Zostań na chwilę i posłuchaj: Polowanie na indyki, polowanie na Pokemony

Zostań na chwilę i posłuchaj: Polowanie na indyki, polowanie na Pokemony16.07.2016 11:11
Paweł Kamiński

Powiadają, że zanim w Ziemię uderzyła asteroida, rozrzucając po całej powierzchni Pokemony, istniały na tej planecie jakieś inne gry…

Ostatnia wyprzedaż na Steamie. Mówię sobie twardo: „Nie, nie kupię żadnych gier. Kupka wstydu duża. Kasy nie mam”. Ale że przyzwyczajenie jest drugą naturą, a w portfelu Steama miałem jakieś drobniaki za handel kartami, to na jakąś godzinę przed końcem wyprzedaży zacząłem przeglądać kategorię gier za mniej niż 5 euro. Było trochę znanych, nie najnowszych już tytułów. O, Deathspank, kiedyś się zachwycałem. O, pierwszy System Shock, w sam raz przed remasterem. Ale przede wszystkim były tony gier, których nie znałem i nigdy o nich nie słyszałem, a przecież jednak coś tam o tej branży wiem.

Nie mamy w sumie pojęcia, jaki ogrom gier wychodzi. Pracując na stałe w Polygamii zawsze miałem mały kompleks, że nie dowiaduję się o wszystkim, a nawet jakby się to udało, to nie o wszystkim da się napisać, nagrać filmik. A co jeśli jakaś dobra gra przejdzie bez echa? Poly nie jest może jedynym serwisem o grach, ale działa wśród nich zasada echo chamber – 10 serwisów nie napisze o 20 różnych grach, tylko 10 razy na różne sposoby o dwóch tych samych. Dlatego zawsze szanowałem Rock, Paper, Shotgun, a czasami też Kotaku, za wyciąganie ciekawostek, dziwnostek - ciekawych, choć niekoniecznie popularnych i wysokobudżetowych, gier. Nadal jednak nikt nie opisze wszystkich, więc tłoczą się potem w kategorii z przecenami.

Przy tym przeglądaniu trochę żal mi się zrobiło. Tyle mało znanych tytułów. Tłuczesz grę w pocie czoła, by potem wylądować w kategorii, do której pewnie mało kto zagląda. Nic dziwnego, że zrobienie gry to jedno, ale jej wypromowanie i przekonanie do niej graczy to coś zupełnie innego – i nierzadko od tego, a nie od jakości tytułu zależy sukces. Mnie takie grzebanie wśród nieznanych gier sprawiało sporą radość – na podstawie tytułów, krótkich opisów i obrazków (zwiastunów nie było czasu oglądać, a szukać w sieci nie chciałem) starałem się ocenić, czy gra mi się spodoba. Nie było to to samo uczucie, co kiedyś, przy przeglądaniu kaset czy dyskietek, gdzie kilkoma wyrazami opisywano to, co się na nich znajdowało – ale bardzo podobne. Na czuja, pomagając sobie trochę kolejką propozycji wybrałem 3 gry, w sumie za niecałe 4 euro.

Uruchamiając, zorientowałem się, że towarzyszy mi to miłe uczucie, co dawno temu – ta odrobina ekscytacji wynikającej z niewiedzy, czym gra się okaże. Jak na prawie ślepy wybór zadziwiająco dobrze trafiłem. Refunct wśród odległych przodków ma Portal i Minecrafta, jest prosta, zasady łapie się w lot, a całość można skończyć w pół godziny. Ale co z tego, skoro ta gra jest jak Bob Ross malujący swoje małe szczęśliwe chmurki. Relaksująca, uspokajająca, rozluźniająca – zieleń trawy, błękit oceanu, rozproszone światło słońca.  Dla równowagi mogłem się wyżyć w Black & White Bushido – prostym slasherze 2D, który – co już nieczęste – daje możliwość zabawy dwóm osobom przy jednym ekranie. Liczyłem na coś w rodzaju fenomenalnego Nidhogg, dostałem grę znacznie prostszą, nie najładniejszą, ale nadal zabawną – co okaże się zapewne, gdy spróbuję pograć z Tomkiem Kuterą.

