Czy kolejny gej zrobi komuś różnicę? Homoseksualizm w grach okiem lesbijki
O homoseksualizmie w grach powiedziano już prawie wszystko. Najczęściej jednak to „wszystko” mówią osoby niespecjalnie zapoznane z tematem. Uwierzcie – mniejszości też mają swoje zdanie.
22.03.2019 15:29
Weronika wysłała mi swoje CV i portfolio z pytaniem, czy jestem zainteresowany zatrudnieniem jej w redakcji. Byłem zmuszony odmówić, ponieważ na razie nie planuję poszerzania naszego składu, a gdyby nawet, to szukałbym kogoś z Warszawy. Jednak przeglądając jej teksty dowiedziałem się, że jest lesbijką, a od dłuższego już czasu chodził mi po głowie artykuł, w którym na temat orientacji bohaterów gier wideo wypowie się właśnie ktoś taki.Bo nie oszukujmy się, pod większością materiałów na ten temat niemal zawsze wywiązuje się zagorzała dyskusja. Jedni są przeciwni, inni bronią, a jeszcze inni mają to w głębokim poważaniu. Każdy ma swoje, silniejsze lub słabsze, argumenty. Tylko zawsze brakowało mi wypowiedzi tych, w teorii, najbardziej zainteresowanych tematem.Zobaczmy zatem, jak jest, bo może nie ma o co kruszyć kopi. O oczywistą rzecz nie proszę, bo ostatni rok pokazał mi, że stworzyliśmy na Polygamii świetną społeczność, która mimo różnic w poglądach, potrafi ze sobą rozmawiać.Bartosz StodolnyŻaden gracz nie chce, żeby media nazywały jego hobby ogniskiem zła i zabawą dla dzieciaków. Jednak w momentach, gdy robi się poważnie, wielu wycofuje się i zastanawia nad kolorem nowego skina, a nie nad tym, co chcieli przekazać im twórcy. Ale czy orientacja seksualna to na pewno aż tak istotny temat?Zdanie w tytule to nie click bait. Jestem lesbijką i to w szczęśliwym związku. Na dodatek jestem kobietą i mój łańcuch sięga daleko poza kuchnię. Gram od kilkunastu lat, nie tylko w Simsy (choć akurat w tej serii orientacja to dość luźna sprawa). Na temat odmienności mówi się ostatnio całkiem sporo.
Gracze, niegdyś bezpieczni, od jakiegoś czasu zalewani są tak zwaną poprawnością polityczną. Spotyka nas to samo, co niedawno spadło na kinomaniaków. Wielu fanów kina narzeka na to, co dzieje się wokół Oscarów. Trzy lata temu po sieci hulał hasztag #OscarsSoWhite, w którym protestowano przeciwko dyskryminacji osób nie-białych w trakcie nominacji. Przez kolejne lata Akademia Filmowa zaczęła bardziej starać się, aby takie zarzuty już nie padały. Dzisiaj gry, szczególnie te największe, również chcą być grzeczne. Starają się nikogo nie urazić. Oczywiście nie chodzi tylko o sprawy związane z płcią czy seksualnością. Temat jest dużo bardziej złożony. Tym razem skupię się jednak wyłącznie na kwestii miłosnej.… Musi znaleźć się w niej co najmniej jedna postać reprezentująca każdą płeć, rasę, orientację, wyznanie i rozmiar buta. No dobrze, teraz troszeczkę na poważniej. Nie chcę opisywać tu całej historii związanej z istnieniem innych orientacji niż heteroseksualna w grach, filmach czy w życiu realnym. Śmiem twierdzić, że każdy z nas spotkał się z osobnikiem innym od siebie chociaż raz w życiu w ten czy inny sposób. Dla większości były to osoby homoseksualne. I tu zaskoczenie – dla mnie to ci hetero.Nie pamiętam za to, jakie było moje pierwsze zetknięcie z kimś podobnym do mnie w grach. Może dlatego, że nie przykładam do tego ogromnej wagi. Zapewne były to Simsy i to tylko dzięki ludzkiej ciekawości, czy się da, bo przecież wszystkie Simy z założenia są biseksualne. Nie nazwałabym tego idealnym rozwiązaniem. Na pewno nie jest logiczne, bo ludzie tak nie działają, ale zdecydowanie wygodne.Inaczej sprawa wygląda w „poważniejszych” grach. Jeśli tylko mieliście okazję zagrać w jedną z serii BioWare, to pewnie natrafiliście na moment, w którym wasza postać mogła nawiązać relację romantyczną z osobnikiem dowolnej płci. Stanęliście przed wyborem: z kim chcę zobaczyć krótką i ładną scenkę przed wyruszeniem na ostatnią misję?Jeżeli mocno wczuwamy się w postać, wybieramy kogoś, kto odpowiadałby również nam. Ja akurat wolę opcję z kreowaniem bohatera w głowie i zastanawianiem się, co zdecydowałby on (lub ona), doskonale znając jego charakter i dotychczasowe poczynania. Ostatecznie jednak stajemy wszyscy przed wyborem, rozstrzygamy i jesteśmy potem zadowoleni albo nie. O ile gra w ogóle dała nam wybór.Robiąc research wśród graczy przed napisaniem tego artykułu, pogadałam ze znajomymi i wrzuciłam pytanie na Sekcję Graczy.Przeczytałam również kilka tekstów, które Google zaoferowało mi po wpisaniu najprostszej frazy: „homoseksualizm w grach”. Większość z nich miała charakter informacyjny, przekrojowo oprowadzały czytelników po tym zjawisku na przestrzeni lat, dochodząc czasem do wniosku, że tendencja prawdopodobnie będzie się nasilać. Nie spotkałam się z tekstem, który w jawny sposób szkalowałby społeczność LGBT+ lub jej reprezentacje w grach. Jeśli już trafiałam na zarzuty dotyczące homoseksualnych wątków, skupiały się one na czymś zgoła innym. Jednym z nich był brak wyboru. Co ciekawe, gdy prosiłam o podanie konkretnego przykładu, zawsze słyszałam o pierwszym Dragon Age’u. Jeden z graczy był zirytowany, gdy Zevran, zamiast podjąć próbę zakumplowania się z naszą (męską) postacią, wyskoczył z flirtem.
