Assassin’s Creed: Brotherhood - beta test
Deweloperzy coraz częściej udowadniają, że nawet gry komputerowe opracowywane z myślą tylko o jednym graczu mogą świetnie sprawdzać się w rozgrywkach wieloosobowych. Potwierdziły to takie singleplayerowe tuzy jak Uncharted 2 czy Bioshock 2. Assassin's Creed oferuje jeszcze więcej: jego najnowsza odsłona, Brotherhood, ma być nastawiona tylko i wyłącznie na zabawę multiplayerową.
Rzymski Matrix
Co ciekawe, Brotherhood będzie miał fabułę, niezbyt rozwiniętą, niemniej łączącą grę z poprzednimi częściami. Otóż Abstergo Industries, czyli dawni templariusze, stworzyli wiele Animusów, by trenować swoich agentów. Wszyscy oni podczas testów trafiają do wybranej przez siebie lokacji, by ćwiczyć umiejętności zabójcy, zarówno na neutralnych osobach, jak i na innych agentach. Lokacjami tymi są między innymi Rzym, Sienna czy zamek Gandolfo, zaś cały program ustawiony jest na okres, podczas którego działa się większość akcji drugiej części.
Po uruchomieniu bety otrzymujemy dostęp do jednej z dziewięciu charakterystycznych dla tej epoki postaci, w tym między innymi szpiega, doktora, kurtyzany, wynalazcy czy kata. Po wybraniu naszego alter ego czas na przejście treningu z zabijania, czyli przypomnienia sobie umiejętności asasyna. W trakcie niego naszym zadaniem jest wyeliminowanie trzech celów kierowanych przez komputer. Nie jest to trudne, szczególnie że w prawym górnym rogu wyświetla się wygląd celu, zaś odległość od niego reprezentowana jest przez rosnący niebieski pasek. Kiedy znajdziemy się już dostatecznie blisko, wystarczy nacisnąć kwadrat, by raz na zawsze zapomnieć o ofierze. Zadanie wydaje się pozornie banalne i nudne, jednak jest to ostatnia okazja, by zapoznać się z tajnikami zakradania się, wykorzystywania obiektów, polowania czy... zwiedzić planszę.
i Atak Klonów
Podczas głównej rozgrywki wszystko dzieje się znacznie szybciej. Zabawa odbywa się głównie w trybie Wanted, w którym ośmiu graczy jest zarówno łowcami, jak i zwierzyną. Pojawiamy się na planszy, dostajemy zlecenie, a nasz cel to, rzecz jasna, żywy gracz. Polujemy na niego, zdając sobie sprawę, że w tym czasie ktoś inny poluje na nas. Reszta to połączenie sprytu, przebiegłości, brawury i umiejętności, bo czasem moment dzielący zabicie ofiary od naszej śmierci wynosi mniej niż jedną sekundę – wszak wystarczy wcisnąć jeden klawisz, by uśmiercić cel. Żeby jednak było jeszcze weselej, w mieście oprócz graczy znajdują się też postacie sterowane przez AI, które wyglądają jak klony agentów. Trzeba na nie uważać, bo zabicie cywila nie tylko anuluje zlecenie, ale podaje nas na tacy innym znajdującym się w systemie.