God of War Ragnarok. Kratos królem PlayStation 5 [RECENZJA]
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak mówi stare piłkarskie porzekadło: zwycięskiego składu się nie zmienia. I dokładnie tą drogą poszło Sony Santa Monica przy okazji God of War Ragnarok.
Na pierwszy rzut oka w God of War Ragnarok niewiele się zmieniło. Mechaniki, walka, niektóre animacje, ba - nawet początkowa lokacja wywołują jedno wielkie deja vu. Wystarczy jednak odrobina uwagi, by dostrzec, że diabeł tkwi w szczegółach. I nie tylko w nich. Ale po kolei.
Rodzina patchworkowa
God of War Ragnarok zaczyna się kilka lat po wydarzeniach poprzedniej odsłony (dla tych, którzy ją przespali, gra podsuwa króciutkie podsumowanie przed rozpoczęciem nowej przygody). Atreus wyraźnie urósł. To już nie "chłopiec" - kultowe "boy!" pada podczas całej rozgrywki bodaj raz - lecz nastolatek wchodzący w okres buntu. Ma swoje zdanie, bywa porywczy, ale przede wszystkim, ma dość ukrywania się przed szukającą zemsty Freją i wszystkowidzącego Odyna.
Kratos natomiast spokorniał. Woli się przyczaić, poczekać na odpowiedni moment do działania. Daleko mu od porywczego Boga Wojny, który wyrżnął w pień połowę greckiego Olimpu. Dziś jest surowym, na pozór zimnym i zdystansowanym, ale nadal przede wszystkim ojcem. I to właśnie relacja tej dwójki jest motorem napędowym całej historii. Relacja napisana i wyreżyserowana w sposób wybitny - dodajmy. Każdy dialog skrzy się od emocji (o kunszcie aktorskim nie wspominając), a nowi bohaterowie nie dość, że fascynują, nadają nowej dynamiki, tej nietypowej, patchworkowej rodzinie.
Nie zapominajmy bowiem, że Kratos i Atreus nie działają samotnie. Pojawia się wiecznie rozgadana i sypiąca kąśliwymi komentarzami głowa Mimira, wraca też niezastąpiony duet Sindri i Brok (w końcu dowiemy się więcej o ich skomplikowanej historii). Ale Sony nie boi się wprowadzać nowych postaci. Z równie ciekawymi życiorysami. Najważniejsze jednak, że każda z tych postaci ma swoje 5 minut, ich historie wciągają i sprawiają wrażenie opowieści o żywych ludziach. Na tym poziomie Santa Monica Studio osiągnęło absolutne mistrzostwo. Prosty przykład. Już na samym wstępie dowiadujemy się, że jeden z wilków Atreusa nie chce jeść. Końca tej historii nietrudno się domyślić, a i tak potrafił złapać za gardło. Chylę czoła.
Siekać, rąbać, palić, mrozić
U swojej podstawy God of War Ragnarok to jednak nadal stary, dobry akcyjniak. Z mięsistą walką (cieszy powrót Ostrzy Chaosu), satysfakcjonującymi finiszerami i przebogatym bestiariuszem. Monstrów do ubicia jest zdecydowanie więcej, a z niektórymi trzeba lekko pokombinować. Tych, którzy potrafią lekko przymrozić Kratosa, najpierw trzeba solidnie przypiec wspomnianymi Ostrzami, a później naparzać Lewiatanem ile sił.
Innych lepiej wyczekać i potraktować tarczą, wytrącając z równowagi, a potem patrzeć jak zawisają w powietrzu pod gradobiciem kolejnych ciosów. Początkowo wydawało mi się, że twórcy nieco obniżyli poziom trudności, ale z czasem moje umiejętności zostały brutalnie zweryfikowane przez chociażby nory Draugrów. Wyzwanie stanowią też niektórzy bossowie oraz mini-bossowie, których również przybyło w grze. A jak jeszcze podkręcicie wspomniany poziom trudności, czeka was przeprawa może nie soulslike’owa, ale blisko.
