Watch Dogs: Legion. Tak może wyglądać przyszłość [RECENZJA]

Watch Dogs: Legion. Tak może wyglądać przyszłość [RECENZJA]28.10.2020 12:47

"Watch Dogs: Legion" zamyka trylogię o hakerach, których największą bronią jest smartfon w dłoni. Tym razem to jednak nie zabawa, a mroczna wizja dystopijnego Londynu, gdzie każdego mieszkańca można sprofilować i namierzyć w sekundę. Przed oczami kamer, dronów i futurystycznych aparatów opresji nie ma ucieczki. To wizja świata, w którym lada moment możemy się znaleźć wszyscy.

Pierwszy "Watch Dogs" mnie wynudził, a z czasem zupełnie zatarł w pamięci. Druga część zmieniła ton, starając się być "cool" do granic możliwości. W dodatku ktoś pomylił dynamizowanie rozgrywki z jej frenetycznością. Efekt? Było lepiej, ale nadal średnio. Obie części powielały też błędy wszystkich gier Ubisoftu. Otwarty świat, wielka mapa, setki znaczników, dziesiątki dodatkowych aktywności i ginące w tle fabuła i poczucie dążenia do celu.

Ot, takie "GTA" z hakerami, gdzie dwa kliknięcia smartfonem zmieniają światła na skrzyżowaniu, prowadząc do spektakularnej kraksy - najlepiej w zwolnionym tempie. Przesadzam, ale tylko trochę.

Nie były to gry fatalne i wiele rzeczy robiły dobrze. Pomysł wyjściowy był świeży i miał wiele potencjału. W odtwarzaniu miast Ubisoft osiągnął mistrzostwo już przy "Asasynach", ale seria "Watch Dogs" wywindowała tę umiejętność do osobnej ligi. Zawsze jednak brakowało mi fabuły.

Watch Dogs: Legion. Black Mirror kłania się w pas

Element łączący trzy gry jest w zasadzie jeden – grupa hakerska DedSec. Nie znacie fabularnego tła z "jedynki" i "dwójki"? Ubisoft zadbało, żebyście nie musieli się o to martwić. I przenosi was oraz mnie do Londynu niedalekiej (bardzo niedalekiej) przyszłości.

Stolicą Anglii wstrząsa seria wybuchów. My już wiemy, że stoi za nim anonimowa… No właśnie. Grupa? Człowiek? Znamy tylko nazwę – Zero Day. I to on sprawia, że DedSec z miejsca staje się wrogiem publicznym numer jeden. Skala zamachu terrorystycznego zmienia Londyn nie do poznania. Miasto zostało podzielone na sektory, ulice zaroiły się od żołnierzy i dronów, krytpowaluty wyparły pieniądze, bezrobocie sięgnęło sufitu, a protesty to szara codzienność. Do tego każdego mieszkańca da się znaleźć w sieci w ułamku sekundy. Przed oczami wielkiego brata, masowej inwigilacji i militarnej organizacji Albion, która zalała Londyn nie da się ukryć. DedSec schodzi – dosłownie - do podziemia i staje się jedyną linią oporu przed opresyjnymi rządami.

Fabularny klimat jest ciężki, miesza thriller polityczny z cyberpunkiem i science-fiction. Niewiele zostało z radosnego bycia hakerem z "dwójki". Estetyka zbliżyła się tym samym do serialu "Black Mirror", którym inspirację widać gołym okiem. I dobre. Wzorzec jak najbardziej szlachetny. Gorzej z wizualiami, w których odbijają się echa pstrokatego "Watch Dogs 2".

Watch Dogs: Legion. A jego imię - 9 milionów

Największą siłą jest nie tylko upiorna wizja dystopijnego społeczeństwa, ale również nęcąca wizja możliwości wcielenie się w każdego mieszkańca Londynu. Ubisoft reklamuje swoją grę, zapewniając, że do wyboru mam 9 milionów bohaterów do wyboru. I zasadniczo – nie mijają się z prawdą. Nie jest to jednak takie proste.

