O nostalgii, o pamięci absolutnej, i o tym jak gry nas (nie) robią

O nostalgii, o pamięci absolutnej, i o tym jak gry nas (nie) robią12.03.2020 11:50
oldtimeGAMEr

Jestem święcie przekonany, że w dzień wydania demo Final Fantasy VII Remake zagrało weń więcej graczy niż w oryginał w roku jego wydania. Mało tego, całkiem możliwe, że kiedy piszę te słowa więcej graczy ukończyło owe demo niż pierwszego szarakowego fajnala przez ostatnie 23 lata jego obecności na rynku w ogóle. Te, i podobne “historyczno-filozoficzne” myśli kołatały mi się w głowie przez moją krótką podróż po zrimejkowanym reaktorze mako i w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że oto właśnie mój mózg jest karmiony pięknymi, lecz sztucznymi wspomnieniami.

Ale po kolei.

Czy szanowny czytelnik widział Total Recall z Arnoldem, lub nieco młodszy remake z Colinem Farrellem? W obydwu produkcjach punktem wyjścia jest technologia umożliwiająca zaszczepienie sztucznych wspomnień, a idea ta w świecie przedstawionym jest tak powszechna, że użytkownicy traktują ją jako alternatywę dla urlopu. Nie możesz pozwolić sobie na przedłużone wakacje? W ciągu kilku minut możesz “wgrać” sobie wspomnienia z dowolnego okresu nie swojego życia, od romantycznego miesiąca miodowego, po tajną misję ratowania ludzkości. Po takiej pamięciowej sesji główny bohater zaczyna podważać swoje dotychczasowe wspomnienia, bo wspomnienia z maszyny okazują się być bardzo przekonujące.

Grając w demo FF7 Remake nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że w podobny sposób są mi wgrywane (nie)sfabrykowane wspomnienia sprzed ponad 20 lat.

Final Fantasy 7 mnie “zrobiło”. Wierne tłumaczenie angielskiego “it made me” na “ukształtowało mnie” znajduję delikatnie nieadekwatnym, gdyż w pewien subiektywny dla mnie sposób umniejsza jego znaczeniu. A już na pewno brzmi mniej dramatycznie, zwłaszcza, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że nowe FF7 jest “remake”- iem, a rozmawiamy o z-remake-owanych wspomnieniach.

Final Fantasy 7 mnie “zrobiło” pod wieloma względami. Zostałem wystawiony na jej działanie w okresie mojego życia, w którym dopiero zaczynały kształtować się moje “dorosłe” postawy estetyczne, egzystencjalne, społeczne, wszelkie. Final Fantasy 7 nie jest najlepszą grą wszechczasów, nie jest nawet najlepszym fajnalem i tego niżej podpisany w kontekście merytorycznym jest świadomy, natomiast w kontekście kognitywnym (i oczywiście emocjonalnym) już zdecydowanie nie. Gdy gra zawitała pod polskie strzechy z zawziętością podważałem autorytet tych polskich recenzentów polskiej prasy gejmingowej, którzy wytykali jej błędy jakby była “po prostu” grą. Znajomi z podwórka też do końca nie rozumieli mojej fascynacji - prawdopodobnie dlatego, że dosłownie nie rozumieli, bo angielski nie był jeszcze powszechnie nauczanym językiem, a nawet gdyby był, ilość tekstu na ekranie była dla nas wyzwaniem podobnym do Chłopów Reymonta (jakim cudem Baldur’s Gate osiągnął sukces w naszym kraju pozostaje dla mnie głęboką tajemnicą).

Dlatego też kontekst jest bardzo istotny przy odpowiedzi na pytanie “dlaczego akurat FF7”, a w przypadku FF7 kontekst uderza ze wszystkich stron. Wystarczy pokrótce prześledzić historię jej powstawania, żeby dowiedzieć się jak tytanicznym wyzwaniem było jej stworzenie, od kwestii technicznych, przez merytoryczne, aż do korporacyjnych. Niewielu jednak wie, że gra była też wyzwaniem kulturowym. Do tego, że gra może mieć głębszą fabułę, przekonała świat już część czwarta, będąca nota bene pionierem w tej dziedzinie, natomiast to, że fabuła gry może mieć głębsze znaczenie i poważniejsze przesłanie, lub być nawet czyimś magnum opus, nawet do dziś jest nie do końca traktowane poważnie.

Final Fantasy 7, pomimo ogromnego sukcesu komercyjnego, który był przecież w sposób oczywisty jednym z jej celów, była też dziełem bardzo osobistym. Można pokusić się o stwierdzenie, że czas jej wydania był w zasadzie jednym z ostatnich momentów w historii gier, kiedy względy finansowe nie podcinały gałęzi na której siedział jej bezpośredni twórca.

