Czy Hideo Kojima śni o elektrycznych owcach? - wspominamy Snatchera

Czy Hideo Kojima śni o elektrycznych owcach? - wspominamy Snatchera

Jakub Zagalski

Gdyby Hideo Kojima nie obejrzał Ucieczki z Nowego Jorku/L.A., Solid Snake mógłby wyglądać i nazywać się zupełnie inaczej. Gdyby nie obejrzał Terminatora, Blade Runnera czy Akiry, jego druga gra, Snatcher, być może nigdy by nie powstała. Tworząc tę cyberpunkową przygodówkę pod koniec lat 80., Kojima czerpał pełnymi garściami z wymienionych obrazów. W efekcie powstała gra, która ćwierć wieku po premierze jest nadal atrakcyjna i warto po nią sięgnąć.

Snatcher zadebiutował w 1988 roku, by przez kolejne osiem lat doczekać się nowych, rozwiniętych głównie pod względem oprawy AV wersji na inne platformy. Dyskietkowa edycja na PC-8801 to dzisiaj biały kruk, chociaż najnowsze wydania na Saturna czy PlayStation również nie należą do najtańszych. Jeżeli jednak zdecydujecie się na zdobycie którejś z wersji, kierowani chęcią poznania wczesnych dokonań Hideo Kojimy, musicie pamiętać o podstawowej sprawie. Snatcher doczekał się wersji anglojęzycznej wyłącznie na Sega Mega-CD (1994). Poniższy tekst powstał w oparciu o tę edycję, która jest nota bene całkiem przyjazna dla współczesnego gracza. Pod warunkiem, że nie ma się nic przeciwko gatunkowi visual novel.

Historia opowiedziana w trzech aktach przedstawia nam świat przyszłości, którego mieszkańcy nadal pamiętają o katastrofie z lat 90. XX wieku. Pół wieku przed wydarzeniami ukazanymi w Snatcherze rosyjscy naukowcy (czyżby?) wykorzystali broń biologiczną o wdzięcznej nazwie Lucifer-Alpha, która unicestwiła 80% ludzkości. Resztka globalnej populacji zdołała jednak odbudować miasta, stawiać kolejne kroki na drodze rozwoju technologicznego, co oczywiście doprowadziło do zaistnienia nowych zagrożeń. Największym z nich są tytułowe istoty, które znajdują się na celowniku głównego bohatera.

A jest nim niejaki Gillian Seed – wypisz, wymaluj Rick Deckard z Blade Runnera. Obaj panowie mają nie tylko podobny gust odzieżowy (brązowy prochowiec, koszula z krawatem), ale przede wszystkim cel działania. Zarówno Gillian, jak i Rick muszą bowiem odszukać istoty, które na pierwszy rzut oka nie różnią się niczym od zwykłych ludzi. Koegzystują z naturalnymi członkami społeczeństwa, nie trąbią o swojej tożsamości, gdyż mają do wykonania pewne zadanie.

Gilliana poznajemy w momencie, gdy staje się on członkiem organizacji Junker. Niewielkiej grupy agentów, zajmujących się tropieniem Snatcherów i próbujących rozwikłać zagadkę pochodzenia tych oszustów. Szybko wychodzi bowiem na jaw, że sztucznie wytworzone, częściowo mechaniczne istoty są kopiami poszczególnych ludzi. Nie wiadomo jednak, kto i dlaczego próbuje dokonać podmiany zarówno zwykłych obywateli, jak i prominentnych mieszkańców Neo Kobe.

W prowadzeniu śledztwa graczowi towarzyszy niewielki robocik, który po latach powrócił w innej grze Kojimy - Metal Gear Solid 4. Co istotne, Metal Gear Mk. II, bo o nim mowa, jest tutaj pełnoprawną postacią, a nie tylko narzędziem do komunikowania się z Otaconem, jak to było we wspomnianej „czwórce”. Metal Gear jeździ więc z Gillianem na akcje, służy pomocną radą, pozwala zapisywać stan gry, ale przede wszystkim jest niezapomnianym rozmówcą. Dialogi Gilliana i Metal Geara, zwłaszcza te opcjonalne (niezwiązane z głównym wątkiem), to prawdziwy majstersztyk, a ich przekomarzania wywołały nieraz uśmiech na mojej twarzy. W końcu nie często spotyka się robota, który żartuje sobie z bohatera, mówiąc, że poderwana przez Gilliana dziewczyna jest tak naprawdę facetem. Warto więc zagadywać o wszystko dookoła, bo w grze zawarto sporo smaczków i zabawnych scenek, które bardzo łatwo pominąć.

