EA Sports FC 24 - recenzja. Jaka jest nowa FIFA, która już nie jest FIFĄ?
Po głośnym rozwodzie przyszedł czas na powrót do rzeczywistości. Rewolucji zabrakło, niemniej, parafrazując klasyka: bunkrów nie ma, ale i tak jest przyzwoicie.
Wieki temu, zanim świat oszalał na punkcie FIFY, na długo przed odsłoną z numerem 98’ w tytule, kiedy wszyscy nucili kultowe "woo hoo", w Polsce klasyczny i nieistniejący zespół punkowy śpiewał, że "Tu nie będzie rewolucji". Panie i panowie z EA Sports dość mocno wzięli sobie te słowa do serca, szykując się do premiery pierwszej "Fify-która-już-nie-jest-Fifą". I była to decyzja słuszna.
No bo wyobraźmy sobie, że jedna z najpopularniejszych (jeśli nie najpopularniejsza) wirtualnych piłek kopanych, nagle wywraca wszystko do góry nogami, wyrzucając 20 lat doświadczenia zebranego wespół z Fifą za burtę, o graczach gremialnie zebranych wokół franczyzy nie wspominając. To po prostu nie miało sensu. Wyważanie otwartych drzwi lepiej zostawić innym.
Piłka jest kobietą
Największa i najszerzej komentowana zmiana to pojawienie się piłkarek w trybie Ultimate Team. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby budować skład z paniami i panami na pokładzie. Dzięki temu rozwiązaniu pula zawodniczek i zawodników zwiększyła się do 19 tys. kart. I działa. Na samym początku FC 24 przywitało mnie paczką kart na wypożyczeniu. A tam trafiła się dwójka napastników Kerr i Haaland. Filigranowa Australijka i potężny Norweg okazali się duetem kompletnym i gdyby nie fakt, że ich tradycyjne karty kosztują miliony monet, chętnie pozostałbym przy takim napadzie dłużej.
Kolejna nowość to ewolucje. Tu sprawa jest banalnie prosta. Niektórych piłkarzy będzie można rozwijać. Wykonując szereg wyzwań (np. strzelenie X goli w danych rozgrywkach) ich pojedyncze atrybuty będą rosnąć, podobnie jak ogólna ocena. Jeżeli marzy wam się Krychowiak z ogólną oceną 90 - jest ku temu szansa. Na ile wpłynie to na balans rozgrywek z żywym przeciwnikiem, czas pokaże. Na szczęście wyewoluowanych kart nie można sprzedawać. Rynek transferowy by tego nie wytrzymał. Zęby mi natomiast zgrzytnęły, gdy zobaczyłem, że za niektóre ewolucje trzeba będzie zapłacić i to niemało.
EA Sports jest natomiast nieznośnie uparte w zabieraniu graczom dodatkowego czasu. Otrzymaliście 5 paczek? Każdą musicie otworzyć, pominąć animację prezentującą najsilniejszą kartę (bo chyba nikt tego nie ogląda?) i zarządzić otrzymanymi nagrodami. I tak pięć razy. Naprawdę nie da się tego uprosić do jednego kliknięcia? Co gorsza, jeśli otrzymamy zestaw upiększający stadion, wspomnianą animację mamy obejrzeć, bo tak sobie życzy EA Sports. Litości.
Zapraszamy na reklamy
Wróćmy do rozwodu z rzeczoną Fifą. Za okno wyleciały w zasadzie niezmieniające się od lat menusy. Wita nas zupełnie nowa, nieco bardziej oszczędna i przejrzysta oprawa. Choć ich ocena to kwestia indywidualnego gustu. Ale to dopiero przystawka. Więcej widać podczas samego meczu. Na banerach reklamowych dookoła boiska pojawiły się pełnoprawne reklamy: Uber, Pepsi, Amazon, Nike, Twitch. Strzelam, że na takie zabiegi Fifa niekoniecznie chciałaby się godzić.
Nowością są jeszcze bardziej rozbudowane oprawy wokół meczów. Kartoniady kibiców, sektorówki (choć bez podjazdu do tych widzianych, chociażby na warszawskiej żylecie), żywo reagująca publiczność, a nawet wejście kamer do szatni drużyn. Widzimy zawodników przygotowujących się do meczu, ale również po zejściu na przerwę czy podczas odprawy z trenerem. Fajny dodatek, choć jednorazowy. Po Fif…, wróć, FC24 sięgnęliśmy przecież, żeby grać w piłkę.
