Graj utracony: W poprzednich odcinkach Pacmana

Graj utracony: W poprzednich odcinkach Pacmana19.07.2009 12:56
marcindmjqtx

Terroryści planują dokonanie zamachu na kandydata w wyborach prezydenckich. Moja nastoletnia córka została porwana, a ludzie, z którymi pracuję mogą być zamieszani w obie te sprawy. Nazywam się _________ i jestem Agentem Federalnym. To jest najdłuższy dzień w moim życiu Ręka do góry, kto z czytających nie potrafi wstawić imienia i nazwiska w powyższy cytat. Podejrzewam, że niewielu się znajdzie takich czytelników i to nie tylko dlatego, że Jack Bauer wdrapał się po drabinie najpopularniejszych bohaterów popkultury tak wysoko, że siedzi obok Johna McClane i widzi już nogi Hana Solo. Przede wszystkim z tego względu, że z jakichś powodów namiętni gracze są zazwyczaj także serialowymi fanami. Pierwsze moje spotkanie z Toreadem wyglądało tak, że jednocześnie złapaliśmy się za kieszenie, ponieważ nasze sprzęty wydają identyczny dźwięk - dokładnie taki, jaki wydają telefony dzwoniące w centrali CTU, fikcyjnej agencji rządowej, w której pracuje Jack Bauer. Nie mam pojęcia, jak wygląda filmowa półka Piotra, ale moja to między innymi wszystkie sezony "24", komplet "Supernatural", "Lost", "Battlestar Galactica", "House", "The Sopranos", "Weeds", "Band of Brothers", "The Office" i tak dalej.

[Zygmunt w sumie wymienił już większość świetnych seriali, od siebie dodam jeszcze, że prócz tego na mojej półeczce stoi też Invader Zim, Przyjaciele, miniseriale takie jak Lost Room itp. Nie ma sensu wymieniać tutaj wszystkich fajnych cykli, ale jeżeli chcecie się podzielić waszymi typami to zapraszamy na forum i do komentarzy - przyp. PG]

Przyznaję, jestem w serialową fikcję wkręcony równie mocno, co w ratowanie padem galaktyki, a różni grający interesujący mężczyźni, których spotykam, też potrafią godzinami rozprawiać o cylonach, o CTU i o tym, który z braci Winchester jest przystojniejszy. Dlaczego? Mam taką teorię, że w telewizji dzieje się dziś znacznie więcej ciekawych rzeczy, niż w kinie. Wczoraj obejrzałem hucznie reklamowanych i obwieszonych gwiazdami "Wrogów Publicznych" i naprawdę wolę każden jeden odcinek "Sopranosów" od tej nadętej, nudnej, źle opowiedzianej ramoty, która poziomem drewnianości dopasowała się do gry aktorskiej Christiana Bale'a. Telewizja jest szybka, jest świeża, a długość trwania sezonu dopuszcza bardziej rozwinięte i lepiej opowiedziane fabuły. Na dodatek podlega mniejszej kontroli obyczajowej, dzięki czemu powstały rzeczy tak niepoprawne politycznie jak "Sześć stóp pod ziemią", "Weeds", "South Park", czy wszystkie komediowe seriale BBC z "Małą Brytanią" na czele.

Trzeba tylko umieć dostrzec, że pojawiło się nowe zjawisko i że telewizja przestała być li tylko rozrywką dla kucharek. A mam wrażenie, że środowisko grających wyróżnia stosunkowo młody wiek, obeznanie z nowinkami technicznymi, otwartość na nowe formy opowiadania historii i w ogóle poszukiwanie nowych doznań. Co między innymi oznacza, że wielbiciel Mysta nie skreśli z góry "Lost" jako jakiegoś tam serialu, phi, kto to słyszał, lecz poświęci mu przynajmniej tyle uwagi, żeby stwierdzić, czy to się do czegoś nadaje.

Tym bardziej, że gry niesłusznie są chyba nazywane "interaktywnym filmem", powinny być raczej nazywane "interaktywnymi serialami". Spójrzmy. Amerykański sezon serialowy trwa ok. 15 godzin, czyli tyle ile zwykle potrzeba na ukończenie trybu dla pojedynczego gracza w większości gier. Czas ten stety lub niestety skraca się coraz bardziej, ale jeśli gra nie ma charakteru piaskownicy i opowiada zwartą historię, to standardem jest 8-12 godzin. Serial podzielony jest na 40-minutowe odcinki, gra podzielona jest na misje lub poziomy, zwykle trwające około godziny. Aż się prosi, żeby wykorzystać sprawdzone w telewizji rozwiązania. I trudno zrozumieć, dlaczego się tego nie robi.