Boskie krajobrazy
Z produkcjami pokroju God of War Ragnarok bywa tak, że najpierw pożeramy je wzrokiem. I cztery lata po premierze poprzedniej odsłony, widać dokąd zaprowadziła nas nowa generacja konsol. Tekstury są ostre jak Lewiatan Kratosa, horyzont doczytuje się dalej niż jest w stanie posłać strzałę Atreus, a efekty cząsteczkowe rozbłyskują najprawdziwszą magią. Liczba klatek też się zgadza. Wariantów do zastosowania mamy tu bowiem mnóstwo.
Szczęśliwcy (w tym niżej podpisany) posiadający PlayStation 5 mają do wyboru sześć ustawień graficznych, natomiast właściciele PS4 trzy. Nie będę się jednak o nich rozpisywał. Wszystko znajdziecie w poniższym tweecie. Od siebie dodam tylko, że przetestowałem wszystkie z opcji i PS5 wyszło z tego starcia bez najmniejszego szwanku czy zająknięcia.
God of War Ragnarok naprawdę cieszy oczy. Idzie też drogą wytyczoną przez The Last of Us Part 2 czy Horizon Zero Dawn Forbidden West, gdzie cutscenki tak płynnie przechodzą w rozgrywkę, że łatwo to przeoczyć. Niby widziałem ten efekt już kilkukrotnie, ale nadal robi piorunujące wrażenie.
Solo i w duecie
Podobnie jest z samymi krainami. Tych twórcy dostarczyli nam dziewięć. Część znamy z poprzedniej odsłony God of War (choć przeszły nie tylko spory lifting, ale również drobne przemeblowania), pozostałe są całkowitą nowością. Nadal mamy do czynienia z półotwartymi światami, choć odpowiednio większymi i bardziej przepastnymi niż przed czterema laty. Niemal każda z nich ma odmienny klimat, florę i faunę (walczyć będzie i z tym i z tym), architekturę i wprost zapraszają do eksploracji. Sekretów, znajdziek, wyzwań i innych czasoumilaczy znajdziemy tam co niemiara. A to z kolei oznacza zabawę na wiele godzin, o czym później.
Co ciekawe, zwiedzać je będziemy nie tylko znaną wszystkim dobrze łodzią, ale również saniami, kolejką lub wierzchem. Bynajmniej nie na koniu. Warto dodać, że niektóre fragmenty wspomnianych krain staną się dostępne dopiero po nauczeniu się konkretnej umiejętności. Dotyczy to nie tylko Kratosa.
[UWAGA - POTENCJALNY SPOILER]
To ważny element i chyba największa nowość God of War Ragnarok. Już poprzednia odsłona pozwalała częściowo korzystać z pomocy Atreusa. Tym razem młody łucznik nie tylko wesprze nas podczas walki, ale doczeka się również własnych przygód, gdzie to jego poczynaniami przyjdzie nam, kierować. Atreus jest zwinniejszy i dużo szybszy od ojca, nie dorównuje mu jednak ani masą mięśniową, ani siłą. Na szczęście ma w swoim zanadrzu cały pakiet sztuczek. A to dosiądzie runicznego jelenia, kiedy indziej przemieni się w gigantycznego niedźwiedzia albo zyska nowego sprzymierzeńca, wspierającego go w walce (tu zamilknę, by uniknąć spoilerów). Warto przy tym dodać, że God of War Ragnarok serwuje nowości niemal przez całą rozgrywkę, przez co naprawdę trudno tu o monotonię.
Atreus rzadko będzie walczył w pojedynkę. Najczęściej stanie u boku Kratosa. Ale nie tylko. Fabuła wije się w God of War Ragnarok w ciekawych i pomysłowych kierunkach i niejednokrotnie ojciec z synem zostaną rozdzieleni. Wtedy na odsiecz przyjdą inni sprzymierzeńcy. Niektórych zapewne się domyślacie, innych musicie odkryć sami.