Lewandowski osiwiał
I tu pozornie większych zmian brak. Pozornie. Przesiadka z FIFY 23 na FC 24 będzie w zasadzie bezbolesna. Dynamika rozgrywki jest bardzo podobna, kontrola nad piłką takoż. Różnicę widać jednak jeśli przyjrzymy się ruchowi zawodników. Zbieranie się do sprintów, gestykulacja, wychodzenie na pozycję czy starcia bark w bark - wszystko wygląda bardziej realistycznie i widać tu kasę wpompowaną w technologię HyperMotion V. "Pinondz" czuć także jeśli zerkniemy na animacje znanych piłkarzy. Podobieństwa do prawdziwych zawodników i zawodniczek bywają olbrzymie, choć włos Lewandowskiemu nieco posiwiał (albo posrebrzył). Pytanie, czy to złośliwość, czy zwykłe niedopatrzenie pozostaje otwartym. Oczywiście czar pryska jeśli sięgniemy po mniej rozpoznawalne kluby lub piłkarzy. Ale przy takiej liczbie lig i zawodników, jeszcze długo trzeba będzie się z tym liczyć.
Nowością są "style gry". Pamiętacie dziwaczne parametry specjalne przy piłkarzach pokroju Neymara, Mbappe czy Haalanda w poprzednich odsłonach? Niby coś tam dodawały, ale nikt do końca nie wiedział co. W FC 24 ma być to czytelniejsze. Teraz zawodnicy "wyposażeni" w style gry, będą otrzymywali bonusy do poszczególnych zagrywek. Przez co taki Van Dijk czy Rudger są niezrównani w główkach i odbiorach, a wspomniany Haaland posiada w lewej nodze wyrzutnie rakiet ziemia-powietrze.
Niech nam żyje prezes naszego klubu
EA Sports nie zapomina o tradycjonalistach, którzy wciąż grają w tryby menadżerskie. Podobno gdzieś jeszcze tacy ludzie są. Od teraz wasze drużyny mogą grać według jednej z siedmiu myśli taktycznych. Jest więc klasyczny autobus, tiki-taka czy gegenpressing. Ponadto wraca możliwość zatrudnienia trenerów przypisanych do każdej formacji, którzy wpłyną na jej rozwój. EA mówi, że to nowość, ale kto pamięta odsłonę z "07" w tytule, ten wie, że to zwykły PR-owy blef.
Zanim rozpoczniemy mecz, możemy od teraz zerknąć na raporty dotyczące drużyny przeciwnej, a żeby poczuć się prawdziwym trenerem, cały mecz obejrzymy z perspektywy bocznej linii. To nadal namiastka Football Managera, ale miło, że EA wprowadza jakiekolwiek zmiany. Można też wygrać Złotą Piłkę. Czyli jest szansa na, chociaż wirtualną sprawiedliwość dla Lewego.
Piłka jest okrągła, a bramki nadal są dwie
Naprawdę trudno się do czegokolwiek w FC 24 przyczepić. Jak wspomniałem we wstępie — wyważanie otwartych drzwi, nie ma najmniejszego sensu. FC 24 wygląda zatem na bezpieczą odsłonę, z drugiej, bardzo trudno wymyślić, co miałoby się w grze zmienić. A to oznacza, że otrzymaliśmy naprawdę solidną odsłonę, z mnóstwem zawartości i zabawy na wiele długich godzin.
Dla jasności - jeżeli o jakimś trybie nie wspomniałem, to tylko dlatego, że poza kosmetyką, nic się w nim nie zmieniło.
EA Sports wciąż ma swoim portfolio najpopularniejszą piłką kopaną na pecety oraz konsole i nic tego nie zmieni. Z kolei PES przechodząc na e-Football raczej z wyścigu po koronę króla strzelców się wypisał, a rozwiedziona FIFA, swoją autorską grę szykuje dopiero na przyszły rok. Także król pozostaje jeden.
- poprawa animacji zawodniczek i zawodników
- ewolucje w trybie UT
- bogata oprawa okołomeczowa
- lepsza fizyka
- niektóre ewolucje są płatne
- brak jakichkolwiek zmian w trybie Volta
- brak jednego przycisku otwierającego wszystkie paczki w UT
- nowości, które nie są nowościami
Paweł Hekman, współpracownik Polygamii