Dlaczego czekam na Quantum Break, chociaż o samej grze wiadomo ciągle bardzo mało

Dlaczego czekam na Quantum Break, chociaż o samej grze wiadomo ciągle bardzo mało

Dominik Gąska

Z ust każdego innego developera zapewnienia o niespotykanym wcześniej połączeniu w jedną całość gry wideo i serialu telewizyjnego brzmiałyby dla mnie przynajmniej podejrzanie. Bo bądźmy szczerzy, wizja, którą przedstawia Remedy brzmi w gruncie rzeczy dość wtórnie do tego, co w elektronicznej rozrywce robiło się w drugiej połowie lat 90. Zapchanie płyty z grą masą przerywników filmowych z żywymi aktorami? Czy to się w ogóle jeszcze może w dzisiejszych czasach udać? W podejściu Finów jest jednak coś z tego radosnego szaleństwa, które odróżnia wyrobników od pasjonatów. I nawet jeżeli ten eksperyment się im nie powiedzie, to na pewno interesujące będzie obserwowanie jego przebiegu.

Kiedy po raz pierwszy pokazano Quantum Break, informacje o tym, że grze towarzyszyć będzie pełnoprawny serial telewizyjny, wywołały w graczach dużo konsternacji. Jak to w ogóle ma działać, w jaki sposób gra łączyć się będzie z wydarzeniami serialu, na czym polegać ma wpływ gracza na jego rozwój i – co najważniejsze – kto i gdzie będzie mógł go oglądać. Jak się okazuje, przynajmniej w tej ostatniej kwestii nie mamy się co martwić – kolejne odcinki umieszczone będą na samej płycie z grą i udostępniane graczowi w miarę przechodzenia przez niego kolejnych etapów. Oskari Hakkinen, dyrektor ds. rozwoju marki w Remedy, w wywiadzie dla brytyjskiego magazynu Edge tłumaczy, że w zamierzeniu twórców idealne podejście do rozgrywki polegać ma na tym, że po uporaniu się z kolejnym fragmentem gry odbiorca rozsiądzie się wygodnie przez telewizorem i obejrzy odcinek serialu, który rzuci mu nowe światło na wydarzenia, w których właśnie brał udział.

Sam Lake, główny scenarzysta gry i człowiek, który dał nam Maxa Payne’a, w rozmowie z serwisem Polygon sugeruje, że może być to pewien sposób na uporanie się z drażniącym często graczy rozdźwiękiem między rozgrywką a fabułą. W grze i serialu pojawią się te same postacie, główny bohater (czy też główni bohaterowie) będzie jednak inny, a historia zostanie pokazana z różnych punktów widzenia. W założeniu mają być oni dopasowani do formy, tak, żeby kiedy bohater zabije podczas jednego odcinka gry dziesiątki wrogów (bo to jednak gra), to jego historia i osobowość będą do tego przystawały. Centralne postacie serialu z kolei zapewne nie będą seryjnymi mordercami.

Podczas tej samej rozmowy Sam Lake zupełnie wprost przyznaje się również, że tworząc wizję Nowego Jorku do Maxa Payne’a, opierał się wyłącznie na popkulturze. Rzeczywiste miasto odwiedził dopiero po premierze gier. Nie wstydzi się tego i nie ukrywa, że zabawa znanymi motywami to dla niego i firmy w której pracuje chleb powszedni. Widać to zresztą w jej wszystkich grach i nadaje im to szczególnego uroku i charakteru.

To popkulturowe zacięcie jego zespołu odróżnia go od innych twórców gier. W czasach, gdy starają się być oni tak subtelni, jak tylko się da, szukać nowych sposobów prowadzenia narracji i oddziaływania na emocje graczy, Remedy zdaje się mieć cel zgoła odmienny – dostarczyć nam popcornowej zabawy, mieszanki tropów i motywów, które znamy i lubimy. Widać to nawet w podejściu, jakie Finowie wykazują do decyzji i ich konsekwencji, umieszczanych w grze. Podczas gdy CD Projekt Red stara się w kolejnych częściach Wiedźmina czynić wybory gracza bardziej realistycznymi i mniej oczywistymi, gdy The Stanley Parable w ogóle wyśmiewa ideę podejmowania w grze jakichkolwiek decyzji, Remedy nie wstydzi się pójść najprostszą, najbardziej czytelną drogą. Ambicje artystyczne chowa do szafy, na pierwszym miejscu stawiając dobrą zabawę gracza.

