GTA V - Dlaczego czekam na 1 października?
GTA V - Dlaczego czekam na 1 października?
Trudno dyskutować o takiej grze jak GTA V, bo łatwo być posądzonym o ukryte pobudki. Krytykuję, bo na siłę, dla przekory chcę się przeciwstawić ogólnemu nurtowi uwielbienia. Chwalę, bo boję się internetowego roju, który zjadłby mnie za niepochlebne słowa.
GTA V to fantastyczna gra. Mam na tyle szczęścia, że nie mnie przyszło ją recenzować, mogę więc odkrywać jej sekrety w swoim własnym tempie. A jest co odkrywać. Od długiego czasu nie mielismy do czynienia z tytułem, który – nawet na tle innych sandboksów – po same brzegi wypełniony jest niespodziankami.
Rockstar wie, co robi. Ma na tyle doświadczenia w projektowaniu otwartych światów, że idealnie bilansuje różnorakie krajobrazy i bardzo interesująco wypełnia je atrakcjami dla graczy. Zarówno w postaci minigierek, n.p.: tenisem czy lataniem, jak i poprzez całą masę znajdziek czy możliwości zaobserwowania fantastycznie wyreżyserowanych „losowych” sytuacji.
Idę więc sobie spokojnie przez kolejne etapy gry, raz wykonując misje z głównego wątku, innym razem siejąc zamęt na własną rękę albo po prostu zwiedzając. Doszedłem tym samym do momentu, jak informuje mnie gra, mam za sobą około 25 procent zabawy. I narasta we mnie uczucie deja vu.
Akcja promocyjna GTA V z mnóstwem reklam we wszystkich mediach, słynnymi 260 milionami dolarów kosztów produkcji i internetowym szumem jaki jej towarzyszył wytworzyły sytuację, w której spodziewałbym się czegoś od A do Z rewolucyjnego. Czegoś w jakimś stopniu, na jakiejś płaszczyźnie popychającego gatunek do przodu. Czegoś takiego, czym według mnie były poprzednie części serii.
new WP.player({ width:610, height:343, autostart:false, url: 'http://get-2.wpapi.wp.pl/a,61764431,f,thumb/41/2e/06/fecf4bbe7a15e3253140f65c03820e85/gta_v.mov', });Gramy i komentujemy! Wersję wideo w wyższej rozdzielczości znajdziecie pod href="http://gry.wp.pl/videoHD/kontra-grand-theft-auto-v,5515.html%3Etym">Mam wrażenie, że wszystko to już widziałem. Znam te schematy misji. Znam przywiązanie twórców do zwariowanych i świetnie stworzonych postaci. Do absurdalnych, szokujących, wulgarnych i szyderczych komentarzy na temat amerykańskiej, a coraz częściej globalnej, rzeczywistości.
Zaatakowano mnie lawiną sztuczek (znów – świetnie zrealizowanych), które na dłuższy czas przysłaniały mi to, co chodziło mi po głowie w zasadzie od początku zabawy – gram w dużo lepszą wersję The Ballad of Gay Tony. Olbrzymi, bardzo wciągający, wart swojej ceny dodatek do schematu, jaki zapoczątkował Rockstar przy okazji GTA IV.
Walczę z tym, żeby analizując jakiś tytuł jego wartości nie przysłoniły mi moje oczekiwania. Po to, żeby nie być nie fair wobec dzieła kultury, jakie mam przed sobą. Ale w osobistym odczuciu gracza twórcy strzelili sobie w stopę nakręcając rozgłos tak, że wszyscy spodziewali się niemalże zbawienia.
We wtorek Iga wraz z Tomkiem spłodzili Tak na marginesie, w którym GTA V roztrzaskuje w walce o miano gry roku Bioshocka: Infinite i The Last of Us. Jakkolwiek jałowe byłyby takie porównywania, to na chwile obecną właśnie nowy Bioshock zasługuje na takie wyróżnienie, bo wywołał u mnie swego rodzaju dziecięcy zachwyt – na tym jak sprawnie działa wymyślony świat, jak bardzo przywiązałem się do postaci, jak bardzo można pomieszać bajkę z horrorem. Ta gra pokazała mi coś nowego.
Dlatego właśnie czekam na 1 października, kiedy to pojawi się opcja grania wieloosobowego – GTA Online. Właśnie w niej upatruję jakiegoś spektakularnego zaskoczenia, zupełnie świeżego pomysłu w świecie gier wideo. Elementu, który zrobi z GTA V „grę roku”. Albo po prostu znów złapałem się na marketing Rockstara.Forge of Empires poprowadź swoje plemię przez epoki