Świat pędził ku upadkowi w tempie rozpędzonego ekspresu. Strajki, głodówki, rolnicy bijący się z policją, polowanie na pornografię, wszechogarniający marazm - oto kraj, w którym przyszło mi żyć. Beznadziejne użeranie się o każdą złotówkę, kolejki w sklepach, podwyżki cen biletów autobusowych... Nie dziwcie się, że zdecydowałem się na ten krok. Dla dobra nauki, dla własnego dobra. Spędzę trzy lata uśpiony, zahibernowany, jak to oni mówią. Potem wstanę, zgarnę szmal, wprowadzę się do jakiegoś mieszkania, a kobiety będą walić drzwiami i oknami. W końcu będę gwiazdą.Jeszcze tylko ostatnia konferencja prasowa. Pożegnanie z sąsiadami, papieros z dozorcą (miły człowiek, szkoda, że ma raka i pewno już go nie zobaczę). Parę słów do potomności, uścisk dłoni profesora kierującego projektem. I już leżę na czerwonej macie, a szklane wieko bezszelestnie zamyka się nade mną. Chce mi się spać... zapada cisza, wystawiony w górę kciuk profesora staje się coraz bardziej niewyraźny... odchodzę w bezruch... Odszedłem w bezruch... właściwie to już śpię...
...nagle coś drgnęło. Przez otępiały mózg przebiegła myśl: "Koniec eksperymentu! Budzą mnie. Wreszcie!". Spróbowałem się poruszyć. Nie zdołałem... Zdrętwiały mi ręce, nic miałem sił otworzyć oczu. Oddychałem głęboko i miarowo, niczym płetwonurek, który wynurzył się właśnie z morskich odmętów. Delikatnie poruszyłem palcami. Działały! Uśmiechnąłem się w myślach i z trudem otworzyłem oczy. Nie widziałem nic. "Ciemność! Widzę ciemność! Ciemność widzę!!!" - zacharczałem i zemdlałem.Obudziłem się kilka (?) godzin później. Niemal bez wysiłku otworzyłem oczy i ujrzałem nad sobą szklaną pokrywę hibernatora. Dotknąłem go. Rozsunął się bezszelestnie ukazując brązowawy sufit. Podniosłem się i usiadłem na skraju łóżka. Nie czułem zmęczenia. Najwyraźniej wstrzyknęli mi coś regeneracyjnego. Ale kto? I gdzie jest? Dlaczego nikt mnie nie wita? Co z dziennikarzami? Czyżby coś poszło nie tak? Rzut oka na wiszący na ścianie monitor ostudził moje zapały. Coś było nie tak. Liga Kobiet? Spotkania z siostrą? Gdzie są mężczyźni? Gdzie, do diabła, są mężczyźni?