Dead Island 2 - pierwsze wrażenia. Krwawa masakra z uśmiechem na ustach
Moda na żywe trupy przez ostatnie lata osłabła, ale dzięki temu kolejne produkcje z zombie nie są zbyt nudne. Nadchodzące Dead Island 2 to intrygujący powrót serii, choć specyficzny klimat sprawia, że nie jest to tytuł dla każdego. Wrażliwi gracze, zastanówcie się dwa razy. Wszyscy inni – chwytajcie co popadnie, by tłuc tym hordy ex-ludzi.
13.03.2023 | aktual.: 21.04.2023 10:05
Mógłbym mieć spore problemy, gdybym ponad dwadzieścia lat temu krzyczał sprzed komputera rzeczy w stylu "ale fajnie udało mi się oderwać tę rękę!". Na szczęście, grając w pierwszą część Soldier of Fortune i podobne produkcje, byłem na tyle bystrym dzieckiem, żeby unikać zarówno takich zdań, jak i natychmiastowego szlabanu. Teraz już mogę bez skrępowania dobrze bawić się w dużo nowsze i kompletnie inne Dead Island 2, które kontynuuje tradycje stworzonej przez Techland pierwszej części serii, uzupełniając ją między innymi o głośno reklamowany system okaleczania, miażdżenia i odcinania kończyn. Ta gra może nie przypaść do gustu osobom ze słabymi żołądkami, a to tylko pierwsza z jej zalet.
W samym środku pandemii
Dead Island 2 nie bawi się w przypominanie o co chodzi w pół-przytomnych, pół-rozkładających się bestiach, chcących zatopić swoje zęby w ludzkich ciałach. Tutaj po prostu zostajemy wrzuceni w środek miasta ogarniętego pandemią. W tej opowieści każde ognisko choroby jest traktowane przez władze prewencyjną eksterminacją. Kiedy więc na pokładzie samolotu ewakuacyjnego ludzie zaczynają się gryźć, wojsko bez zawahania posyła w jego stronę pocisk ziemia-powietrze. Nasza postać jest jedną z tych, które uchodzą cało z lotniczej katastrofy, tylko po to, by walczyć o życie w opanowanym przez zombie Los Angeles.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Klimat panujący na przedmieściach miasta sprytnie przechrzczonego przez twórców na HELL.A. przypadł mi do gustu bardziej, niż wyspy, wioski i laboratoria z Dead Island i kontynuacji Riptide. Więcej tu interesujących wnętrz, takich jak budynki przerobione na bazy wojskowe, ciasne ulice zablokowane samochodami, czy hotele z demonicznymi gośćmi. Odrobinę brakło mi za to możliwości podróżowania pojazdami czy choćby szybkiej podróży, przez co kilkukrotnie biegałem z jednego końca mapy na drugi, wykonując zadania poboczne.
Miałem też nadzieję na zabawę w blokowiskach i zurbanizowanym centrum miasta, tak jak w pierwszym Dying Light. Dead Island 2 jednak bardziej skupia się na willowych wzgórzach w stylu Beverly Hills. Przynajmniej tak było w udostępnionym mi fragmencie, który w teorii miał starczyć na pięć godzin, ale w praktyce zwiedzając wszystkie dostępne zakamarki spędziłem w HELL.A. przynajmniej dwa razy tyle czasu. Zabawę urozmaicały chociażby takie lokacje, jak kompleks Monarch Studios z hangarami pełnymi filmowych scenografii i zombiakami przygotowanymi do odgrywania rozmaitych ról kinowych. Dzięki temu, pozornie powtarzalna sieczka nabierała sporo uroku.
Przynieś, podaj… i poćwiartuj
Na całe szczęście, choć walka w zasadzie jest dość schematyczna, to od znużenia ratuje ją kilka atrakcji. Pierwsza to przeróżne modyfikacje broni, które były wizytówką także pierwszej części. W Dead Island 2 dostajemy kilka różnych typów ulepszeń, przez co maczety, młoty i noże są jeszcze bardziej niepowtarzalne. Do tego dochodzi oręż miotany, a także wykorzystywanie tego, co znajdziemy na ulicach miasta.
Jeśli na bruku zobaczymy ucięty przewód elektryczny, nic nie stoi na przeszkodzie by uruchomić skrzynkę bezpiecznikową, a kabel podlać obficie wodą ze znalezionego baniaka. Jak się pewnie domyślacie, zombie przechodzące przez kałużę mogą doznać niezłego szoku. To jedno z wielu urozmaiceń, choć przyznam że stosowałem je tylko sporadycznie, dla zabawy, lub kiedy przeciwnicy byli naprawdę wymagający. Wszystko to jednak zależy od stylu gracza, a wybór postaci, która nieco mniejszy pasek życia musi nadrabiać sprytem, dodatkowo uzasadnia wykorzystywanie wszystkich dostępnych sztuczek.
Kolejnym z interesujących elementów jest system umiejętności i wspomniane już różnorodne postacie. W miarę postępów, wykonywania zadań i przechodzenia na wyższe poziomy, otrzymujemy karty zdolności. Te są pogrupowane w kategorie i w każdej z nich da się mieć jednocześnie aktywnych tylko kilka z nich. Umiejętnie łącząc je w kombinacje możemy przykładowo korzystać z potężnego kopnięcia, które czasowo oszałamia zombie lub też wybrać kartę generującą wokół nas mały wybuch, gdy tylko skorzystamy z apteczki. Umiejętności jest na tyle sporo, że kombinacjami możemy się całkiem dobrze bawić.