Na koniec zostawiłem sobie Out there somewhere, którą to logiczną platfomówkę nadal rozgryzam, ale jest tam pistolet do teleportacji i świetne chiptune’owe melodyjki. W efekcie zagrałem w trzy przyjemne gry, żadną ekstraklasę, ale solidne produkcje z pomysłem, o których raczej bym nie usłyszał, bo premiery miały już jakiś czas temu. Polecam przy następnej wyprzedaży, gdy nie będziecie mieli nic konkretnego na celowniku, poszukać w sugerowanych, tanich, nieznanych. A już jakiś twórca gier indie uśmiechnie się, bo ktoś kupił jego grę.

Pokemon intro po polsku.

Ale gdyby wierzyć mediom, to nikogo nie obchodzą jakieś tam małe indyki i fajne gierki, bo wszyscy biegają po ulicach i łapią Pokemony. Graczy jest zadziwiająco wiele, zwłaszcza w Europie, gdzie gra nie wszędzie miała oficjalne premiery. Co dziwi bardziej, gdy zobaczy się jak ta gra wygląda i jak niewiele póki co oferuje. Mamy pusty świat, z prostą grafiką, w którym znajdziemy tylko trzy rodzaje aktywności, z czego najbardziej atrakcyjne jest łapanie Pokemonów w rozszerzonej rzeczywistości. Którą znajomi gracze szybko przełączyli się na renderowaną grafikę, bo jest wygodniejsza. Nie ma losowych walk celem zmiękczenia Pokemonów przed złapaniem, nie ma walk ze spotkanymi trenerami ani wymian (choć te zapowiedziane są w pierwszej dużej aktualizacji). Nie ma zadań – za to jest dużo chodzenia. Super, że można grać na smartfonie, jednak by łapać Pokemony trzeba zasuwać z włączonymi: ekranem, GPSem, mobilnym internetem – z czego ten pierwszy boli najbardziej. Sprzedaż powerbanków musiała wzrosnąć tak gwałtowanie, że aż dziw, iż nikt jeszcze nie sprzedaje przenośnego źródła mocy w kształcie pokeballa. Poza łapaniem pozostaje odwiedzanie miejsc z darmowymi przedmiotami oraz walki o sale treningowe. Niestety pojedynki są bardzo uproszczone w stosunku do pierwowzoru – nawet wersji z Gameboya.

Póki co Pokemon Go przypomina bardziej zaawansowaną, acz niedopracowaną, aplikację do liczenia kroków (tylko synchronizacji z opaskami brak).  Albo grę przeglądarkową (Travian, kojarzycie?) – robi się w kółko powtarzalne czynności: łapie, odbija, łapie, odbija, napędzane głównie tym, że ktoś równolegle robi to samo, przeciwko nam. I tak w kółko, póki co bez końca  - chyba że ktoś faktycznie marzy o złapaniu ich wszystkich.

Nie narzekam jednak, bo maniaków i pasjonatów dowolnej gry będę bronił do upadłego. Dzielę się spostrzeżeniami, które mnie samego powstrzymują od częstszego grania. Ale Pokemon Go i tak wyciąga ludzi z domów i każe im się spotykać albo przynajmniej mijać gdzieś na mieście. Magia działa – można się poczuć jak trener Pokemonów, więc tłumy ludzi ściągają i próbują, by w końcu w pełni wcielić się w bohatera kreskówki. Czegóż lepszego można życzyć fanom jakiegoś uniwersum, niż trafienia do niego?

Polygamia.pl Budujemy Polskę w Minecrafcie

Prawdę mówiąc, nagły wybuch zainteresowania przenośnymi Pokemonami przypomina mi historię innej gry sprzed 7 lat. Wtedy też coraz więcej i więcej osób interesowało się nową produkcją, która graficznie odstawała od standardów, miała mało zawartości, a jej ostateczny cel był niejasny i odległy. A mimo to setki, a potem tysiące i miliony graczy spędzały wspólnie długie godziny w Minecrafcie. Jak potoczyła się kariera tej gry dobrze wiecie – to jedna z bardziej znanych na świecie - oby mobilne Pokemony spotkał podobny los. Imponująca historia ich twórcy, Johna Hanke, pokazuje, że to całkiem możliwe – zwłaszcza, że cała gra zaczęła się tylko od primaaprilisowego żartu.

Google Maps: Pokémon Challenge

Na razie nabrałem ochoty, by kupić 3DS-a i jakieś pełnokrwiste Pokemony. Może taki był plan Nintendo!

Paweł Kamiński

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.