Cwane ufoludki - O The Mims Beginning
Cwane ufoludki - O The Mims Beginning
Pierwsze z nich nastąpiło tuż po włączeniu. The Mims to jeden z tych tytułów, którym nieruchome obrazki wyrządzają krzywdę. W ruchu świat przedstawiony wygląda po prostu przepięknie. Projekt graficzny to spotkanie z pogranicza sciencie-fiction i inspiracji naturą, ostatecznie osiągając efekt bardziej przyjaznego i kolorowego Spore.
Dlatego prezentujemy wam ten oto nieruchomy zrzut z gryTrudno też nie zachwycić się różnorodnością tego, co prezentują twórcy. Od budynków, przez roślinność, po występujące na kolejnych unoszących się wyspach gatunki fauny, wszystko jest wizualną przyjemnością, a jednocześnie ucieka od recyclingu stworzonych wcześniej konceptów.
Drugim zaskoczeniem jest sama mechanika rozgrywki, która oscyluje gdzieś pomiędzy typowym ekonomicznym RTS-em a „zabawą w boga” pokroju Black & White. Oczywiście zaczynamy od zbudowania kolonii i zapewnienia sobie dostępu do odpowiednich surowców, które w krótkich – dwu, trzystopniowych – łańcuchach produkcyjnych pozwalają na rozbudowę małej osady pełnej kosmicznych ludków.
Później zauważymy, że grą rządzą dodatkowe prawa, które choć same z siebie nie stanowią innowacji to w bardzo przemyślny sposób wykorzystują znane rozwiązania. Zapach roślin przyciąga szkodniki, a zapach zwierzyny drapieżniki – obydwie grupy zagrażające w różny sposób dobrobytowi kolonii. Obydwie także wymagające uszczuplenia populacji robotniczej na rzecz wyhodowania jednostki bardziej wojowniczej. A żeby zdobyć na to wszystko środki może warto wystrzeliwującą owoce roślinę zasadzić w dolinie, aby żniwa były dużo szybsze i łatwiejsze?
Takich niewidocznych na pierwszy rzut oka kruczków jest więcej, a gra która początkowo sprawiała wrażenie bardzo łatwiutkiego dema technologicznego przeradza się w pełnoprawną, wciągającą przygodę. W tej chwili dostępny jest zaledwie krótki fragment całości, ale już widać, że tytuł świetnie sprawdza się w formule zamkniętej rozgrywki, gdzie na każdej wyspie wyznaczone są konkretne cele, zmuszające do kombinowania z narzędziami.
Twórcy opowiadają o grze
Trzecim z zaskoczeń jest fakt, że za The Mims stoi zaledwie trzyosobowy zespół, w składzie: programista, grafik i dźwiękowiec. Prawie dwa lata włożonej przez nich pracy nosi znamiona projektu, w który zaangażowanych było dużo więcej osób.
The Mims to gra indie z jaką dawno nie miałem do czynienia. Nie eksperymentuje na siłę, nie sili się na niepotrzebną nowatorskość i nie opiera swojej mocy na jednym, genialnym pomyśle. W miejsce tego spotykamy się z bardzo solidną produkcją strategiczną, w ślicznym opakowaniu, nostalgicznie nawiązującą do tytułów ze „starych, dobrych czasów”.
Jeśli chcecie sami sprawdzić, jak The Mims wygląda w akcji, to tu znajdują się linki do wersji demonstracyjnych.