Koniec końców, rozmaite zadania i intrygujące lokacje to chyba najważniejsze urozmaicenie Dead Island 2. Bardzo spodobało mi się zwiedzanie willi influencerów i misja polegająca na efektywnym zabijaniu zombie, by pomóc bezpiecznie ukrytej internetowej gwieździe w nakręceniu hitowego filmiku. Z kolei śledzenie losów niedoszłej pary młodej w hotelu, gdzie przebywali wraz z weselnikami, jest momentami przekomiczne.
Twórcy Dead Island 2 starali się w wielu miejscach zostawiać interesujące notatki, zarówno w formie pisanych dzienników, jak i nagrań głosowych. Niestety, choć jest to miły drobiazg, to daleko mu jakością do zapisków Cyberpunk 2077. W tej drugiej produkcji zwiedzałem całe miasto w poszukiwaniu "drzazg" z notatkami, zaśmiewałem się z nich i robiłem zrzuty ekranu, by pokazać znajomym. W opowieści o zombie zabrakło humoru czy odniesień do pop-kultury. Tutaj te detale budują historię, ale poza tym nie są zbyt atrakcyjne.
Jak cię widzą, tak cię atakują
Obiecuję, że to ostatni raz, kiedy wspominam o rozczłonkowywaniu. To świetna nowość Dead Island 2 między innymi ze względu na to, że pozwala na taktyczne manewry. Zombie znane jako biegacze są znacznie mniej skutecznie, gdy odetniemy im stopę lub dwie. Z kolei potężne mutanty wyglądające jak Sebastian z lokalnej siłowni w wersji XXL tracą parę w łapach, gdy odetniemy im ramiona. Jednak poza mechaniką, tryskająca wszędzie krew to w pewnym sensie gratka wizualna.
Muszę przyznać, że strona artystyczno-estetyczna tej gry wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie. Miasto jest zaprojektowane naprawdę atrakcyjnie, a wszelkie modele zombie, efekty specjalne w formie wybuchów, płomieni czy wyładowań elektrycznych, też zostały przedstawione na wysokim poziomie. Jedyne, do czego muszę się przyczepić to momentami niska jakość tekstur otoczenia. Kiedy patrzę na biblioteczki wypełnione rozpikselowanymi grzbietami powtarzających się książek, czuję że można było się postarać się bardziej. To doskonałe miejsce do żartów skierowanych do uważnych graczy zostało pozostawione bez należnej mu dbałości o szczegóły.
Czasem jednak twórcom starczyło weny i na półkach widzę folię aluminiową marki "Freedom Wrap", co jest ukłonem w stronę fanów teorii spiskowych, a tablica na której zapisany jest scenariusz "improwizowanego" przemówienia influencerów wywołuje uśmiech na twarzy. Szkoda tylko, że takich detali wizualnych jest dość mało i miejsce idealne na żarty zastępują często poważne elementy. Bo przecież Dead Island 2 to gra o radosnej eksterminacji i im więcej tu humoru, tym lepiej. Na koniec mam jeszcze jedną uwagę o grafice – mimo że jest naprawdę dobrze, to… lustra nie działają tak jak powinny i nie pokazują żadnych postaci. No cóż, może muszę zamienić swojego GeForce RTX 3070 na coś mocniejszego lub czekać na aktualizację.
Czy warto kupić Dead Island 2?
Ta gra jest świetną kontynuacją pierwszej części, utrzymaną w niemal takim samym klimacie, tylko ze zwiększonymi możliwościami. Fani poprzedniczki dostaną w Dead Island 2 dużo krwawej walki i przedzierania się przez hordy zombie, a na deser spotkają nawet starego znajomego, Sama B. Choć bawiłem się "tylko" kilkanaście godzin i skończyłem w momencie, gdy po około sześciu godzinach faktycznej rozgrywki otrzymałem pierwszą broń palną, to czułem się niezwykle usatysfakcjonowany. Jeśli do tego twórcy sprawią, że tryb sieciowej kooperacji będzie działał na wysokim poziomie, możemy otrzymać produkcję znacznie lepszą od pierwowzoru.
Dead Island 2 w nieco okrojonej wersji recenzenckiej dał mi wszystko, czego sobie życzyłem. To dużo zabawy, nieskrępowana sieczka i masa sposobów na eksterminację zombie. Do tego oprawa audiowizualna trzyma wysoki poziom. Nigdy nie życzę Los Angeles by znalazło się w takim stanie, jednak zwiedzanie tego miasta to była prawdziwa, krwawa przyjemność. Z chęcią nie raz jeszcze do niego wrócę.
- Zróżnicowana walka z wieloma typami zombie
- Dobrze przeniesiony klimat pierwszej części
- Niezła oprawa audiowizualna
- Odcinanie kończyn jest efektowne i efektywne
- Niektóre misje mają przyjemne historie
- Dużo modyfikacji broni i umiejętności
- Przydałoby się odrobinę więcej humoru
- Niewielkie błędy techniczne w wersji przedpremierowej