Medal of Honor

Medal of Honor17.02.2002 21:39
marcindmjqtx

Bombardowanie, zasieki, pole minowe na plaży i nieustanny ogień dziesiątków karabinów maszynowych z betonowych gniazd. 20 proc. szans na przeżycie. Nie, to nie jest słynna scena z filmu „Szeregowiec Ryan” Stevena Spielberga. To gra komputerowa

Medal of Honor

Bombardowanie, zasieki, pole minowe na plaży i nieustanny ogień dziesiątków karabinów maszynowych z betonowych gniazd. 20 proc. szans na przeżycie. Nie, to nie jest słynna scena z filmu „Szeregowiec Ryan” Stevena Spielberga. To gra komputerowa

Medal of Honor: Allied Assault

Order za odwagę

Bombardowanie, zasieki, pole minowe na plaży i nieustanny ogień dziesiątków karabinów maszynowych z betonowych gniazd. 20 proc. szans na przeżycie. Nie, to nie jest słynna scena z filmu „Szeregowiec Ryan” Stevena Spielberga. To gra komputerowa

Pierwszy szereg żołnierzy ogień z karabinów maszynowych skosił natychmiast po otwarciu drzwi amfibii. Pozostali brną po pas w płytkiej wodzie, potykając się o betonowe umocnienia, masakrowani nieustannym ostrzałem. Lądowanie na plaży Omaha o świcie 6 czerwca 1944 r. przeżył co piąty. Wielu nigdy nie dotarło do brzegu. Inni nie wytrzymali psychicznie - czasami można zobaczyć marines siedzących z pustym wzrokiem pod umocnieniami i kiwających się w katatonicznym rytmie.

Z kilkudziesięciu żołnierzy mojego plutonu do umocnień wroga dotarło kilku. Połowa zginęła na polu minowym, dwóch zastrzelił niemiecki karabin maszynowy. Tylko ja przeżyłem - przebiegłem pod ostrzałem, wdarłem się od tyłu do niemieckiego bunkra i wrzuciłem do środka wiązkę granatów. Ostatnich Niemców wystrzelałem z wiernego Thompsona. Karabiny maszynowe zamilkły. Droga do Normandii była otwarta. A potem dostałem medal...

No, trochę tutaj przesadzam. To nie było do końca tak - po drodze Niemcy zastrzelili mnie ze 20 razy. Kilka razy sam wszedłem na minę. A raz, wstyd się przyznać, wysadziłem się własnym granatem, a więc ten medal nie był w stu procentach zasłużony. Miałem jednak pewną przewagę nad marines lądującym na francuskiej plaży - w odróżnieniu od prawdziwych żołnierzy ja mogłem po śmierci załadować grę i zacząć zdobywanie niemieckich umocnień od początku. A nawet nie od początku, tylko od ostatniego zapisanego miejsca. Z takim bohaterem komputerowi Niemcy nie mieli żadnych szans.

Jak to na wojence ładnie...

Autorzy gry „Medal of Honor”, opartej o silnik Quake'a III strzelaniny osadzonej w realiach II wojny światowej, wcale nie ukrywają, że inspirowały ich liczne filmy wojenne - od „Szeregowca Ryana” (z niego została wyjęta - dosłownie - scena lądowania w Normandii) po różne „Parszywe Dwunastki”. Nasz bohater, niejaki porucznik Mike Powell, przechodzi kolejne kampanie na froncie zachodnim. Zaczynamy w Algierii w 1942 r., następnie przenosimy się do bazy u-bootów w Norwegii (1943), lądujemy w Normandii, a potem tropimy tam Królewskiego Tygrysa (1944), wreszcie razem z elitarnym oddziałem komandosów szturmujemy niemieckie umocnienia na linii Zygfryda (styczeń 1945). Po drodze zdobywamy kolejne medale i pochwały od przełożonych.