Możliwe, że właśnie dzięki temu dostaliśmy jedno z najbardziej kultowych w historii gier wydarzeń, czyli śmierć *spoiler* (-warning, jeżeli ostatnie 20 lat przeleżałeś pod kamieniem, drogi czytelniku hue hue). Dostaliśmy, lub też, zachowaliśmy. Squaresoft tak umiejętnie stworzył postać *spoiler* i tchnął tyle życia w ten zlepek kilku polygonów, że po śmierci *spoiler* developerzy zostali rzekomo zalani petycjami od nie tylko zrozpaczonych, ale i głęboko rozgoryczonych fanów, żeby wydano poprawioną wersję gry, gdzie *spoiler* można ocalić. Wszystko na nic. Czasy, w których gracze mogli tak buńczucznie zaburzyć wizję twórcy miały dopiero nadejść (zakończenie Mass Effect 3, ktoś coś?), a Hironobu Sakaguchi, główny twórca FF7, odpowiedzialny za cały ten rwetes, w iście japońsko-stoicki sposób pozostał przy swoim. Wynikało to z faktu, że w czasie prac nad grą Sakaguchi borykał się ze śmiercią matki, a swoje przemyślenia na temat ludzkiej śmiertelności właśnie z tego wydarzenia wynikające przemycił do swojego dziełka. Tematem przewodnim FF7 stała się istota egzystencji, i, jak Sakaguchi miał odpowiedzieć na krytykę graczy: biorąc życie jako temat przewodni, “nie wystarczy mówić o życiu, trzeba też opowiedzieć o śmierci”.

Co ma do tego wszystkiego Remake i Pamięć absolutna? Otóż, szanowny czytelniku, jestem w stanie się założyć, że grając w remake lub remaster jakiejś gry, w którą w oryginale grałeś X lat temu, czułeś się jak w domu - zapamiętałeś tę grę dokładnie w taki sposób, w jaki widzisz ją teraz, chociaż jest to niemożliwe, a żeby się o tym przekonać wystarczy dokopać się do oryginału i doświadczyć bolącej oczy pikselozy, nieistniejącego voice-overu, toporności interfejsu, banalności rozgrywki. Odpowiedzialna jest oczywiście nostalgia, ale również bardzo niewygodny dla ludzkiej inteligencji fakt, że nasz mózg lubuje się w przeinaczaniu, lub nawet wręcz kreowaniu od zera fałszywych wspomnień. Rzecz jest tak powszechna, że rzekomo każdy zdrowy mózg robi sobie takie wycieczki na porządku dziennym.

Miałem podobnie grając w demo FF7 Remake, będąc tak samo zauroczony grafiką, muzyką i ogólnym “flow”, jak byłem grając pierwszy raz w jej pierwszą inkarnację. Dlatego też w czasie grania uśmiechnąłem się do nagłej myśli, że czuję się, jakby ktoś podmienił moje nastoletnie wspomnienia, de facto “z-remake-ował” je. Miałem total recall który zrobił mi w mózgu total remake, który moja pamięć wzięła za absolutnie autentyczne wspomnienie.

Nie wszystko jednak da się z-remake-ować, i będzie to na pewno kontekst powstania tej gry. Decyzja o zrobieniu Remake’u była czysto komercyjna, i absolutnie nikt nie pracował nad nim pod wpływem własnych filozoficznych przemyśleń, tu raczej nie ma wątpliwości. Mainstreamowy game-dev jest już zbyt dochodowym zajęciem, żeby robić z niego osobiste przechadzki. Przesłanie gry możliwe, że pozostanie, aczkolwiek nikt jeszcze nie jest w stanie potwierdzić, czy w Remake’u los *spoiler* zostanie zmieniony, i co za tym idzie, cała ideologiczna podstawa gry  będzie równie sztuczna, jak “sztuczne” wizualne i dźwiękowe wrażenia z dema nakładają się nam na wspomnienia z oryginalnej siódemki. To wszystko sprawia, że namiętnie wyczekiwany remake Final Fantasy 7 w porównaniu do oryginału nagle wydaje się konceptem zaskakująco płytkim, nieznośnie pasującym do dzisiejszego modelu “AAA gaming”, gdzie kasa, chociaż zawsze przecież bardzo ważna, jest dosłownie jedynym celem wrzucania czegoś na warsztat.

Oczywiście nie życzę nikomu śmierci w rodzinie, ani podobnie traumatycznego przeżycia w celu zwiększenia wartości artystycznej tego, nad czym właśnie pracują. Nie hejtuję też idei powstania Remake’u, ba, wręcz przeciwnie, prawdopodobnie kupię go w dzień premiery i zniknę ze świata żywych na kilka dni tak, jak zniknąłem na parę godzin po odpaleniu dema. Nie oczekuję również, że FF7 Remake mnie “zrobi”, jak dokonała tego Final Fantasy 7, czy mówiąc ściślej, chociaż trochę “prze-robi”. I nie dlatego, że wiem, że Square nie popełni niepopularnej społecznie, lecz głębokiej filozoficznie decyzji, żeby tylko nie zdenerwować swoich wrażliwych udziałowców (FFXV, ktoś coś?); i nie dlatego, że nie jestem już nastolatkiem, a dorosłym facetem i jedyną rzeczą która może tak głęboko na mnie wpłynąć będzie już chyba tylko demencja starcza.

Mam tylko wrażenie, że przez swoje “sztuczne” ideały FF7 Remake nie “zrobi” już nikogo, a jedynymi autentycznie niekomercyjnymi jej beneficjentami będą tacy jak ja - dawno już dorośli ludzie, z obowiązkowym “za moich czasów” na ustach, podłączeni do nostalgicznej machiny pamięci absolutnej. Mam wrażenie, że reszta zapłaci, zagra, zachwyci się i zapomni, jak tylko wejdzie Cyberpunk, lub co gorsza, cokolwiek nowego, pięknego i pełnego lutkrejtów wystrzeli EA.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.