Inny gracz całkowitym przypadkiem kupił temu samemu elfowi prezent, który gwarantował wylądowanie z nim w łóżku i jakoś tak to się wszystko potoczyło. Gracze nie lubią, gdy (szczególnie w RPG-ach) wciska się im coś na siłę. A jeśli z wciskaniem połączony jest gej, to już w ogóle jest jazda. Rozumiem to i się z tym zgadzam. Też chcę móc wybrać kogoś fajnego i dla mojej postaci hetero, i dla tej homo. A co z innymi zarzutami?
W dyskusji zaważyłam również głosy, że orientacja danej postaci „musi mieć sens”. Jeśli fakt, że ktoś lubi uprawiać seks i chodzić za rękę z kimś innym niż większość ma sens – to spoko. Może sobie taki homoseksualista hulać po grze i nikt nie będzie na niego krzyczał. I tu troszeczkę odpadam. Rozumiem, że możemy złościć się, że reakcja otoczenia na mniejszości seksualne jest nieodpowiednia. Taki problem pojawia się w Simsach, jak i w przywoływanym już Dragon Age’u. Jeden z moich rozmówców zwrócił mi uwagę na istotną rzecz co do tego drugiego tytułu.W świecie, w którym dookoła nas jest rasizm (elfy nigdy nie miały lekko), a zakon Templariuszy śmiało manifestuje nienawiść do apostatów i meleficarów (magowie innego rodzaju niż ci z zakonu), nikt nawet słowem nie wspomina, że niezbyt podobają mu się dwie kobiety trzymające się za ręce. Homofobia to nic nowego. Nie oczekuję, że wszyscy NPC będą utopijnie tolerancyjni. Wręcz przeciwnie! Wolałabym konsekwencję - skoro w danym świecie dyskryminuje się pewne mniejszości, to dlaczego inne mają lepiej. Nie twierdzę, że każdy rasista jest też z automatu homofobem i antysemitą. Ludzie mają jednak własne zdanie i lubią go bronić za wszelką cenę. Skoro żyjemy w świecie, w którym można dostać w twarz za klub piłkarski, którego jest się fanem, nie dziwię się, że osoby mocno odbiegające od „normy” mogą mieć na co dzień trudności ze znalezieniem akceptacji. Zawsze znajdzie się ktoś, kto mógłby znienawidzić nas za dowolną podjętą decyzję lub cechę charakteru.A tu jednak cisza. I nikt nie mówi nam, dlaczego. To też nie jest w porządku. Wróćmy jednak do wspominanego „sensu”. Kiedy to orientacja nabiera jakiegokolwiek sensu? Dlaczego nie musimy zastanawiać się, czy to logiczne, że dana postać jest hetero, a bycie homo to już temat na wielką debatę? Tak, ja wiem. Mniejszości. Ale nikt też nie wmówi mi, że postacie o odmiennej orientacji stanowią w grach większość.W realu nie kwestionuję sensu orientacji moich heteroseksualnych znajomych. Cieszę się, gdy znajdują sobie kogoś, z kim są szczęśliwi. Nie zdarzyło mi się również, aby ktoś szukał tajemnego czy logicznego połączenia mojego charakteru, ulubionej zupy, długości palców z orientacją seksualną. Zachęcam więc raczej (i to nie tylko graczy) do zastanawiania się, dlaczego dana postać ma akurat taką, a nie inną osobowość.
