Czy fabuła rzeczywiście jest najważniejsza? O tym co najbardziej liczy się w grach

Czy fabuła rzeczywiście jest najważniejsza? O tym co najbardziej liczy się w grach

Dominik Gąska
SKOMENTUJ

Wiedźmin 2 to naprawdę świetna opowieść. Kiedy grałem w niego rok temu na PC, fabuła wciągnęła mnie tak bardzo, że po raz pierwszy od dawna grałem głównie po to, żeby dowiedzieć się, co będzie dalej. Chciałem zrozumieć istotę toczących się wokół wydarzeń, odkryć źródła politycznego spisku, złapać mordercę królów, oczyścić Geralta z zarzutów. Być z Triss, odzyskać wspomnienia, stanąć po właściwej stronie i przekonać się, jak źle na tym wyjdę. Do tego stopnia, że niespecjalnie byłem zainteresowany zdobywaniem lepszego ekwipunku, wzmacnianiem zbroi, rozwijaniem postaci, odkrywaniem niuansów systemu walki. Wszystkie te elementy tylko utrudniały mi poznanie dalszego ciągu historii. Dobrze napisana fabuła sprawiła, że przestałem mieć ochotę zagłębiać się w mechanikę rozgrywki. Zachęcała do „grania dalej”, ale zniechęcała do grania jako takiego.

Od kiedy gry odkryły, że radzą sobie zupełnie dobrze jako medium narracyjne, istnieje grupa ich miłośników, którzy są przekonani, że takie właśnie prezentowanie historii jest głównym zadaniem gier. Że prawdziwym sukcesem jest stworzenie opowieści tak angażującej, iż odbiorca przestanie myśleć o niuansach rozgrywki. Ile razy słyszeliście, że „najważniejsza jest fabuła”. A to nieprawda. Przynajmniej nie cała. Najważniejszy jest kontekst.

Battlefield: Bad Company 2 to naprawdę świetna gra. Kiedy zetknąłem się z nią rok temu na Xboksie 360, rozgrywka wciągnęła mnie tak bardzo, że po raz pierwszy od dawna grałem głównie po to, by znaleźć się na górze tabeli. Chciałem pomóc moim kolegom z drużyny, okazać się lepszym od przeciwnika, siać zniszczenie, kierując wieżyczką czołgu. Zdobywać kolejne poziomy doświadczenia, odblokowywać mocniejszy ekwipunek, mieć statystykę zabójstw lepszą od znajomych. Do tego stopnia, że niespecjalnie byłem zainteresowany dołączoną do gry kampanią dla pojedynczego gracza. Ot, kolejna historyjka o dzielnych żołnierzach ratujących świat przed straszliwą wojną. Chyba że jest o czymś zupełnie innym – nie strzelajcie do mnie. Trwało to jakieś cztery mecze w multiplayerze. A później zadałem sobie pytanie „po co?”.

Po co gramy? Niekoniecznie na komputerze czy konsoli, ale tak w ogóle? „Dla przyjemności”. Pewnie, ale jednak liczymy punkty, rywalizujemy, chcemy być lepsi. Nie lepsi tak po prostu, tylko lepsi od bardzo konkretnej osoby czy osób, które z nami konkurują. Wygrana z przypadkowymi ludźmi potrafi dostarczyć satysfakcji, ale prawdziwą frajdę mamy z pokonania przyjaciela, współpracownika, członka rodziny. Stajemy się w czymś obiektywnie, mierzalnie lepsi od osoby, która ma jakiś wpływ na nasze życie. Zyskujemy na pewności siebie, łatwiej nam potem radzić sobie z bardziej realnymi problemami, późniejsza ewentualna konfrontacja z taką osobą też będzie przebiegać już na nieco innych warunkach. A co, jeżeli gramy przeciwko sztucznej inteligencji? Jak wiele frajdy można mieć z pokonania wirtualnego przeciwnika w tenisa czy piłkę nożną? Od kogo tak naprawdę możemy się wtedy poczuć lepsi – od programisty, od zestawu algorytmów, od bezdusznej elektroniki, od maszyn? Na jak długo to wystarczy?

Do radzenia sobie z tymi i podobnymi problemami w grach dla pojedynczej osoby mamy właśnie kontekst. Pokonywanie wirtualnego przeciwnika w piłkę nożną jest znacznie przyjemniejsze, jeżeli prowadzimy do światowej sławy ukochaną drużynę. Okazuje się więc, że już samo nazwanie zespołu i grających w nim piłkarzy znacząco zwiększa przyjemność z zabawy.

