Glory of the Roman Empire
Glory of the Roman Empire
Powariowali? Na to wygląda. Ewentualnie nie powariowali, ale po prostu umówili się bezczelnie, by wzniecić zamęt i chaos w szeregach graczy. Inaczej być nie może, to z pewnością spisek producentów i wydawców jest - bo fakt, że szykuje się premiera aż czterech prawie że identycznych gier nie może być dziełem zwykłego przypadku, prawda? Cztery gierki, a w każdej z nich będzie można budować rzymskie miasta - brzmi to nieco absurdalnie, ale wychodzą one wszystkie w drugim półroczu bieżącego roku. Caesar IV, CivCity: Rome, Heart of Empire: Rome i do tego jeszcze Glory of the Roman Empire. Powariowali. Ale za to będziemy mieli konkurencję jak się patrzy i wybór szeroki jak nigdy.
Czym się zatem na tym tle wyróżnia Glory of the Roman Empire? Podstawowe założenia są te same co w pozostałych trzech tytułach - siadamy na wysokim stołku gubernatora rzymskiego miasta i zarządzamy nim w miarę swoich możliwości. Budujemy, wyburzamy, handlujemy i ogólnie staramy się o dobrobyt dla mieszkańców, obywateli rzymskich i niewolników ich także. Oczywiście, każdy z mieszkańców naszego wspaniałego miasta posiadał będzie indywidualne cechy - imię, potrzeby, sympatie i antypatie oraz ogólny poziom zadowolenia ze swojej pracy i ze swojego wspaniałego miasta. Naszym celem będzie utrzymanie tegoż zadowolenia na poziomie możliwie najwyższym, gdyż tylko on gwarantuje wydajność w pracy, odpowiednio wysoki stopień konsumpcji i tym samym wpływy z podatków do naszej kasy...
Aaa, właśnie - tu pierwsza różnica i to dość znaczna. W odróżnieniu od wszystkich dotychczasowych city-builderów ten akurat pomija całkowicie problem budżetu jako takiego. Po prostu kasa nie istnieje. Nikt nam nie każe płacić za byle ruderę do mieszkania, czy też za głupi kawałek chodnika. Oczywiście tenże chodnik oraz owa rudera, tak jak i wszystkie inne budynki, struktury i elementy infrastruktury wymagają nakładu pracy oraz surowców - ktoś je bowiem musi zbudować i do tego musi mieć jeszcze z czego je zbudować, prawda? Zamiast zatem pieniążków potrzebować będziemy robotników i cegieł tudzież desek, na ten przykład. Aby mieć robotników, musimy wybudować domy dla ich rodzin, te rodziny zaś muszą mieć co jeść, w co się ubrać i co na ścianie ku ozdobie powiesić. W tym celu musimy posiadać stragany i rynki, na których rozmaite dobra będzie się owym robotnikom sprzedawało - ale te też trzeba najpierw wybudować z drewna, kamienia, marmuru czy innego piaskowca wydobywanego w kamieniołomach za miastem, lub też sprowadzanym z miast innych w toku handlowej wymiany. System jest tutaj zatem tak pomyślany, że mimo braku pieniędzy jako takich i tak jesteśmy ograniczeni w dziedzinie szaleństwa urbanizacyjnego. Postawimy za dużo domów - ludność będzie cierpiała na brak miejsc do pracy i głód. Postawimy za dużo różnych zakładów pracy - może się okazać, że albo brak nam rąk do owej pracy, albo też surowców potrzebnych do produkcji. W odpowiedniej chwili trzeba też będzie postarać się o jakieś kapliczki czy świątynie oraz inne budynki użyteczności publicznej, jak apteki, łaźnie, szpitale i tym podobne. Żaden z nich nie będzie wymagał zapasu gotówki i żaden nie wpędzi nas w bankructwo - ale też trzeba myśleć i planować, by nie obudzić się z ręką w nocniku w obliczu głodu, chorób i buntu niewolników tudzież gladiatorów. Dobry prefekt nie pozwala sobie na takie chwile słabości...