Skoro DedSec w opinii publicznej jest winowajcą zamachów to przesadną popularnością się nie cieszy. A to znaczy, że proces rekrutacji w szeregi ruchu oporu musi być wieloetapowy. Najpierw profilujemy delikwenta lub delikwentkę za pomocą smartfona (system znany z poprzednich części), dowiadujemy się jakie są ich mocne i słabe strony, a także co możemy zrobić, żeby nakłonić do wsparcia sprawy.

Przykład? Proszę bardzo. Potrzebowałem dostać się do silnie strzeżonego pałacu London Tower. Miejsce było naszpikowane bojówkami Albionu. Zamiast wchodzić z drzwiami i framugą, zrekrutowałem jedną z żołnierek. Okazało się, że ma zatargi z jednym z londyńskich gangów. Jeśli zlikwiduję konkretnego człowieka, ta przystąpi do DedSecu.

Szybki kurs z London Tower przez most London Bridge do jednej z industrialnych dzielnic miasta. Zatrzymuję się pod wskazanym adresem. Widzę plac budowy. Jako, że strzelanie w "Watch Dogs: Legion" do najprzyjemniejszych nie należy, postanowiłem pokombinować. Nad budową przelatywał dron do przenoszenia ciężkich ładunków. Dwa kliknięcia smartfonem i dron słucha moich poleceń. Wcześniej przeczesałem teren w poszukiwaniu celu za pomocą kamer, których w Londynie są tysiące. Wystarczyło poczekać chwilkę, żeby przyszły denat wyszedł na otwartą przestrzeń, wypuścić ciężki ładunek, który przewoził dron i voila. Kolejna zadowolona osoba zasiliła szeregi DedSecu. A ja mogłem za jej pomocą zinfiltrować interesujący mnie budynek.

W ten sposób możemy zrekrutować prawnika, który pomoże wyciągać innych członków ekipy z więzienia, gdy zostaną schwytani. Albo pielęgniarkę, a ona skróci pobyt kolegów w szpitalu, jeżeli do takowego dojdzie. Albo pszczelarkę, która użyje śmiercionośnych owadów-dronów. Albo budowlańca, który wejdzie niepostrzeżenie na budowę. Albo emerytowaną panią szpieg, która… no będzie emerytowaną panią szpieg. Albo Agnieszkę Tylak, dietetyczkę z Polski.

Jedni bohaterowie dają nam więcej, inni mniej. Ale za pomysł i jego wykonanie należy się duży plus.

Czy jest to niezbędne do przejścia gry? W niektórych momentach tak. W większości – absolutnie nie. Zabrakło tu zatem pewnej konsekwencji. Finalnie z 9 milionów mieszkańców, moje szeregi zasiliło około 10 osób. W tym prestidigitator. Nie użyłem go ani razu.

Watch Dogs: Legion. Ubisoft nauczył się w misje poboczne. Częściowo

Nie zmienia to faktu, że w "Watch Dogs: Legion" gra się dobrze. Fabuła to tak naprawdę rozpracowywanie konspiracyjnej siatki, którą opleciony jest Londyn. I jak to z mnogością wątków bywa – jedne są lepsze, inne mniej. Mamy tu bowiem do rozpracowania militarnego giganta, londyńską mafię, a nawet zagadkę handlu ludźmi. Wiele srok do złapania za ogon, ale pod względem fabularnym to i tak najlepsze "Watch Dogsy" w historii serii. Za wiele zdradzać nie będę bo kilka "zwrotów w akcji" nawet się Ubisoftowi udało.

Od głównej fabuły skutecznie odciągają znaczniki na mapie. Tak - znów jest ich mnóstwo. Tak – znów musimy podbijać dzielnice. Jak w Asasynch. Jak w "Far Cry'u". Jak w "The Division". Ubisoft się kłania w pas. Z jedną różnicą. Studio postanowiło wszystko nieco urozmaicić. Raz będziemy musieli użyć drona, żeby wlecieć na szczyt wieżowca i zhakować wyświetlany obraz na mniej propagandowy. Kiedy indziej, trzeba będzie zinfiltrować jakąś firmę i zrobić zdjęcia ważnej dokumentacji. Albo kogoś spacyfikować. W każdej dzielnicy takich zdań otrzymamy trzy. A potem czas na finał. I te finały to czysty miód. Bo Ubisoft w końcu postarał się przy zadaniach pobocznych. Moje ulubione? Wspięcie się do serca Big Bena dronem-pająkiem. Wpuszczamy malucha w odpowiednie przewody i w tym momencie gra z otwarto-światowego akcyjniaka, zmiena się w trójwymiarową platformówkę.