Odcinek serialu ma specyficzną konstrukcję. Powinien zaczynać się od dość mocnej sceny, która przykuje widza do ekranu. Odcinek popycha do przodu tzw. "dużą fabułę", ale też opowiada mniejszą historię - najbardziej tego jaskrawym przykładem są retrospekcje w "Lost", ale zazwyczaj każdy serialowy odcinek ma swojego bohatera wyciągniętego z drugiego planu i swoją historię, nawet jeśli jest to zwarta całość jak w "24", a nie epizodyczna struktura jak w "House". Dzięki długości sezonu scenarzyści mają czas, aby pokazać dużo wątków, wielu bohaterów i pozaplatać to ze sobą w pomysłowy sposób. Odcinek musi mieć swoje małe cliffhangery, wypadające zazwyczaj przed przerwą na reklamę i służące temu, aby widz nie zmienił stacji w czasie jogurtów, ciekaw, jak skończy się scena. No i musi być duży cliffhanger, tak mocne zawieszenie akcji na końcu, żeby widz zwinął  się z bólu na myśl, że trzeba czekać tydzień do następnego odcinka.

Tymczasem w grach koniec etapu zwykle oznacza moment, kiedy można odłożyć pada w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Poziom wyczyszczony, boss zabity, punkty doświadczenia rozdane, następna misja znowu rozpocznie się od leniwego brnięcia przez krzaki, a naprawdę zacznie się coś dziać dopiero w połowie, schemat jest prawie zawsze identyczny: krzaki, pojedynczy wrogowie, potem coraz większa jatka, boss na końcu. Rozpoczęcie od mocnego uderzenia? Bardzo rzadkie. Wiele wątków i wielu bohaterów? Niespotykane. Cliffhanger? Prawie nigdy.

Kojarzę trzy gry, które otwarcie nawiązują lub będą nawiązywać do struktury serialu. Pierwsza to nieudany Lost: Via Domus, którego jedyną zaletą była możliwość zdobycia 900 GS w trzy godziny. Należy też docenić próbę zrobienia czegoś w rodzaju przygodówki na konsole. Potem Alone in the Dark, o którym za chwilę. No i mityczny Alan Wake, którego twórcy zapowiadają, że każdy etap będzie miał siłę odcinka topowego serialu i który ma się zaczynać w stylu BSG, czyli od podsumowania dotychczasowej akcji oraz szybkiej zapowiedzi nadchodzącego etapu. Pożyjemy, zobaczymy. Lista rzeczy, w które nie wierzę jest długa, twórcy gier ze swoimi zapowiedziami są na niej bardzo wysoko.

Przy Alone in the Dark miałem nadzieję, że niektóre patenty (nie, nie mam na myśli sterowania) na trwałe zagoszczą w grach. Podsumowanie dotychczasowej akcji jest bardzo przyjemne, zwłaszcza kiedy wraca się do gry po przerwie. Troska o to, żeby etap miał dramaturgiczną sinusoidę i kończył się w zaskakujący sposób - miód. Możliwość łatwej nawigacji po "scenach" i przewinięcia do przodu - niezastąpione. Nie uważacie, że to naprawdę chore - kazać komuś zapłacić za grę dwie stówy i nie dać możliwości wybrania sobie od razu dowolnej jej części? W "Supernatural" mogę olać nudny odcinek i zacząć oglądać następny, w grach muszę twardo walczyć z każdym bossem i  czołgać się po krzakach "bo tak trzeba". Coś by się stało Activision, gdybym w CoD: World at War zagrał sobie od razu w najfajniejszą misję ze zdobywaniem Reichstagu? Totalny bezsens. Jako gracz chcę móc zdecydować - podobnie jak widz czy czytelnik - którą stronę przeczytam lub którą scenę obejrzę. Jestem dużym chłopcem i nie potrzebuję, żeby mnie Epic prowadził za rączkę, bo inaczej biedny nie ogarnę fabularnego ogromu Gears of War i się pogubię i zapłaczę gorzko za murkiem przykucnięty.

To też pokazuje, jak bardzo branża jest przywiązana do niektórych klasycznych rozwiązań - przecież w tym wypadku chodzi o zmianę tak prostą jak układ menu i sposób po nim nawigacji. Nikogo to nie boli, w nikogo nie uderza, a może ściągnąć przed telewizor nowych graczy i przekonać niezdecydowanych lub tych, którzy wcześniej odpadali, bo im druga misja nie przypadła do gustu lub była za trudna.

Ale poziom trudności to już zupełnie inna historia.

Na zakończenie ważne egzystencjalne pytanie, które swoim złowrogim szeptem zadaje Wam Jack: "In the last 144 hours I have killed 185 people and saved the world 6 times. What have you done with your life?".

Zygmunt Miłoszewski

Wybrane dla Ciebie
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.