Call of Duty: Modern Warfare 2. Recenzja kampanii, multiplayera i Warzone 2.0
Po latach walk o najlepszy FPS łączący multiplayer i kampanię, Call of Duty bije na głowę Battlefielda. Activision nie musiało nawet wiele w tym kierunku działać. EA samo strzela sobie w stopę. Teraz widać, że bezpieczni twórcy Call of Duty zdejmują nogę z gazu.
28.11.2022 10:57
Krok pierwszy: kampania Call of Duty: Modern Warfare 2
Seria Call of Duty niemalże identyfikuje się z fenomenalnym projektem kampanii. Z tego względu przed jej twórcami poprzeczka zawsze zawieszona jest bardzo wysoko. I nie zawsze udaje się jej przeskoczyć, czego przykładem jest Call of Duty: Modern Warfare 2. Oczywiście kampania absolutnie nie jest porażką, ale brakuje w niej momentów, które zapamiętamy na długo. Nie licząc kilku memów z Ghostem i Pricem.
W kampanię Call of Duty: Modern Warfare 2 gra się co najwyżej po prostu dobrze. Misje nie wnoszą do życia niestety efektu "wow". Są zaprojektowane bardzo liniowo, przewidywalnie i wzięte niczym z pierwszego lepszego filmu akcji. Wrażeń dostarczy nam grafika i nowoczesna mechanika gry, ale to nie ratuje niskiej jakości historii. Ta została skonstruowana bardzo ogólnie, bez większego nacisku na bohaterów, którzy ją tworzą. Dobrze, że chociaż przywrócono do życia Ghosta i Price'a, bo bez nich nic by się tu nie udało.
To po prostu dobrze zrealizowana strzelanina, w której główne skrzypce grają jednostki specjalne sterowane jak pionki przez kilka państw świata. Na największą uwagę i największe honory zasługuje misja "Alone". Tutaj nasz bohater znajduje się sam pośrodku miasta pełnego wrogich agentów i musi się z niego po cichu wydostać. Napotyka jednak na spory problem, bowiem jest ranny i nie posiada żadnego uzbrojenia. Po drodze niczym MacGyver sklei kilka bomb czy innych gadżetów z przedmiotów, które znajdzie w przemierzanych budynkach. Tutaj nie zabraknie emocji.
Jednakże to jedyna z misji, która jakkolwiek zapadła mi w pamięć, czy wywarła większe wrażenie. Z drugiej strony jest to niestety kolejny oklepany motyw.
Podsumowując: Modern Warfare 2 otrzymało kampanię opartą na przemielonych wielokrotnie motywach, która zdecydowanie nie wykorzystuje pełnego potencjału jej bohaterów, a scenarzystom chyba kazano jak najbardziej się streścić. Całość zajmie wam bowiem około 6 godzin gry, co umówmy się, jest słabym wynikiem. Na szczęście, oprawa graficzna robi robotę i z lupą szukać możemy produkcji, która z karabinem w ręku wygląda tak dobrze. Niemniej kampania z pewnością jest znacznym skokiem jakościowym, jeśli bierzemy pod uwagę Call of Duty: Vanguard.
Ocena kampanii: mocno naciągane 3/5.
W kampanię Call of Duty: Modern Warfare 2 grałem na PC.
Recenzja multiplayera Call of Duty: Modern Warfare 2
Rozgrywka w Call of Duty: Modern Warfare 2 nieco zwolniła, ale o braku dynamiki nie może być mowy. Przeciwnie. Ruch naszych awatarów zdaje się mieć nieco bardziej realistyczny posmak, a mechanika strzelania to czysta maestria. Takiego poczucia odrzutu poszczególnych broni ze świecą szukać w innych strzelankach. Skoro magicy z Ininifty Ward zwolnili nieco tempo, środek ciężkości musiał zostać przeniesiony na inny aspekt. Padło na taktykę, choć chaosu nadal nie brakuje. Mnie taka mieszanka nie przeszkadza, ale wiem, że ma swoich przeciwników. I nie zapominajmy: to nadal CoD. Trup ściele się gęsto i często. A to z kolei oznacza, że równie szybko padają kolejne killstreaki na naszego konto, jak i my sami.
