Graj utracony: Call of polski patriotyzm

Graj utracony: Call of polski patriotyzm30.06.2009 03:03
marcindmjqtx

Narody i religie powinny zostać zakazane. Zawsze byłem tego zdania, przekonany, że wszystko co najgorsze wynika z poczucia wyższości, z przekonania, że to MY jesteśmy lepsi, a ONI są jakimiś smutnymi bejami. W każdy patriotyzm jest wpisana ksenofobia, a w każdą religię mniej lub bardziej zakamuflowana pogarda wobec wyznawców innych systemów. Poza tym zawsze jest to identyfikacja mocno wybiórcza. Wiadomo: jak Powstanie Warszawskie i Solidarność to my, jak pogromy, rozbiór Czechosłowacji z Hitlerem i armia esbeckich donosicieli - to już jacyś nieznajomi. Jan Paweł II i katedra w Chartres? Oooo, jasne, to my, rzymscy katolicy, hurra. Stosy, afery pedofilskie, chciwość i krucjaty? Hmmm, ciekawe, nic mi to nie mówi.

A cały ten wstęp po to, żeby napisać, że choć od tylu lat staram się mieć w dupie religie i narody, choć patriotyzm uważam za szkodliwy XIX-wieczny wynalazek, to od kilku dni nie mogę się oderwać od Call of Juarez: Bound in Blood i cały czas wbija mnie w dumę, że Polacy zrobili taką zajebiście dobrą grę. Nie jakąś tam w sumie niezłą, nie jakaś dobrą jak na Polskę, nie niszową produkcję dla fanatyków myszki i klawiatury, ale blockbustera, który ukazuje się normalnie na konsole, który startuje w szranki z fps-owymi hitami i który te szranki opuszcza zwycięski.

Na pewno za chwilę ukaże się na Poly szczegółowa recenzja, ja tylko napiszę, że w porównaniu do „Call of Juarez” poprawiono właściwie wszystko i choć brakowało mi niektórych rozwiązań z jedynki - na przykład elementów skradankowych i możliwości chowania broni do kabury - to szukanie  i wytykanie „BiB” wad byłoby czepialstwem. Przede wszystki jest to gra cholernie wciągająca, z dobrze napisanym scenariuszem i niezłymi dialogami i ciężko było wyłączać konsolę przede wszystkim dlatego, że ciekawość zżerała, jak dalej potoczą się dzieje trzech braci, których los wygnał na poniewierkę, dając im na drogę strzelbę i sześciostrzałowca. Pisałem jakiś czas temu, że wielkie hitowe gry akcji są na poziomie pornosów i że wyjątkowo mało udani bękarci literatury dopisują do nich głupawe fabuły, żeby sfastrygować ze sobą sceny krwawej jatki. Ok, Bound in Blood to ciągle pornos, w czasie którego rewolwer kiwa się u doły ekranu niczym galwanizowany członek, a z krzaków wyskakują Indianie jak na strzelnicy w wesołym miasteczku na prowincji. Ale akurat z tego pornosa możnaby wyrzucić jatkę, sfilmować pozostałe sceny i wyszedłby przyzwoity western. Żadne arcydzieło, bardziej film telewizyjny niż kinowy - ale poznanie losów braci McCall na srebrnym ekranie to nie byłby wieczór zmarnowany.

Tak jest, goście z Wrocławia zrobili najlepszą grę osadzoną w realiach Dzikiego Zachodu, jaka kiedykolwiek powstała oraz najlepszą grę, jaka kiedykolwiek powstała w Polsce.

[chwila przerwy na przejście trzynastego z piętnastu rozdziałów gry; przerwa krótka, ale intensywna; gra tak samo krótka i intensywna - 10 godzin max]

Ale wracam do patriotyzmu, który każe mi się wbijać w dumę, sięgając po lasso pod gradem kul. Pisząc niedawno tekst do macierzystego Newsweeka o CoJ:BiB rozmawiałem z szefem Techlandu Pawłem Marchewką, także o dalszych planach firmy. Z tytułów, o których słyszeliśmy, to Dead Island powstaje, Warhound niby też, ale nie spodziewałbym się zbyt wiele. Najciekawsza jest jednak współpraca firmy z Francuzami z Ubisoftu. Podobno są oni bardzo zadowoleni z tego, co daje im Techland - nie dziwne, biorąc pod uwagę jakość Call of Juarez i szereg zawartych tam innowacji, przede wszystkim niespotykany w grach FPP sposób korzystania z osłon - i lada moment mają się dogadać na robienie "czegoś nowego i dużego". Naprawdę mam nadzieję, że z połączenia naszego bogatego w pomysły i umiejętności Techlandu z wielkim wydawcą - która ma smykałkę raczej do wytyczania nowych ścieżek, niż do zbierania jagód ciągle na tej samej nawożonej coraz to nowymi chemikaliami polance - wyjdzie coś, co pozamiata na rynku gier.