Snatcher to przygodówka, w której większość czynności wykonujemy poprzez komendy tekstowe wybierane z prostego menu. Spójrz, zbadaj, rozmawiaj, zapytaj, idź – to główne opcje, które pozwalają Gillianowi rozwikłać zagadkę Snatcherów. W praktyce wygląda to tak, że lądujemy w danej lokacji (przeważnie obrazek na jeden ekran) i zaczynamy węszyć. Z wyjątkiem jednego miejsca, nie występuje tutaj mechanika point'n'click, więc obiekty możliwe do zbadania są automatycznie zamieszczone na liście. Po przyjrzeniu się niektórym przedmiotom, może jednak pojawić się dodatkowa opcja zbadania, która popchnie nasze śledztwo do przodu. Jak na grę sprzed 25 lat przystało, Snatcher nie prowadzi gracza za rączkę. Niby dostępnych do odwiedzenia lokacji jest zaledwie kilka, a lista postaci do przepytania do najdłuższych nie należy, tym niemniej utknąć tutaj to nie problem. Trzeba więc uważnie obserwować otoczenie, kojarzyć fakty, często zadawać to samo pytanie kilkakrotnie, a także pamiętać o znajomych, do których można zatelefonować dzięki Metal Gearowi. Do tego dochodzi jeszcze baza danych JORDAN-a, komputera w bazie Junkers, który kryje w swojej pamięci różne ciekawostki.

Nie samym czytaniem i wybieraniem komend Snatcher stoi, gdyż pomyślano też o sekwencjach nastawionych na akcję. Zdarza się więc, że Gillian musi przejść od słów do czynów i zrobić użytek ze swojej spluwy. W takich (nielicznych) momentach na statycznym ekranie pojawiają się przeciwnicy, którzy padają po jednym celnym strzale. Twórcy opracowali te sekwencje głównie z myślą o wykorzystaniu megadrive'owego Light Guna, ale w opcjach można wybrać wariant sterowania wyłącznie padem - niezbyt wygodny, ale znośny. Osoby myślące o emulacji nie muszą się więc obawiać przeszkód. Tym niemniej odradzam stawianie na klawiaturę – finałowe walki potrafią napsuć sporo krwi, gdy gramy na padzie, a co dopiero na niestworzonych do takich celów klawiszach ze strzałkami.

Snatcher w wydaniu z 1994 roku to świetna rzecz dla fanów cyberpunku, nie mówiąc już o twórczości Hideo Kojimy. Pozornie prosta historyjka detektywistyczna szybko okazuje się być brutalną opowieścią z kilkoma zwrotami akcji, które sprawnie nawiązują do motywu amnezji głównego bohatera. Neo Kobe żyje własnym życiem, ale by się o tym przekonać, trzeba przeglądać zapisy z komputera czy zagadywać przechodniów. Niby nic wielkiego i są to elementy, bez których fabuła Snatchera i tak potoczyłaby się sprawnie, tym niemniej należy się uznanie za inicjatywę. Kojima jest znany z dokładnego kreślenia „mitologii” swoich światów, i nie inaczej jest w przypadku Snatchera.

Powiedzcie szczerze, kiedy ostatni raz graliście w brutalną przygódówkę, poruszającą takie tematy jak narkomania czy wykluczenie społeczne? Pisząc Snatchera, Kojima nie skupił się wyłącznie na pokazaniu dreszczowca w realiach science fiction. Zrobił o wiele więcej, ale nie każdy to zauważy. Warto więc poświęcić chwilę na zwiedzanie futurystycznego Neo Kobe i rozmowy z mieszkańcami. Można też zadzwonić do żony Gilliana i poznać nietypową, jak na gry wideo, relację między parą małżonków. To wszystko sprawia, że Snatcher wcale się nie zestarzał i nie trzeba być fanem Kojimy, by docenić zawartość, w tym półgodzinną „animację” na końcu, tej 25-letniej produkcji.

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne
ZATRZYMAJ SIĘ NA CHWILĘ… TE ARTYKUŁY WARTO PRZECZYTAĆ 👀