Niemniej w CoD: MW2 czeka nas więcej kombinowania, szukania odpowiedniego zestawienia ekwipunku i gmerania przy ulepszeniach podręcznego arsenału. Przy tym ostatnim mam jednak sporo zastrzeżeń. Mnóstwo tu nieczytelności i niepotrzebnego przeładowania. Liczę, że z czasem (i kolejnymi aktualizacjami) interfejs zyska na przejrzystości.
Trybów i map przesadnie dużo nie ma i ich liczbę oceniłbym na "akceptowalną". Nie brakuje klasyki, a więc Deathmatchu w wersji solo oraz drużynowej, Dominacji, Zabójstwa potwierdzonego, Sztabu i Znajdź i zniszcz. Niejaką nowością jest Ratunek więźnia. Niejaką bo bliźniaczo przypomina eskorty vipów, które znamy doskonale z Call of Duty: Black Ops Cold War. Jest też Nokaut, polegający na przejmowaniu przesyłki. Ciekawe, ale osobiście szybko wróciłem do rzeczonej klasyki. W tych trybach walczymy głównie w zestawieniu 6 na 6.
Dla miłośników większej zadymy przygotowano Wojnę naziemną (32 na 32) oraz inwazję (20 na 20). W pierwszym przypadku odbijamy kolejne z pięciu punktów, w drugim mamy do czynienia z drużynowym deatchmatchem. Chaosu tu co nie miara, ale zabawę odrobinę odbiera obecność SI, która służy za mięso armatnie, ochoczo wbiegające pod lufę.
Zasłonę milczenia i miłosierdzia spuśćmy natomiast na tryb kooperacyjny. Jest nijaki i piekielnie mało wciągający. Początkowo do dyspozycji mieliśmy trzy misje Spec Ops, ale po aktualizacji twórcy dorzucili kolejne. Sprawdzić warto, ale przeczuwam, że tryb bardzo szybko popadnie w zapomnienie.
Twórcy mocno chwalili się Skill Based Matchmaking, czyli doborem przeciwników na podstawie naszych umiejętności. I o ile na początku wydawało się, że system działa nieźle, tak po wspomnianej już aktualizacji (tej związanej z Warzone) przestało być różowo. Rzecz jest jednak na tyle świeża, że do jej pełnej oceny potrzeba będzie nieco więcej czasu i kolejnych update’ów.
Trudno kręcić nosem na mapy. Może nie jest ich przesadnie dużo (12 sztuk), ale oferują sporą różnorodność, przez co nie sposób mówić o nudzie. Coś dla siebie znajdą zarówno fani bliskich, korytarzowych starć (jak chociażby tor Formuły 1) jak i nieco bardziej odkrytych (tu wyróżniłbym przejście graniczne Santa Sena).
Podsumowując. Naprawdę trudno do trybu wieloosobowego Call of Duty: Modern Warfare 2 się przyczepić. A jeszcze trudniej od niego oderwać. Gdyby jeszcze udało się usprawnić interfejs związany z ulepszaniem broni, bez mrugnięcia dałbym wyższą ocenę. Ale i to nie przeszkadza bawić się po prostu wybornie.
Ocena multi: 4/5
Tryb wieloosobowy recenzował Paweł Hekman na konsoli PlayStation 5.
Warzone 2.0 i DMZ. Albo raczej DMZ i Warzone 2.0
Po 2,5 roku Call of Duty: Warzone przekształciło się w Warzone 2.0. Czy był to gigantyczny skok jakościowy? Ciężko ująć to w ten sposób. Z pewnością jest po prostu inaczej i jest dobrze. Ale tutaj dynamika spowalnia jeszcze bardziej, niż w przypadku multiplayera.
Zacznę jednak od opinii na temat nowego trybu - DMZ (beta). Jest to element wbudowany w Warzone, chociaż z samym battle royale ma niewiele wspólnego. Tu nie ma zwycięzców, chociaż są przegrani. Podobnie jak w Warzone, rozgrywka dzieje się na terenie fikcyjnego regionu "Al-Mazrah" - miasta i stolicy Zjednoczonej Republiki Adal.
O co tu właściwie biega?
Chociaż nie jest to battle royale, to na Al-Mazrah wcale nie będzie spokojnie. Wręcz przeciwnie, tutaj jest nawet bardziej niebezpiecznie. Mapa jest wypełniona hordami mniej lub bardziej zaawansowanych botów, które, jak zapowiadali twórcy gry, ciągle się uczą. Sztuczna inteligencja pozwala im się rozwijać, więc będzie ciężej i ciężej.
Wracając jednak do sedna - w DMZ mamy za zadanie wypełnić multum misji. Jednocześnie możemy zaznaczyć maksymalnie trzy z nich, wybrać uzbrojenie (lub jego brak) i dołączyć do kolejki. Grać możemy maksymalnie w trzy osoby. DMZ umożliwia grę bez dodatkowych graczy, więc wejdziecie też solo, ale nie polecam.
Naszym celem jest wypełnić zadania (lub nie) i pomyślnie się ekstraktować. W kilku miejscach na mapie będziemy mogli wezwać helikopter, który zabierze nas ze strefy walk. Czas na działania jest limitowany, ponieważ w pewnym momencie nad Al-Mazrah zrywa się wiatr, który rozniesie po mapie radioaktywny pył.
Na mapie znajdziemy kilkanaście zamkniętych lokalizacji, które z początku skrywają dla nas tajemnicę. Nie wejdziemy do nich bez odpowiedniego klucza. Te z kolei możemy zdobyć ze skrzynek umieszczonych na mapie lub przejmując je od botów lub innych graczy.
Dostępne misje mają szerokie spektrum. W jednej z nich musimy wrzucać granaty do ukrytego schowka w... śmietniku, w innej musimy włamać się do hotelu i odnaleźć konkretną broń. I oczywiście wrócić z nią żywi do bazy. Podczas eksfiltracji mogą nam przeszkadzać nie tylko boty, ale także inni gracze. Rozgrywka jest więc pełna zawirowań, i mam wrażenie, że sprawia znacznie więcej frajdy, niż sam Warzone 2.0.
Warzone 2.0 - w porównaniu do poprzednika wieje nudą
Wspomniany już wcześniej kilkukrotnie Warzone, czyli darmowy tryb battle royale, w swoich początkach skupiał się na dynamicznej rozgrywce. Ogromne ilości "lootu" na mapie, dziesiątki zadań i wielu graczy lądujących w tych samych lokacjach. Na "Al-Mazrah" nie da się poczuć już tego klimatu. Jest zdecydowanie wolniej.
Bardziej PUBG niż Warzone - tak można określić kierunek, w którym zmierza battle royale Activision. Duża mapa, największa w historii, wielu graczy, ale niewiele lootu. Mam wrażenie, że obecnie zdobycie pieniędzy, dobrej broni i kamizelki na 3 pancerze zajmuje od groma czasu. Zanim zdążymy to zrobić, przeciwnicy sprzątną nam już wszystkie twierdze sprzed nosa.
A tych jest niewiele - na mapie pojawia się ich kilka i jeśli masz pecha, będą daleko od ciebie. Jeśli będziesz blisko, to szybko zgarniesz łup i swoje wyposażenie, a następnie zaczaisz się na kolejnych graczy, którzy będą chcieli złapać swój kawałek tortu. I zapewne zginą w cierpieniach, bo już nie tylko gracze, ale też boty będą chciały ich dopaść.
Warzone 2.0 Launch Trailer | Call of Duty: Warzone 2.0
Owe twierdze miały (według Infinity Ward) sprawić zwiększenie dynamiki w rozgrywce, tymczasem mam wrażenie, że gracze starają się ich unikać. Nie chcą walki bo... nie posiadają wyposażenia. I to trochę błędne koło, bo obecnie to jedyny sposób, aby szybko przejąć własny zestaw uzbrojenia. Można także poczekać na zrzut... ale ten pojawia się dość późno. W efekcie, zamiast nabrać dynamiki, rozgrywka zwolniła.
Ocena Warzone 2.0: 4/5, uratowane przez tryb DMZ