„Medal of Honor” to jedna z pierwszych gier komputerowych, w których wojna wygląda tak jak wojna. Albo raczej tak jak filmy wojenne, bo „Medal of Honor” to świetna dynamiczna zabawa, a nie ponura jatka. Ze starzejącego się graficznego silnika Quake'a III „wyciśnięto” tyle, ile tylko się da. Poziomy są bardzo rozległe. Przejście jednego z nich może zająć nawet kilkadziesiąt minut - chyba że ktoś jest już bardzo doświadczonym graczem. Sławne żywopłoty w Normandii (które znacznie spowolniły tempo alianckiej ofensywy) wyglądają tak jak żywopłoty - a nie jak dekoracja z dykty zrobiona przez przedszkolaki. Także ruiny budynków w zbombardowanych francuskich miastach są przynajmniej równie widowiskowe, co filmowe dekoracje - widać szyldy sklepów i hoteli, a wiatr porusza okiennicami w rozbitych oknach. Nie postarali się jedynie projektanci wnętrz - wszystkie wyglądają niemal dokładnie tak samo. Na usprawiedliwienie autorów trzeba jednak dodać, że większość czasu spędzimy na dworzu.

Oczywiście najbardziej zadbano o wyposażenie naszego komandosa. Możemy nosić tylko po jednym egzemplarzu każdego rodzaju broni - to mniej niż w typowej strzelaninie, ale znacznie więcej niż na wojnie, gdzie trudno sobie wyobrazić żołnierza trzymającego na plecach bazookę, lekki karabin maszynowy, skrzynkę z granatami, pistolet maszynowy, karabin snajperski i pistolet z tłumikiem (oraz nóż w zębach). Zwykle rozpoczynamy misję z jednym lub dwoma rodzajami broni. Ponieważ resztę można zabrać poległym żołnierzom wroga, jest okazja wypróbować również niemieckie uzbrojenie - w tym pistolet maszynowy MP40, ukochany przez realizatorów filmów wojennych (zawsze marzyłem, żeby sobie z niego postrzelać). Broń wygląda tak jak powinna - widać poruszające się zamki, wyrzucane łuski i odblaski światła na lufie.

...kiedy ułan z konia spadnie

Trzeba jednak z góry uprzedzić zarówno nastoletnich fanów wojskowopodobnych jatek, jak i przerażonych rodziców: „Medal of Honor” to nie jest realistyczny symulator wojenny, tylko zabawa, i autorzy cały czas nam o tym dyskretnie przypominają. Nie zobaczymy tam wypruwanych bebechów, którymi bezlitośnie epatował Spielberg w swoim „Szeregowcu Ryanie”. Na ekranie nie ma zresztą w ogóle krwi - niemieccy wojacy przewracają się jak plastikowe żołnierzyki (uwaga, w internecie krąży już łatka pozwalająca na „dodanie” krwawych efektów do gry).

Co więcej, każdy z żołnierzy, także niemieckich, ma odporność batalionu. Niektórzy padają dopiero po kilku celnych trafieniach. Jeszcze bardziej wytrzymały jest porucznik Powell - w zależności od poziomu trudności, jaki wybierzemy, może dziarsko walczyć nawet po dwóch bezpośrednich trafieniach pociskiem z „Tygrysa” lub serią z karabinu maszynowego. A potem wystarczy mu tylko łyk z polowej manierki i zdrowie wraca do poziomu 100 proc. (ciekawe, co on w niej ma). Tego wszystkiego wymaga mechanika gry - gdyby bohater ginął po pierwszym strzale, byłaby zwyczajnie za trudna. W rezultacie „Medal of Honor” nie ma już nic wspólnego z ponurym wojennym realizmem.

I bardzo dobrze.

Adam Leszczyński

Medal...

Producent: Electronic Arts

Dystrybutor: IM Group

Minimalne wymagania: PC Pentium II 450MHz, 128MB RAM, akcelerator grafiki trójwymiarowej z 16MB RAM

Cena: 129 zł

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.