Karramba! I znów ci Dojcze są przed Polską! Zadeptali nas w czasach Stanisława Augusta, podejmując haniebną współpracę z Ruskimi i Austro-Węgrami. W 1939 wykręcili nam jeszcze bardziej świński numer, ale tu wina spada również na zachód Europy - nikt nie wyciągnął ręki, by nam pomóc! I niedawno, w czasie mistrzostw świata! Tak, tak, jak doskonale wiecie, Niemcy spacerku nam nie zapewnili! To boli, naprawdę boli. Gdzie tu prawo? Gdzie jakakolwiek sprawiedliwość? Co gorsza, nic nie wskazuje, jakoby miało być lepiej. Dowodem jest Champion Sheep Rally, zakręcona zręcznościówka, która ukazała się w berlińskich sklepach już 1 czerwca! Z pierwszych opublikowanych w sieci recenzji wynika, że produkcja ta jest całkiem przednia i dzieciakom się podoba. Problem w tym, że w innych europejskich krajach gra pojawi się pod koniec tego miesiąca. A w Polsce? Entliczek-pentliczek, co zrobi Piechniczek, teeeego nie wie nikt. Jak zwykle jesteśmy sto lat za Murzynami!
Gra należy do popularnego na konsolach gatunku zwariowanych, komiksowych wyścigów pojazdów dziwnych. Na pecetach jedyną ciekawszą produkcją tego typu był Struś Szybki Lopez, rajd sfrustrowanych strusi pragnących odzyskać swoje wielkie jaja. Tym razem jednak padło na niewinne, łagodne owieczki, największe szczęście, jakie kiedykolwiek spotkało pasterzy (do czasu wynalezienia i opatentowania pierwszego psa pasterskiego). Program przeznaczony jest oczywiście dla młodszych graczy, lecz dzięki oryginalnej grafice i paru fajnym pomysłom spodoba się wszystkim, którzy chcą spędzić kilka relaksujących chwil przed komputerem.
Co to owca jest, tłumaczyć nie muszę. Mniejsze od konia, bardziej włochate od krowy, daje mleko na oscypka i wełnę na szaliki. Generalnie nie lubi się ruszać, ale jak już musi - zasuwa jak mała motorówka. Aż przyjemnie popatrzeć na takie napalone zwierzę! Co ciekawe, w Champion Sheep Rally owca pojawi się w sześciu wersjach fabrycznych, od bielusiego klasyka po opcję tuning. Poszczególne egzemplarze mają różnić się prędkością maksymalną, przyspieszeniem, przyczepnością do podłoża (powiązaną ze sterownością) oraz niezwykle istotnym czynnikiem, jakim jest waga. Po wybraniu owcy gracz rozpoczyna zabawę. Do wyboru ma grubo ponad dziesięć tras rozrzuconych po najdziwniejszych miejscach we Wszechświecie. Jest klasyczna wiocha z pofalowanymi pagórkami dookoła (hale, regle, połoniny, inne takie bajery), a także swojski tunel metra. Pojawia się Wenecja ze swoimi kanałami, amerykańska pustynia skalista, planeta Mars i pierścienie Saturna. Na każdej z tras roi się od płotów, powalonych drzew czy kamieni zagradzających drogę. Trzeba nad nimi przeskakiwać - niczym w Strusiu Szybkim Lopezie!
Autorzy zadbali o to, by tryby rozgrywki były zróżnicowane i wciągające. Przygotowali pojedynczy rajd, turniej i mistrzostwa. Zadbali o multiplayer, także i pod postacią split-screena (w planach wersja na Playstation 2). W niektórych rajdach liczy się ten, kto pierwszy dobiegnie na metę, w innych łączny czas czy... samo przetrwanie. W jednym z trybów po każdym okrążeniu jedną owcę wcina wilk, w innym liczy się odległość skoku, jest też patent, podczas którego - by wygrać - trzeba zglanować wszystkie konkurencyjne owieczki.
Mam nadzieję, że gra trafi do naszego kraju. Przygody strusia spodobały się dzieciakom, a więc owieczka też powinna. Nam, starszym, pozostaje święty spokój, gdy malec będzie szpilał na komputerze. To jest bezcenne - jak MasterCard.