Wspinamy się po wąskich deskach, przeskakując z jednej nad drugą, umiejętnie korzystając z ruchomych zębatek (to w końcu zegar) i przesuwających się platform. I nie była to zabawa bardzo prosta. Owszem, nie dało się w tej sekwencji zginąć, ale jeden fałszywy krok i wspinaczkę zaczynamy kilka pięter niżej. Nie jest to poziom trudności "Crasha", ale satysfakcja na końcu była.

I takich zmian w dynamice zabawy jest więcej. Jest sporo zagadek środowiskowych, latania dronem po skomplikowanym tunelu, trafiła się nawet żonglerka piłką nożną czy gra w rzutki. Czuć rozmach.

Watch Dogs: Legion. Ubisoft jest Ubisoftem

Ubisoft nie byłby jednak Ubisoftem, gdyby gdzieś sprawy nie pokpił. Londyn jest olbrzymi i przepastny, a najszybszy środek lokomocji to samochód. Dlatego tym bardziej nie rozumiem, jakim cudem w grze znalazł się tak koszmarny model jazdy. Przecież to jakaś kpina. Zwłaszcza biorąc pod uwagę olbrzymią listę aut i motocykli, które się w grze znalazły. Jazda nimi to kara, a różnic (poza prędkością) nie uświadczycie żadnych. Katastrofa.

Dobrze, że jest tryb autojazdy, można wtedy poczytać Polygamię. Jest też metro. Ale z nim wiąże się kolejny problem – ekrany ładowania. Chodząc po Londynie w ogóle ich nie uświadczymy. Gorzej, gdy rozpocznie się misja – loading. Albo wsiądziemy do rzeczony metra – loading. I to z tych, którym bliżej do dwóch minut. Nowa generacjo – nadchodź szybciej.

Strzelanie też do najlepszych nie należy. Odrzutu nie ma. Wrogowie to gąbki. Ale da się z tym jakoś żyć.

Bardzo mi przeszkadzał również brak możliwości podgłośnienia muzyki w aucie. Jest kilka stacji radiowych, posłuchamy w nich popu, rapu i ostrego metalu. Co jednak z tego, jak muzyka ginie gdzieś w tle. A mówimy o utworach licencjonowanych, nie "plumkaniu" w tle.

Pochwaliłem część zadań pobocznych, ale zdarzają się też sztampy z cyklu: przynieś, podaj, pozamiataj. Zabawnie rozwiązano misje kurierskie. Te są – dosłownie – misjami kurierskimi. Wsiadamy na skuter i wozimy paczki. Szanuję to mrugnięcie okiem.

Piorunujące wrażenie robi wspomniany Londyn. Miasto zostało oddane z olbrzymią pieczołowitością i dbałością o detale, a nowe, futurystyczne elementy wyglądają na jego integralną część, a nie obce ciało. Archigame, nasz blogowy ekspert od architektury będzie miał tu co robić – już nie mogę się doczekać jego analiz i porównań. Duża w tym zasługa grafiki, która potrafi zrobić piorunujące wrażenie. Tak samo, jak uderzyć wyjątkowo paskudną teksturą.

No i właśnie. Miałem wyliczać grzechy "Watch Dogs: Legion", a szybko wróciłem do plusów. Bo taka to jest gra. Pełna głupotek i nielogiczności, ale jako całość działa i wciąga. Nie wszystkie wątki poboczne pokończyłem i nie wszystkie dzielnice wyzwoliłem spod jarzma wroga. Ale nadal mam ochotę do "Watch Dogsów" wrócić. Tak po prostu.

Ocena: 3,5/5

Producent: Ubisoft

Wydawca: Ubisoft Polska

Platforma: PC, PS4, XONE, PS5, XSX

Data premiery: Obecna generacja - 29 października 2020. XSX: 10 listopada. PS5: 12 listopada.

Graliśmy na PS4 Pro. Grę do recenzji udostępniło Ubisoft Polska.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.