Czemu często widzimy wielkich i tępych osiłków? Czemu elfy zawsze są wyniosłe, krasnoludy rubaszne, a gej musi być zniewieściały? Zarzucajmy twórcom, że nie potrafią tworzyć rzeczy wiarygodnych, że ich dzieła nie wzbudzają sympatii, że nie wierzymy w ich dokonania albo przekonania. Zastanówmy się, czy dany bohater faktycznie ma jakiś powód, aby stać po danej stronie konfliktu, a nie czemu na jego biurku w ramce stoi zdjęcie faceta, a nie supermodelki.Spotkałam się również z zarzutami, że wspominanie o orientacji nie ma żadnego sensu, bo kogo to obchodzi. Oczywiście problemem było określanie orientacji homoseksualnej, a nie opis szczęśliwego pożycia małżeńskiego kobiety i mężczyzny. Na początku tego roku twórcy Overwatcha postanowili rozbudować trochę lore, dodając coś do historii Żołnierza 76. W opowiadaniu na jego temat pojawiła się krótka przebitka (dosłownie kilka zdań), w której wspomniał o swoim partnerze.
Historyjka nie dotyczyła tylko tego. Fabuła była bardziej rozbudowana, choć oczywiście nikogo pozostała jej część nie obchodziła. Wcześniej twórcy w podobny sposób wyjawili również, że Smuga jest lesbijką. Żaden z tych dwóch faktów nie wpływa na rozgrywkę ani mechanikę gry. Gracze niezainteresowani fabułą nie muszą nawet o tym pamiętać. Ta informacja nie jest do niczego potrzebna – to tylko smaczek dla fanów.A jednak pojawił się problem. Na stronie Overwatch.pl pojawił się news na ten temat, który wylądował również na Facebooku. W obu miejscach pojawiła się, rzecz jasna, masa komentarzy. Również negatywnych.Gracze narzekali, że nie jest to potrzebne, że to wciskanie na siłę i niedługo cała gra stanie się „pedalska” (na ten moment postaci jest dwadzieścia dziewięć, w tym dwie homoseksualne, więc faktycznie tragedia).Niecały miesiąc później twórcy znów dorzucili coś do lore, tym razem informując na Twitterze, jakiej muzyki lubią słuchać inne dwie postaci. News znów wylądował zarówno na stronie, jak i na Facebooku, ale zebrał dziesięciokrotnie mniejszy odzew niż ten o Żołnierzu.Negatywnych komentarzy pojawiło się niewiele. Gracze narzekali raczej, że to rzecz, której można było się wcześniej spokojnie domyślić. Nikt nie narzekał, że ich gust muzyczny nie ma żadnego sensu i powinni słuchać czegoś całkowicie innego, by być koherentnymi.Nie bez przyczyny przez większość tekstu odnosiłam się jednak do gejów, a nie lesbijek. Ja wiem, że to tylko żarty i stereotypy, ale jednak wszyscy zdajemy sobie sprawę, że wiele osób przeciwnych homoseksualizmowi (szczególnie panów) dużo szybciej zaakceptuje całujące się kobiety niż mężczyzn, co pokazują w badaniach psychologowie i PornHub w swoich corocznych raportach. Większość scenarzystów w grach to mężczyźni, którym prawdopodobnie łatwiej jest napisać wątek całkiem oderwany od ich seksualności, niż jakoś na nią wchodzący i – nie daj Boże! – kwestionujący.Zgadzam się z opinią, że takie miłości często są miałkie i stereotypowe, nie są tak wiarygodnie opisane jak te heteroseksualne i w sumie mogłyby się nie pojawiać. Wiem również, że istnieją też romanse i ekspozycje naprawdę udane. Zarówno te zrobione na wesoło, jak w Dream Daddy: A Dad Dating Simulator, jak i te bardziej na poważnie, jak w Night in the Woods czy Life is Strange. I niby czemu ich częściami składowanymi muszą być kobieta i mężczyzna? Mniejszości też mają prawo do pięknej miłości i im również się ona zdarza. To nie jest tak, że wyjdę z tęczową flagą na ulicę i zacznę wykrzykiwać żądania zagrażające heteroseksualistom. Nie uważam, by była to sprawa życia i śmierci.Nie uważam tak jednak w żadnej kwestii dotyczącej gier. Elektroniczna rozrywka służy… głównie rozrywce. Popkultura nas oczywiście rozwija i poszerza horyzonty, ale do tego musi być wartościowa, a nie stworzona na kolanie. Nie zabijajmy się o inności w grach. Nie obrażajmy się na twórców, gdy nie dodadzą wszystkich możliwych kolorów do swojego dzieła, ale też nie opluwajmy ich, gdy to zrobią, tylko za to, że w ogóle to zrobili.Oceniajmy jakość danego przedsięwzięcia, a nie sam fakt jego zaistnienia. Nie pozbędziemy się odmienności ze świata, nie zamkniemy się w szklanej kapsule, aby nie mieć do czynienia z tymi, którzy się od nas różnią. Nikt też nikogo nie zmusi do pokochania całego świata. Ale czasem naprawdę wystarczy nie nienawidzić i nie robić krzywdy tym, którzy nie robią jej nam.Weronika Makuch