Battlefield 3 – omówienie kampanii dla pojedynczego gracza
Battlefield 3 – omówienie kampanii dla pojedynczego gracza
Pierwsze odsłony serii Battlefield radziły sobie znakomicie bez kampanii single player. 64 graczy na polu bitwy ewentualnie zabawa z wygenerowanymi botami zapewniały wystarczającą dozę frajdy, by nikt rozsądny nie myślał o czymś takim jak oddzielne misje. W pewnym sensie to Call of Duty 4: Modern Warfare zapoczątkowało „potrzebę” deweloperów na dodawanie jak najbardziej widowiskowych kampanii dla pojedynczego gracza. Przez ten fakt cierpimy do teraz.
Nie, żebym nie lubił historii z serii Call of Duty. To rzecz, z którą zawsze chętnie się zapoznaję, nawet w pierwszej kolejności. Wszyscy czujemy jednak, że czasami kampania to zbyteczny dodatek, a właściwa zabawa czeka nas online. W przypadku Battlefielda 3 jest to nadzwyczaj widoczne. Cieszę się, że ukończyłem przygotowaną dla mnie opowieść. Ale moja radość nie płynie z jej jakości czy wyniesionych doznań. To ulga, bo faktycznie oczekiwałem czegoś bardziej absorbującego.
Na szczęście kampania single player posiada kilka jasnych punktów i to od nich warto zacząć. Pierwszym i wręcz oczywistym jest nowy silnik graficzny Frostbite 2. Misje solo znakomicie sprawdzają się w pokazywaniu jego możliwości i w tym zakresie nowy Battlefield faktycznie jest jedną z najlepiej zrealizowanych strzelanek, jakie kiedykolwiek wyszły. Grafika potrafi urzec (grałem na maksymalnych ustawieniach nazwanych Ultra), choć czuć też, że niektórym z etapów poświęcono więcej uwagi niż innym.
new WP.player({ width:600, height:338, autostart:false, url: 'http://get-2.wpapi.wp.pl/a,61764431,f,thumb/d/9/2/d928edff3dfb1c61b78fb8b8fbb603ba/fecf4bbe7a15e3253140f65c03820e85/Battlefield_3_gameplay.mov', });Fragment rozgrywki z Battlefielda 3. Film w wyższej rozdzielczości znajdziecie pod tym adresemTak jest na przykład z pewną misją, podczas której trafiamy na ulice Paryża. W ostatnich latach naprawdę rzadko zdarza się w grach, że robimy krok i zostajemy zachwyceni otaczającym nas wirtualnym światem. Scena, gdy wybiegamy przed budynek, by zobaczyć rozświetlone słońcem miasto i magicznie migoczące syreny radiowozów, niesamowicie zapada w pamięć i aż szkoda, że nie możemy zatrzymać się na dłużej, bo nie pozwala na to zadanie. Podobnie wrażenie robią niektóre etapy nocne, kiedy na powierzchniach widzimy drobne kałuże i odbijające się w nich neony, czy szeroko promowana misja na pustyni.
Twórcy Battlefielda 3 bawią się widokami i robią to w sposób nadzwyczaj umiejętny.
Duża w tym zasługa podejścia do narracji – historia została przedstawiona w formie przesłuchania głównego bohatera, co pozwala na zmienianie wątków i przenoszenie nas w różne części globu. Oczywiście identyczny schemat wybrano w konkurencyjnej odsłonie serii Call of Duty sprzed roku, ale nie jest to wada, przynajmniej nie w kontekście poprowadzenia fabuły.