Już samo to byłoby godne odnotowania, a są przecież jeszcze dwa powstające nad Wisłą duże projekty. Pierwszy to Wielki-I-Tajemniczy-Projekt, który rzeźbią ludzie od Wiedźmina z kupioną w międzyczasie przez CD Projekt firmą Metropolis. Dużo sobie obiecuję po tej współpracy, bo byłem w swoim czasie jednym z niewielu fanów Infernala. Został rozjechany przez krytykę, ale był to naprawdę dobry FPS, technicznie na najwyższym poziomie i bawiłem się przy nim świetnie. Warto odnotować, że dziś się ukazuje port gry na 360.

A drugi równie tajemniczy itede projekt to ten, który People Can Fly robi już jako studio Epic Games dla EA. Biorąc pod uwagę, że PCF zasłynęło efektowną rozwałką, jaką był Painkiller, a Epic to wręcz synonim rozwałki i widowiskowego brodzenia po kolana we krwi - przygodówka to to raczej nie będzie. Chyba że mówimy o wesołych przygodach szalonego rzeźnika, który po dwustu latach budzi się z hibernacji, jego psychopatyczne skłonności chce wykorzystać bardzo zła prywatna armia, ale rzeźnik zrywa się ze smyczy i mści się za śmierć swojej żony... - czy jakaś równie atrakcyjna fabuła w stylu "just hold on the trigger". Złośliwości złośliwościami, ale Epic nie robi rzeczy słabych, a EA można nie lubić, ale po Mirror's Edge i Dead Space - trochę nie wypada.

Czyli co? Trzy niesamowite, łamiące przyzwyczajenia graczy i wytyczające nowe drogi w wirtualnej fikcji hity, których listy płac pełne są różnych "skich" i "iczów"? Nie powiem, nie byłoby źle. Mimo że rozumiem, że to nie ma znaczenia, że tak naprawdę pies z kulawą nogą nie wie, gdzie te gry zostały zrobione, tak samo jak my rzadko kiedy wiemy, co przyszło z Niemiec, co ze Stanów, a co z Rumunii. Rozumiem, ale przez lata zajmowałem się zawodowo kulturą i czasami czuję jednak ból, że mamy gębę pełną wielkości, a zarówno nasza kultura jak i prosta rozrywka to jest światowy zaścianek, a polskie filmy, książki i muzyka mogą budzić co najwyżej pobłażliwe zainteresowanie - ot, cośtam się pozytywnie wyróżniło na tle trzeciej ligi.

Jedynie nasze gry są w lidze pierwszej, a takie jak Bound in Blood to już ekstraklasa. Pytanie: kto to zauważy? Wspominałem wcześniej, że tekst o podobnym do tego wydźwięku napisałem do Newsweeka, udało się też skłonić gazetę, aby wzięła patronat nad produkcją, która jest skazana na sukces i zrobienie światowej kariery. Call of Juarez sprzedał ok. miliona egzemplarzy, Bound in Blood jest o niebo lepsze, bardziej dopracowane, od początku ma wielkiego wydawcę i ukazuje się na trzech platformach - myślę, że ma szansę znacznie, a nawet bardzo znacznie poprawić ten wynik.

Mimo to nie mam pewności, czy tekst się ukaże na łamach Newsweeka, co mnie jakoś szczególnie nie zaskakuje, ponieważ żadne medium w Polsce, nie jest zainteresowane publikowaniem informacji o tej najwięcej dziś wartej branży rozrywki i branży, która może stać się przyszłością popkultury. Mimo, że New York Times przyznaje tytuł gry roku, mimo że nobliwa brytyjska Akademia Sztuki Filmowej i Telewizyjnej (BAFTA) przyznaje swoje nagrody dla gier komputerowych i mimo że jest to jedyna dziedzina popkultury, w której mamy coś do powiedzenia - zero. Oczywiście jest Olaf Szewczyk i jego kolumny  w piątkowym dodatku do Dziennika i mam nadzieję, że ten jedyny przyczółek i bastion gier w "normalnych" polskich mediach się utrzyma, mimo kłopotów "Dziennika". Trzymajmy kciuki za Olafa i jego ekipę.

Ale z drugiej strony - może w Polityce, Gazecie Wyborczej i TVP Kultura wiedzą lepiej? Wiem, że serwis dla miłośników gier to nie jest dobre miejsce na stawianie tego typu pytań, ale tak sobie myślę: może nie mam racji?  Może gry to nie jest żadna nowa forma sztuki, żadne wyjątkowe medium łączące w sobie wszystkie poprzednie - wizualne, dźwiękowe i narracyjne - formy kultury? Może nie jest tak, że teraz tylko czekamy na geniuszy, którzy dostrzegą i wykorzystają ten potencjał, jak to wcześniej zrobiono z kinem i telewizją? Może to po prostu wirtualna strzelnica, prostacka rozrywka dla samców, którzy muszą sobie upuścić testosteronu i pogapić się na rozbryzg krwi na ścianie? Cholera wie.

Zygmunt Miłoszewski

Wybrane dla Ciebie
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.