Dead Island 2 - recenzja. Krew na rękach, radość serca
W Los Angeles jeszcze nigdy nie było tak cicho. Od czasu do czasu jakiś krzykacz głośno krzyczy, ale ogólnie jest spokój i korki nawet się rozładowały. Dead Island 2 zmienia miasto w HELL-A, czyli idealne miejsce dla miłośników sportów ekstremalnych.
18.04.2023 | aktual.: 21.04.2023 10:04
Who do you voodoo? Słynny z jednego utworu rapowego Sam B znów pojawia się w samym sercu katastrofy (jak on to robi?), chociaż tym razem nie jest protagonistą. I na szczęście nie rapuje. W Dead Island 2 wcale nie trafiamy na wyspę, ale do miasta marzeń, ogromnych możliwości i milionerów. Nie spotkamy w nim Elona Muska, Angeliny Jolie, Kardashianek czy setek innych celebrytów. No chyba, że już zamienili się w zombie.
Dead Island 2 zapowiedziano niemal dekadę temu. To mogło budzić obawy wśród wielu z was. Na szczęście już w naszych pierwszych wrażeniach stwierdziliśmy, że gra jest wybitna. Tym razem już bez Techlandu, który poszedł stronę własnego Dying Light, produkcją zajęło się brytyjskie Dambuster Studios. Gra jest połączeniem dwóch typów: akcji i survival horroru. Ma też domieszki RPG.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kto przekroczy morze krwi?
Dead Island 2 już na samym początku każe nam podjąć dość kluczową decyzję - którym z pogromców zagramy. Każdy z bohaterów posiada inne cechy i pasuje do konkretnego stylu gry, więc wybór jest dość trudny. Taki cios na samym początku... Ja po chwili namysłu wybrałem uroczą Dani. I lepszej decyzji nie mogłem podjąć. Ta jakże charyzmatyczna Irlandka, wraz ze swoim irlandzkim akcentem i sarkastycznym, trochę szalonym poczuciem humoru idealnie dopełnia żartobliwy klimat gry.
Dani jest typową awanturniczką, gdyby ktoś w barze zaczął ją zaczepiać, z pewnością spuściłaby mu łomot. To ta laska, która pomoże ci w bijatyce, ale nie z empatii, a zwyczajnie dla rozrywki. Jest trochę edgy, ma zielone włosy i intrygującą fryzurę, kolczyki, masę tatuaży i zawsze jest pewna, że nic jej nie powstrzyma. W końcu to silna dziewczyna. Idealnie nadaje się do walki z hordami zombie. Oczywiście jak każdy z pogromców.
Walki pragniesz, jak zombie twego mięsa
W całej grze najbardziej podobała mi się walka, pomimo, że nie jestem fanem motywu zombie, a przecież to z nimi się ścieramy. I mogę wam obiecać, że jej tutaj nie brakuje. W końcu mamy prawie czteromilionowe miasto tylko i wyłącznie do naszej dyspozycji. Jest jeszcze kilku przetrwałych, ale raczej wolą nam zostawić całą brudną robotę.
System walki znacząco zmienił się w stosunku do Dead Island. W dwójce nie mamy możliwości wyboru trybu "analogowego", a więc zostaje tylko cyfrowy. Czy to źle? O ile odpadają głowy i kończyny, to mnie nie interesuje. Wymachiwanie bronią staje się co prawda dość liniowe, ale oczywiście jesteśmy w stanie celować i uderzenia obuchowe czy przecinające zadają różny efekt i obrażenia zależnie od trafionego miejsca.
Podziękowania dla firmy Iiyama za użyczenie nam monitora G-Master GB2870UHSU Red Eagle (4K+150Hz+HDR = cudo) do tej recenzji.
Z kolei system broni jest ciekawie rozbudowany. Po pierwsze, niczym w klasycznym RPG czy h’n’s, mamy kategorie: zwykła, nietypowa, rzadka, doskonała i legendarna. Każda z nich zwiększa możliwości ulepszeń. Im lepsza, tym jest ich więcej i bardziej efektywne ulepszenia możemy instalować. One też dzielą się na wyżej wymienione kategorie. I tutaj oprócz skoku jakości, otrzymujemy jeszcze skok wydatków. Na te najlepsze ulepszenia trzeba sporo grindować.
Szczególnie, że jednocześnie możemy posiadać osiem wybranych broni (+ dodatkowe 8 w ekwipunku z możliwością wybrania ich w dowolnym momencie). Oprócz standardowych obrażeń, możemy je wzbogacić o dodatkowe efekty statusowe, dzięki czemu nasz arsenał staje się bardzo zróżnicowany. Oprócz tego, bronie dzielą się też na typy. Broń biała może zadawać obrażenia obuchowe (młot), okaleczające (np. miecz) i balistyczne, czyli wszelka broń strzelecka.
Do tego dochodzą przedmioty miotane, bogate w powodowanie efektów statusowych. I gdy to wszystko się połączy w odpowiedni sposób, stajemy się prawdziwymi pogromcami zombie. Mogą tylko żałować, że wyszły z tego śmietnika, zza krzaka czy ze studzienki. Co warto jeszcze zaznaczyć, korzystamy głównie z broni białej, bo amunicja jest dość limitowana, chociaż mamy możliwość jej wytwarzania.
Oprócz broni, naszi pogromcy posiadają umiejętności, sprytnie podzielone na kilka typów. Pozwalają jeszcze bardziej dostosować postać pod siebie. Jedni wolą korzystać z bloków, inni uników. A i tak wszyscy mogą kontrować. Oczywiście większość z tych umiejętności pomoże nam rozwijać jeszcze większe cyferki zadanych obrażeń, ale są też defensywne.