[TU KOŃCZY SIĘ SPOILER]
Przynieś, podaj, nie zamiataj
Słówko o zadaniach pobocznych. Ich obecność gra sygnalizuje, wplatając je jeszcze w główną oś fabularną. Dlatego po wykonaniu kolejnego zadania, intuicyjnie chcemy sprawdzić "co było po prawej stronie rozwidlenia". Spora w tym zasługa jednego z naszych druhów, którzy również dopingują nas w rozwiązaniu kolejnej zagadki. I tu znów należą się wielkie brawa w kierunku twórców. Wplecenie pobocznych zadań w narrację sprawia, że chętniej poznajemy historię kryjącą się za nimi, a zdobyty na końcu łup, wydatnie ulepsza nasz oręż i/lub pancerz. Trzeba też oddać, że owe misje nie zawsze należą do najłatwiejszych i bywają zaskakująco rozbudowane.
W God of War Ragnarok natkniemy się też na masę zagadek środowiskowych. Niektóre potrafią zabić przysłowiowego ćwieka. Czasem trzeba pobawić się fizyką, kiedy indziej odpowiednio wykorzystać żywioły (ogień i lód), powracają również poszukiwania trzech liter odblokowujących upragnioną skrzynię ze skarbem oraz wszędobylskie kruki Odyna.I na tym lista się nie kończy. Słowem: jest co robić. Dlatego czas potrzebny do przejścia gry będzie mocno zależny od Waszego podejścia. Główną fabułę na spokojnie i bez pośpiechu zamknięcie w 20-25 godzinach. Ale jeśli dacie się porwać duszy eksploratora, spokojnie podwoicie ten wynik. Legenda głosi, że do odkrycia wszystkiego potrzeba ponad 100 godzin - to wyzwanie jeszcze przede mną.
Łyżka dziegciu w miodzie pitnym
Czas na kluczowe pytanie: czy jest coś, co w GoW nie wyszło? Nie będę ukrywał, piekielnie trudno wskazać takie elementy. Poprzednia odsłona zrewolucjonizowała gatunek action adventure, do mięsistej walki dorzucając dojrzałą opowieść, podaną w dodatku w jednym ujęciu (tzw. mastershocie). I w przypadku Ragnarok otrzymujemy więcej tego samego. Dla mnie to rozwiązanie idealne, ale wyobrażam sobie malkontentów kręcących nosem.
Na pewno można przyczepić się lekkiego backtrackingu. Nie dość, że odwiedzamy krainy, które widzieliśmy cztery lata temu, to do niektórych musimy zajrzeć kilkukrotnie. Okazjonalnie potrafi zwariować kamera, a blokowanie celownika na wrogach nie zawsze działa precyzyjnie, ale to naprawdę drobne potknięcia.
Ragnarok znaczy perfekcja?
Sony do kociołka z napisem God of War Ragnarok wrzuciło mnóstwo elementów, co sztuką samą w sobie nie jest. Mistrzom z Santa Monica Studio udało się jednak tak zabalansować każdy z nich, że żaden nie dominuje i nie przykrywa poprzedniego. God of War Ragnarok stawia gigantyczny nacisk na opowieść, pogłębienie i tak już przebogatego świata, ale nie zapomina o swoich korzeniach. To wciąż przede wszystkim gra akcji. Te dwa składniki wymieszano na tyle dobrze, że nie tylko świetnie się w GoW gra, ale równie dobrze ogląda. Jeżeli macie u swego boku osobę, którą najlepiej oddaje miano "backseat gamera", będzie to dla was tytuł wymarzony. A ci z was, którzy będą dzierżyć pada w dłoni, otrzymają jeden z najlepszych tytułów tego roku i grę, od której piekielnie trudno się oderwać.
Ocena 4,5/5
- Obłędna oprawa graficzna na PS5.
- Równie obłędny voice acting.
- Wciągająca historia.
- Bohaterowie i postaci z krwi i kości.
- Mnóstwo aktywności.
- Lekki backtracking.
- Dla malkontentów: nowy GoW to ewolucja, nie rewolucja.
- Okazjonalne problemy z lockowaniem wrogów.