W odróżnieniu od innych gier, będziemy informować odbiorcę o konsekwencjach jego decyzji. [W innych grach], kiedy dokonuję wyboru, niekoniecznie mam świadomość jego wagi albo tego, dlaczego sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej. Oczywiście będą się pojawiać nieoczekiwane zwroty akcji i zaskakujące wydarzenia, ale dobrze jest wiedzieć, co wynikło z naszych wyborów. Chcemy, by podejmowanie decyzji było dla graczy znaczące i angażujące - mówi dla Edge’a Matias Myllyrinne, szef Remedy.

Jak więc tłumaczy, na końcu każdej grywalnej sekcji gracz dostanie możliwość wcielenia się w czarny charakter tej historii, człowieka, dysponującymi najpotężniejszym narzędziem do wpływania na czas i rzeczywistość. Mając wgląd w dwie możliwe ścieżki rozwoju dalszych wypadków, będzie musiał dokonać prostego wyboru – która z nich ma dojść do skutku. Gdy go podejmie, włączy się kolejny odcinek serialu, który już na samym początku pokaże wpływ decyzji na dalszy rozwój wypadków. Proste? Tak. Tanie? Jak najbardziej. Efekciarskie? Bez wątpienia. Ale jeżeli tylko zrobione zostanie z tym charakterystycznym dystansem do siebie, humorem i samoświadomością, które charakteryzowały wszystkie dotychczasowe gry Remedy, to może mieć rację bytu.

Pozostaje pytanie, czy ten dystans uda się fińskim twórcom zachować. Wprawdzie już w przypadku Alana Wake’a mieliśmy do czynienia z dużym zaangażowaniem się w produkcje Microsoftu, ale na fabularnej stronie gry raczej się to nie odbiło. Tutaj jednak z całą pewnością można mówić o znacznie większym budżecie i oczekiwaniach co do sukcesu gry. Xbox One ma ciągle bardzo niewiele dużych tytułów na wyłączność, a sukces Quantum Break może mu zapewnić bardzo dużo pozytywnego szumu wśród graczy. Taki stan rzeczy raczej nie zachęca do eksperymentów.

Jest jeszcze jedna kwestia, chyba najistotniejsza i najbardziej oczywista – czy ten serial w ogóle będzie warty oglądania. W dziedzinie produkcji telewizyjnych mamy obecnie olbrzymi wykwit produkcji, często o jakości porównywalnej z hollywoodzkimi filmami za dziesiątki jeżeli nie setki milionów dolarów. Czy rzeczywiście fantastycznonaukowy dramat, robiony przez Finów do umieszczenia w grze wideo w ogóle będzie mógł z nimi rywalizować aktorsko, scenariuszowo i pod względem jakości produkcji? Wszystko rozstrzygnie więc to, czy twórcom nie zabraknie odwagi do wprowadzenia dystansu czy nawet pewnej dozy autoironii, bez których całe to dzieło może się wydawać śmieszne, nie będąc ani trochę ujmującym.

Jeżeli tak się stanie, to zawsze pozostanie możliwość kompletnego zignorowania serialu. Jak zapewniają twórcy, jego oglądanie nie będzie obowiązkowe, odblokowane odcinki będzie można skonsumować później lub nawet wcale, spokojnie kontynuując grę bez tego. Naturalnie wzbudza to wątpliwość, na ile faktycznie będą one związane z fabułą gry.

Ja jednak jestem dobrej myśli. Remedy jeszcze nie zawiodło, a kiedy patrzy się na Sama Lake’a, to widać, że jest to jeden z tych pozytywnych wariatów z wizją. Wprawdzie tacy jak on nie zawsze kończą dobrze, ale ja ciągle uważam, że świat zyskuje na ich istnieniu. I będę trzymał kciuki za Quantum Break.

Źródło artykułu:WP Gry
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.