Walkę dopełnia jeszcze furia, o której wolałbym nie wspominać, aby nie spoilować fabuły. Jednakże jest to umiejętność, która pomoże nam przetrwać, gdy wszystko inne już zawiodło, albo się skończyło/zniszczyło.
Lokacje przypominają, że kiedyś było to piękne miasto. A może teraz jest?
HELL-A zawsze daje znać o swojej obecności. W całej grze nie ma ani jednego miejsca bez plam krwii, obślizgłych mas czy eksplozji. Co więcej, dość często zdarzają się tu trzęsienia ziemi. Nawet zbyt często. W efekcie niektóre drogi są niedostępne, a na ulicach znajdziemy porozbijane auta i ośrodki niezbyt udanej ewakuacji.
Apokaliptyczne Los Angeles jest piękne. Co i rusz natrafiamy tu śmieci, walizki, trupy, pożary, powalone elementy elewacji, szyldy reklamowe i tym podobne. Rzadko natrafimy z kolei na żywą duszę. Jednak gdy już kogoś znajdziemy, możemy liczyć na zadania poboczne. A te z kolei bywają tak absurdalne, że trudno powstrzymać śmiech.
Łącznie w HELL-A mamy do przebycia 10 lokacji. Są mniejsze i większe, ale ogólnie niezbyt duże. Mimo to sporo się nalatamy, bo wszędzie na drodze stają nam zombie, a w okolicznych budynkach nietrudno o kolejne znajdźki, sejfy, czy skrytki z bronią. I nie wszystko możemy otworzyć od tak. Niekiedy trzeba trochę pomyśleć i trochę poszukać.
Najsłabsze ogniwo to fabuła, a najmocniejsze?
Dead Island 2 ewidentnie nie było grą nastawioną na fabułę. Chociaż gra zaczyna się całkiem ciekawie pod względem fabularnym, to szybko czar pryska i spod kurtyny człapie niczym zombie cała prawda o niej. Jest dość sztampowa i można odnieść wrażenie, że w pewnym momencie skończyły się pomysły. To dziwne, skoro twórcy mieli 10 lat na przygotowania.
Zdecydowanie większy nacisk położono na same dialogi. Nasz pogromca często mówi sam do siebie. Klnie i nieraz miewa dość tego całego syfu. Jeszcze bardziej dość ma zombie oczywiście i z uśmiechem na ustach sprawia im HELL-A na Ziemi. Polskiego dubbingu nie ma, ale wersja tekstowa w zupełności wystarcza. Poza tym psucie iryjskiego akcentu Dani byłoby bluźnierstwem, a w HELL-A ewidentnie Boga zabrakło.
Podsumowując: jakie jest Dead Island 2 i dla kogo to gra?
Dead Island 2 to mordobicie, lawina śmierci, pot i łzy, krew na rękach, a to wszystko w oprawie absurdalnego humoru - nie ma lepszego połączenia. Jest grubo i jest brutalnie, to nie gra dla ludzi o słabych nerwach i żołądkach. Co więcej, gra jest naprawdę dobrze dopracowana, a umówmy się - w dzisiejszych realiach to rzadkość. Jedyny bug, jaki napotkałem, to zapadający się pod planszę kolega w co-opie. Gdy zginął na schodach nie byłem w stanie go uratować, bo najwyraźniej go wsiąknęły.
W trybie jednoosobowym nic przykrego się nie wydarzyło. Co najwyżej trzęsące się zwłoki zombie, ale przecież dla Unreal Engine to nic nowego. Czasami możemy próbować wcisnąć się w miejsca, których dla nas nie stworzono. Przykładowo - za barierki. Ale spokojnie możemy stamtąd wyjść. Nawet zombie, które jeśli jakimś cudem poleci po naszych ciosach akurat tam, jest w stanie się wydostać.
Jedyny minus gry to fabuła, ale to minus tylko w teorii. W praktyce nie ma znaczenia, czy w tej historii mielibyśmy na końcu stać się szparagami, czy w samym jej środku stwierdzić, że szkoda nam tych zombie i będziemy je teraz przytulać. Radość z masakrowania tych przebrzydłych kreatur rekompensuje wszystko. Dodatkowo system lootu jest dla nas całkiem przyjemny - bronie i inne przedmioty sypią się lawinowo.
Szukasz tu wybitnej fabuły, owianej w kwiatki historii? Omiń. Szukasz krwi, walki z hordami zombie, destrukcji, wybuchów, zagadek, wybitnego soundtracku? To gra dla ciebie. Grałem na konsoli PS5, a klucz dostarczył wydawca gry - PLAION. Przejście fabuły zajęło mi 17 godzin bez pośpiechu, ale też bez większego skupienia na misjach pobocznych.
- Leje się krew, a kończyny latają nad głową
- Szerokie spektrum broni i ulepszeń
- Cudna grafika
- Dopracowanie każdego najmniejszego detalu, w tym śladów po uderzeniach
- Soundtrack idealnie dopasowany do każdej walki
- Świetne, pełne czarnego humoru dialogi
- Nie tylko mordobicie - znajdźki, zagadki, trochę logiki
- Gra się po prostu przyjemnie
- Fabuła zaczyna się, ale chyba nie kończy - zabrakło pomysłów?
Arkadiusz Stando, redaktor prowadzący Polygamii