemy spodziewać się iż Eye Tracker oddany zostanie kiedyś do ogólnego użytku i znajdzie się w sklepach jako jedna z opcji „kontrolerów” do gier? Na pewno jest za wcześnie, by odpowiedzieć na to pytanie.Forge of Empires poprowadź swoje plemię przez epoki