Nasz wirtualny przeciwnik musi mieć twarz. Jeżeli nie gramy przeciwko koledze, współpracownikowi czy członkowi rodziny, cel dla zwycięstwa musimy sobie wymyślić. A twórcy gier powinni nam to umożliwić.

Kiedy mówię, że podobało mi się mniej od pierwszej części ze względu na dużo gorszą fabułę, słyszę, że to przecież tylko strzelanka i że czego ja oczekuję, i że jak chcę fabuły, to mam przeczytać książkę albo iść do kina. Ale przecież nie w tym rzecz! Nie jest tak, że oczekuję od gry opowieści, która odkryje przede mną jakieś nowe prawdy, sprawi, że inaczej spojrzę na świat albo nawet szczerze przejmę się losem fikcyjnych postaci. Od tego, jak słusznie zauważyłeś, mój retoryczny dyskutancie, mam książki i filmy. Ale w grze potrzebuję kontekstu. Wyimaginowanego przeciwnika, którego będę przynajmniej chciał pokonać. Zmyślonego celu, do którego będę miał ochotę dążyć. Niezależnie od tego, jak przyjemne i sprawnie zrealizowane jest samo strzelanie, jeżeli nie będzie opakowane w jakąś przynajmniej sensowną narrację, szybko mi się znudzi. To, co oznacza „przynajmniej sensowna”, może być zupełnie różne w zależności od gry.

W grach piękne jest to, jak płynnie mogą zmieniać się proporcje między nastawieniem na rozgrywkę a nastawieniem na kontekst. Jeżeli sama mechanika jest szczególnie pomysłowa i angażująca, to jesteśmy w stanie wybaczyć nawet kompletny brak kontekstu. Weźmy takiego Tetrisa. Tutaj nie czujemy, że naszym przeciwnikiem jest sztuczna inteligencja, nie potrzebujemy też jakiegoś abstrakcyjnego uzasadnienia naszych działań. Dlaczego? Bo dociera do nas, że przeciwnikiem jesteśmy my sami. Mechanika rozgrywki jest tak satysfakcjonująca, że sam akt wygrywania jest satysfakcjonujący – bo własnym wysiłkiem osiągamy coś istotnego. I dodatkowe uzasadnienie nie jest konieczne.

Z drugiej strony jeżeli fabuła i towarzyszący jej kontekst są tak świetnie pomyślane i wciągające, że zaczynamy „grać, żeby zobaczyć, co będzie dalej”, to jesteśmy w stanie wybaczyć znacznie więcej potknięć w sferze rozgrywki. Pokonanie wyimaginowanego przeciwnika staje się tak ważne, że trochę mniej obchodzi nas, czy sama walka z nim sprawia nam przyjemność. Osiągnięcie zmyślonego celu tak pożądane, że zapominamy o niedociągnięciach w sferze mechaniki. Chociażby taki Wiedźmin 2 Tutaj zaczynamy przejmować się opowiadaną historią tak bardzo, że nagle niespecjalnie jesteśmy zainteresowani zdobywaniem lepszego ekwipunku, wzmacnianiem zbroi, rozwijaniem postaci, odkrywaniem niuansów systemu walki. Dobrze napisana fabuła sprawia, że przestajemy mieć ochotę na zagłębianie się w mechanikę rozgrywki.

Rok później gram w Wiedźmina 2 po raz drugi na Xboksie 360. Historię pamiętam na tyle dobrze, że nie mam aż takiego ciśnienia, by przeć do przodu. Zaczynam więc rozwiązywać zadania poboczne, szukać rzadkich przedmiotów, eksperymentuję ze zdolnościami Geralta. I okazuje się, że niepotrzebnie unikałem tego przy pierwszym podejściu – bo to ciekawe systemy i odkrywanie ich sprawia sporą frajdę. Jednocześnie jednak szczegóły fabuły są dla mnie po tym czasie już na tyle mgliste, że potrafię ponownie się w nią zaangażować. Dzięki temu pokonywanie przeciwników i potworów ma dla mnie sens, dobrze czuję abstrakcyjny kontekst naciśnięć przycisków na kontrolerze.

I okazuje się, że w naprawdę wybitnych grach proporcje między nastawieniem na rozgrywkę a nastawieniem na kontekst możemy płynnie zmieniać sobie sami.

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne