Pete Hines, wiceprezes Bethesdy ds. marketingu i PR-u, wyjaśnił w rozmowie z OXM, o co chodzi z tymi "premierowymi DLC". Jego zdaniem część odbiorców narzeka na takie dodatki, które towarzyszą wydaniu nowej gry, ponieważ nie dostrzegają subtelnej różnicy między przestaniem robienia gry a skończeniem prac nad grą. Hines zwrócił uwagę na fakt, że obecnie nie jest już tak samo jak za starych czasów, gdy prace nad grą kończyło się dzień lub tydzień przed jej wydaniem. Ten okres jest teraz o wiele dłuższy, a przecież w tym czasie twórcy muszą coś robić. Więc robią - między innymi dodatki, które trafiają na rynek w okolicy premiery gry.
Premierowe DLC nie są więc dla niego niczym złym. Wręcz przeciwnie, zdaniem Hinesa kreatywni ludzie zatrudnieni do tworzenia nie mogą siedzieć bezczynnie (albo wyłącznie naprawiać błędy) od skończenia prac do wydania gry. Jaki jest sens czekania, w niektórych wypadkach nawet kilka miesięcy z tworzeniem czegoś nowego, by później można to było nazwać popremierowym DLC? - pytał przedstawiciel Bethesdy.
Odnosząc się do własnego podwórka dodał, że gdyby Skyrim mógł otrzymać dodatki pokroju Dawnguard i Dragonborn na przykład trzy tygodnie po wydaniu gry, prawdopodobnie tak by się stało. To jednak hipotetyczne gdybanie, więc nie warto na ten temat dyskutować - powiedział w wywiadzie.